Złoto i srebro znów biją rekordy. Pomogli Fed i Trump

Krzysztof Kolany
opublikowano: 2025-09-02 20:00

Po czterech miesiącach odpoczynku dolarowe notowania złota ponownie ruszyły w górę i na początku września ustanowiły nowe rekordy wszech czasów. W ślad za swoim królewskim kuzynem podążyło srebro, które stało się najdroższe od 14 lat.

Przeczytaj i dowiedz się:

- czy złoto to lepsza inwestycja niż akcje,

- czy srebro dało więcej zarobić niż złoto,

- jakie są przyczyny hossy na rynku metali szlachetnych,

- jakie są perspektywy cen obu kruszców.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wiosną 2025 r. Polskę ogarnęła gorączka złota. Reklamowanie i naganianie na zakup kruszczu pierwszy raz przybrało rozmiary masowe. Złoto było wtedy na szczycie i drożało w rzadko spotykanym tempie. Potem o metalach szlachetnych zrobiło się zdecydowanie ciszej, gdyż ceny kruszców przestały śrubować historyczne rekordy.

Trudno się temu dziwić, gdyż przez poprzednie cztery miesiące dolarowe notowania złota stanęły w miejscu. W sensie technicznym była to konsolidacja w zakresie 3180-3510 USD za uncję trojańską. Analitycy taki ruch boczny po silnym wzroście zwykli nazywać korektą płaską, która pozwoliła na schłodzenie oscylatorów i ogólne uspokojenie po szalonych zwyżkach z poprzednich 12 miesięcy.

Spokój na rynkach metali szlachetnych zakończył się pod koniec sierpnia. Przez poprzednie dwa tygodnie dolarowe notowania złota poszły w górę o prawie 6 proc. i na początku września ustanowiły nowe rekordy wszech czasów - 2 września sięgnęły 3578,20 USD/oz w przypadku notowań najaktywniejszej serii kontraktów terminowych na nowojorskiej giełdzie towarowej (COMEX).

Złoto ma szansę drugi rok z rzędu osiągnąć wyższą stopę zwrotu niż amerykański rynek akcji mierzony indeksem S&P 500, bijąc ten benchmark także w horyzoncie poprzednich pięciu lat.

W momencie pisania tego artykułu tegoroczna stopa zwrotu ze złota wynosiła 32,8 proc. po zwyżce o 27,2 proc. w roku ubiegłym oraz 13,2 proc. osiągniętych w 2023 r. W rezultacie przez poprzednie trzy lata „barbarzyński relikt” podwoił się w cenie, licząc w amerykańskiej walucie. Nie jest to sytuacja normalna. Złoto ma szansę drugi rok z rzędu osiągnąć wyższą stopę zwrotu niż amerykański rynek akcji mierzony indeksem S&P 500, bijąc ten benchmark także w horyzoncie poprzednich pięciu lat.

Srebro wreszcie zabłysło

Jeszcze bardziej spektakularny ruch widzimy na rynku srebra. Na początku września kurs białego metalu z impetem sforsował linię 40 USD/oz i znalazł się najwyżej od 14 lat. Tylko przez ostatnie dwa tygodnie srebro podrożało względem dolara o przeszło 11 proc., powiększając tegoroczną stopę zwrotu do imponujących 41 proc. Dodajmy do tego 21,5 proc. osiągniętych w 2024 r.

W ten sposób srebro przegoniło złoto pod względem tegorocznej stopy zwrotu. Na taki obrót spraw miłośnicy srebra musieli długo czekać. Owszem, w 2022 r. srebro wypadło lepiej od złota, ale ówczesną stopę zwrotu z białego metalu (2,9 proc.) trudno uznać za satysfakcjonującą. Po raz ostatni srebro w skali całego roku wypadło wyraźnie lepiej od złota w 2020 r., gdy dało zarobić aż 47,8 proc. To także przełomowa zmiana względem stanu z wiosny, gdy roczna dynamika cen złota wynosiła prawie 37 proc., a srebra jedynie 4 proc.

Na słabe wyniki srebra na łamach „Pulsu Biznesu” narzekaliśmy na początku kwietnia, kiedy to hossie na złocie towarzyszyła krótka, lecz dynamiczna przecena srebra. Ten drugi nazwałem wtedy metalem dla inwestycyjnych masochistów. Cóż, trudno o lepszy kontrariański sygnał kupna. Od tego czasu (tj. 6 kwietnia) srebro dało bowiem zarobić ok. 50 proc., nadrabiając jednak tylko część wieloletnich zaległości w stosunku do złota. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby niniejszy artykuł spozycjonował się na lokalnym szczycie notowań kruszców.

Co napędza popyt na kruszce?

W zgodnej opinii analityków za najnowszym zrywem metali szlachetnych stoją zawirowania związane z Rezerwą Federalną. W krótkim i średnim terminie chodzi tu o zmianę nastawienia w polityce monetarnej, jaka w ostatnich tygodniach zaszła wśród fedowksich decydentów. Wyrazicielem tej wolty stał się przewodniczący Jerome Powell, który podczas przemówienia w Jackson Hole zwracał uwagę na słabość rynku pracy i potrzebę zmiany priorytetów Fedu. Rynek odebrał to jako zapowiedź powrotu do cyklu luzowania polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych.

Powszechnie oczekuje się, że Rezerwa Federalna ma we wrześniu obniżyć stopy procentowe o 25 pkt baz. i do końca roku dokonać jeszcze jednej lub dwóch takich obniżek. Z historii wiadomo też, że zarówno podwyżki, jak i obniżki stóp w bankach centralnych nie chodzą pojedynczo, lecz całymi stadami. Zatem w opinii inwestorów wrześniowe cięcie w Fedzie będzie początkiem drogi, na której końcu zobaczymy stopę funduszy federalnych w pobliżu 3 proc. w grudniu 2026 r. Obecnie wynosi ona 4,25-4,50 proc.

To wszystko ma się dziać w otoczeniu ciągle podwyższonej inflacji CPI, która w Ameryce waha się w przedziale 2,5-3,0 proc. To wciąż powyżej 2-procentowego celu banku centralnego USA. Gdyby taka inflacja utrzymała się także w przyszłym roku, to za rok realne stopy procentowe dla dolara spadłyby w pobliże zera w porównaniu do ok. 1,6 proc. obecnie. Dla rynku finansowego to spora różnica. Wszyscy też wiedzą, że złoto zwykło sobie dobrze radzić w otoczeniu niskich bądź malejących realnych stóp procentowych dla dolara. Poza tym same obniżki stóp w Fedzie przy założeniu ich utrzymania bez zmian w strefie euro (i może nawet ich wzrostu w Japonii) stawiają w trudnym położeniu dolara, z którym złoto wykazuje zwykle ujemną korelację.

Utrzymać niezależność

Jednakże w rozgrywce pojawiła się jeszcze mocniejsza karta niż sama zapowiedź redukcji stóp procentowych. Gra idzie o utrzymanie niezależności Rezerwy Federalnej od władzy polityków z Białego Domu. Uczestnicy rynków finansowych są tu zaniepokojeni działaniami prezydenta Donalda Trumpa. Republikanin od miesięcy otwarcie domagał się wyrzucenia Jerome’a Powella ze stanowiska szefa Fedu. A w sierpniu polecił zwolnić gubernator Lisę Cook pod pretekstem fałszowania dokumentów we wniosku o kredyt hipoteczny. Prawnicy nie są jednak przekonani, czy prezydentowi USA w ogóle wolno zwolnić członka zarządu Rezerwy Federalnej i sprawa zapewne znajdzie swój finał na salach sądowych.

Wiadomo jednak, że kadencja Jerome'a Powella wygasa w maju 2026 r. i zapewne pod koniec roku poznamy nazwisko nowego szefa banku centralnego USA. Najprawdopodobniej będzie to człowiek Donalda Trumpa, gotowy do obniżania stóp procentowych na żądanie prezydenta, nawet jeśli warunki makroekonomiczne nie uzasadniałyby takiego posunięcia. Taki scenariusz w dłuższej perspektywie oznaczałby trwale wyższą inflację CPI w Stanach Zjednoczonych i w konsekwencji słabszego dolara, jak również mniejsze zaufanie do dolarowych aktywów – zwłaszcza do obligacji skarbowych USA.

Trudno się zatem dziwić, że widząc ryzyko takiego scenariusza, inwestorzy kupują złoto i srebro. Rozumiane nie tyle jako zabezpieczenie antyinflacyjne, ale jako polisa ubezpieczeniowa przed szaleństwami władzy. I choć złota zwykle nie kupuje się po to, aby na nim zarobić, to w obecnych czasach taka skrajnie defensywna inwestycja przynosi też całkiem pokaźne stopy zwrotu. Przynajmniej do czasu, aż rynek nie uzna, że lęki nie okazały się nieco przesadzone.