Zaklinacze bessy nieprędko zatriumfują

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2017-07-26 22:00
zaktualizowano: 2017-07-26 20:33

Mimo popularności prognoz końca hossy za oceanem wciąż lepiej obstawiać jej dalszy ciąg i… inwestować na warszawskiej giełdzie

Sierpień to z jednej strony w historii GPW najlepszy pod względem stopy zwrotu z WIG miesiąc „słabszego półrocza” (WIG umacniał się w sierpniu przeciętnie o 1,8 proc., więcej niż w którymkolwiek miesiącu od maja do września). Z drugiej jednak to także miesiąc, na który w ostatnich sześciu latach przypadły aż dwa poważniejsze załamania indeksu S&P500; (w 2011 r. oraz w 2015 r.). Andrzej Nowak, zarządzający funduszami AXA TFI, sceptycznie podchodzi do pojawiających się sygnałów, mających zapowiadać giełdowy krach lub bessę.

— Zaklinacze bessy, którzy doszukują się różnych statystycznych prawideł, wskazujących, że koniec hossy jest bliski, mają dobry okres — zauważył Andrzej Nowak, który był gościem rozmowy transmitowanej na portalu pb.pl oraz na profilu fejsbukowym „Pulsu Biznesu”. Obecna passa indeksu S&P500 bez korekty większej niż 5 proc. trwa od około roku, co plasuje ją na czwartym miejscu wśród najdłuższych w historii. O malejącej szerokości rosnącego rynku świadczy fakt, że za połowę tegorocznego wzrostu indeksu S&P500 odpowiada 4-5 największych spółek technologicznych. Dodatkowo nienaturalnie niska zmienność ich notowań napędza napływy od funduszy inwestujących na podstawie tego kryterium, a to oznacza ryzyko wyprzedaży, gdy zmienność wróci do bardziej uzasadnionych pułapów. O bańce świadczyć może także znajdujący się najwyżej od bańki internetowej stworzony przez Roberta Shillera oczyszczony z wahań cyklicznych wskaźnik cena/zysk dla indeksu S&P500.

Pierwotny wciąż chłodny

To jednak według specjalisty AXA TFI wciąż sygnały, które mogą zapowiadać raczej korektę niż początek bessy. Wskaźnik CAPE Roberta Shillera, który obecnie sięga 30, w szczycie bańki internetowej wynosił 44. To potwierdza, że wyceny są wysokie, ale w historii bywały jeszcze wyższe. O tym, że obecnie rynkowi wciąż daleko do gorączki z lat 90., świadczy koniunktura w debiutach, których w 2017 r. na giełdzie nowojorskiej będzie około 140, trzykrotnie mniej niż w 1999 r.

— Od początku roku przeciętny debiut z branży technologicznej dawał zarobić na pierwszej sesji 9 proc., podczas gdy w 1999 r. aż 70 proc. To pokazuje, że obecne bardzo dobre zachowanie spółek technologicznych ma się nijak do szaleństwa z lat 90. — zauważa Andrzej Nowak.

Do obstawiania rychłego nastania bessy na giełdzie nowojorskiej zniechęca bardzo dobra kondycja gospodarki amerykańskiej,jednak z drugiej strony fakt, że cykl koniunkturalny za oceanem jest już mocno zaawansowany, oznacza mało atrakcyjną relację oczekiwanego zysku do ryzyka. Znacznie lepiej ta relacja przedstawia się w przypadku inwestycji na giełdzie warszawskiej, zauważył specjalista. Indeks siły relatywnej wskaźnika WIG do amerykańskiego indeksu S&P500znalaz;ł się najwyżej od blisko dwóch lat, wybijając się jednocześnie górą z kanału spadkowego, obowiązującego od 2007 r., wynika z analizy technicznej przygotowanej przez pb.pl.

— Słabość rynku polskiego sięgała jeszcze kryzysu, a jeśli do tego dodamy bardziej atrakcyjne otoczenie gospodarcze w kraju, to można oczekiwać przedłużenia lepszego zachowania warszawskiej giełdy — powiedział Andrzej Nowak.

Faworyci

Według specjalisty AXA TFI, szczególnie dobre perspektywymają spółki nastawione na krajowego konsumenta, zwłaszcza tego słabiej zarabiającego, unikać należy natomiast spółek o dużym udziale wynagrodzeń w kosztach. Presja płacowa rośnie, a w ślad za nią dochody konsumentów, tłumaczył specjalista. Do najbardziej atrakcyjnych zaliczył papiery detalistów, w szczególności spożywczych. Na dobrej kondycji konsumenta powinni korzystać też deweloperzy, jednak jest to branża cykliczna i przez to narażona na przecenę w momencie, gdy cykl koniunkturalny zacznie zawracać. Siła złotego będzie wspierać importerów kosztem eksporterów. Największy zawód sprawić może jednak branża paliwowa, gdzie wysokie wyceny nie są uzasadnione zwalczeniem mafii paliwowej, a tymczasem słaby dolar będzie negatywnie wpływać na wyniki, zauważył Andrzej Nowak.