Zmiana na szczytach władzy Sygnity

Katarzyna Latek, PAP
opublikowano: 2010-03-04 00:00

Piotr Kardach opuścił pokład Sygnity. Inwestorzy giełdowi ocenili tę decyzję dobrze. Analitycy — przeciwnie.

Nowy prezes spółki doradzał przy restrukturyzacji Computerlandu

Piotr Kardach opuścił pokład Sygnity. Inwestorzy giełdowi ocenili tę decyzję dobrze. Analitycy — przeciwnie.

Tydzień temu informatyczna spółka poinformowała rynek, że miała gigantyczną stratę — prawie 90 mln zł. Piotr Kardach, prezes Sygnity, obiecywał wtedy poprawę, zresztą nie pierwszy raz. Od lat walczył z przeciwnościami losu w spółce. Łatwo nie było. Spółkę nękały problemy wewnętrzne i jako pierwsza odczuła efekty kryzysu finansowego.

Rok 2010 miał przynieść ożywienie i wzrost przychodów. Jednak do lepszych wyników spółkę poprowadzić już ktoś inny. Piotr Kardach niespodziewanie zrezygnował, a jego miejsce zajmie Norbert Biedrzycki. Rada nadzorcza odwołała też wiceprezesa Andrzeja Marciniaka, a powołała Andrzeja Paszyńskiego. Piotr Kardach nie znika zupełnie ze spółki, którą kierował od lipca 2007 r. Przyjął propozycję współpracy jako doradca nowego prezesa. Wygląda na to, że inwestorzy giełdowi nie będą za nim tęsknić. Kurs Sygnity wzrósł wczoraj o 6,7 proc., do 13,70 zł.

Analitycy nie są jednak zachwyceni.

— Informacja o zmianach w zarządzie jest negatywna. Piotr Kardach to osoba, która znała tę firmę od podszewki, był odpowiedzialny za dotychczasową strategię i trzymał to wszystko razem. Sygnity ma w tym momencie bardzo głębokie problemy, a Kardach był w stanie zapewnić jej ciągłość operacyjną — uważa Piotr Janik, analityk KBC Securities.

Nowy prezes mówi, że jego priorytet to zwiększenie rentowności.

"Sygnity ma ogromny potencjał, myślę tu zarówno o ludziach, prowadzonych projektach, jak i produktach. Chcę go pokazać w pełni możliwie w jak najkrótszym czasie. Spółka jest w trakcie wdrożenia nowej organizacji, będziemy szybko i konsekwentnie realizowali ten projekt" — napisał Norbert Biedrzycki w komunikacie.

Przekonuje, że zna spółkę, ponieważ kilka lat temu doradzał jej z ramienia firmy McKinsey przy tworzeniu programu Colorado (wtedy jeszcze dla Computerlandu). Jednak dla Piotra Janika to wcale nie jest argument "za".

— Wydaje mi się, że to właśnie program Colorado, poza tym, że był bardzo kosztowny, mógł przyczynić się do komplikacji struktury organizacyjnej spółki. To mogło być jedną z przyczyn głębokich problemów Sygnity w 2007 i 2008 r. Ale to tylko moje zdanie. Pozwólmy nowemu prezesowi się wykazać i przestawić swoją wizję dla spółki — mówi analityk.

— Nowy prezes przypuszczalnie nie będzie brał odpowiedzialności za wyniki tego roku, bo nie miał decydującego wpływu na kontraktację spółki na rok bieżący. Oznacza to, że dopiero po 2011 r. inwestorzy będą mogli w pełni rozliczyć nowego prezesa z jego działań, a wyniki 2010 r. mogą okazać się rozczarowujące — sądzi Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.

Katarzyna Latek, PAP