El-Erian uważa, że Rosja wpadła w pułapkę niekorzystnych „wielorakich równowag”, co oznacza, że złe wydarzenia zwiększają prawdopodobieństwo pojawienia się jeszcze gorszych zdarzeń. W praktyce oznacza to, że taniejący rubel nie jest coraz bardziej atrakcyjny dla inwestorów, natomiast spadek jego wartości powoduje jeszcze większą wyprzedaż.

- Obecne problemy Rosji stają się jeszcze głębsze z powodu przedłużającego się spadku notowań ropy i zachodnich sankcji gospodarczych. Jakkolwiek bank centralny ma przyzwoity bufor rezerw walutowych (ok. 400 mld USD), waha się czy dokonać zdecydowanej interwencji na rynku walutowym – pisze El-Erian. - To wahanie nie jest irracjonalne. Utrzymując względnie wysoki poziom rezerw bank centralny ma nadzieję zapobiec zagrożeniu, że implozja rubla może wywołać powszechny strach przed niewypłacalnością Rosji – dodał.
Dlatego także, uważa amerykański ekonomista, zdecydowana interwencja na rynku walutowym jest mało prawdopodobna. Stąd Bank Rosji będzie raczej nadal podwyższał stopy procentowe, co widać było w nocy z poniedziałek na wtorek, kiedy podniósł je najmocniej od niewypłacalności w 1998 roku, uważa El-Erian. Zwraca uwagę, że takie działanie nie jest jednak „bezkosztowe”. Pchnie jeszcze mocniej Rosję w recesję a nie zniesie trwale zagrożenia destabilizacją finansową.
- Rozwiązanie problemów Rosji leży w gestii prezydenta Putina. (…) może on poprawić sytuację na rynku i gospodarczą zmieniając kurs w sprawie Ukrainy, prezentując bardziej konstruktywną postawę wobec Zachodu, pomagając znieść sankcje gospodarcze nałożone na jego kraj – pisze El-Erian. - Niewiele jednak wskazuje, że Putin jest chętny to zrobienia któregoś z tych kroków. Im dłużej czeka, tym trudniej będzie mu powstrzymać i naprawić zniszczenia. I to bez względu na to, co zrobi bank centralny – dodaje.