Inwestycje w start-upy technologiczne w Polsce tylko w 19 proc. są finansowane z pieniędzy prywatnych (odsetek wartości inwestycji z 2019 r., dane PFR Ventures i Inovo Venture Partners). Hexe Capital stawia wyłącznie na kapitał prywatny, inwestując i włączając do swojej grupy techspółki. Dziś jest bardziej hubem technologicznym niż klasycznym podmiotem venture capital.

Daniel Świątkowski, prezes Hexe Capital, nie ukrywa jednak, że właśnie w tym kierunku zmierza. Chce zbudować fundusz bazujący na prywatnym kapitale. Prowadzi rozmowy z potencjalnymi inwestorami — są na bardzo wczesnym etapie. Nie planuje natomiast inwestować w ryzykowne projekty start- -upowe, szybko zwiększające skalę biznesu. Postawi na większą stabilizację i stałą opiekę zespołu zarządzającego Hexe nad rozwojem spółek portfelowych. Tak praktykował to dotychczas.
— W naszym przypadku sprawdził się model hubu biznesowego, który skupia ludzi z potencjałem. Dajemy im pieniądze i wiedzę naszych menedżerów — inwestujemy wyłącznie w firmy z sektorów zgodnych z naszymi kompetencjami i doświadczeniem zawodowym. Koncentrujemy się na digital marketingu i rozwoju technologiiinformatycznych. W spółkach, które wcielamy do grupy, obejmujemy część udziałów na etapie seed, reszta pozostaje w rękach założycieli — wyjaśnia Daniel Świątkowski.
Obecnie Hexe Capital ma w portfelu trzy spółki: Koda Bots, Cut2Code i Hexe Data.
— Koda Bots to była nasza pierwsza akwizycja. Zaczynała jako agencja interaktywna, ale w cztery lata stała się jednym z kluczowych dostawców automatyzacji komunikacji oraz kreacji voicebotów i chatbotów na polskim rynku. Obsługuje np. Playa, TVN24, Jeronimo Martins, 4fun.tv, Semilaca, Santandera czy Benefit Systems — wymienia szef Hexe Capital.
Cut2Code zajmuje się „web developmentem”, czyli budową stron internetowych dopasowanych do potrzeb właścicieli. Koncentruje się m.in. na sektorze e-commerce. 90 proc. przychodów generuje w Stanach Zjednoczonych. Hexe Data natomiast działa w obrębie przetwarzania dużych zbiorów danych. W Polsce obsługuje np. Playa.
— Dążymy do tego, by wszystkie nasze biznesy zarabiały na siebie. Nie jest to model, w którym w spółki wkłada się miliony, błyskawicznie zwiększając ich skalę kosztem stabilizacji przychodów. W 2019 r. grupa Hexe Capital uzyskała przychody powyżej 5 mln zł (próg rentowności przekroczyliśmy po półtora roku). Na rynku działa od 2018 r. — ujawnia Daniel Świątkowski.
Hexe Capital rozwija także dwie marki (projekty nie zostały jeszcze przetransferowane do konkretnych spółek). Mowa o Chatbotcreator, który przekłada części działalności Koda Bots na sektor małych i średnich przedsiębiorstw, oraz Insightland — działania SEO.
— Udało nam się zbudować strukturę organizacyjną, która pozwala nam się skalować. Chcemy więc powiększać grupę i testować nowe modele biznesowe. Nie nastawiamy się natomiast na szybki zysk, raczej na długoterminowy, ale bardziej stabilny wzrost. W przyszłości chcielibyśmy współpracować z inwestorami, których podejście do inwestowania jest podobne — mówi Daniel Świątkowski.
Prywatna a publiczna kieszeń
Na polskim rynku venture capital dominuje kapitał publiczny, dostarczany głównie przez PFR Ventures i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. PFR Ventures w najnowszym raporcie „Transakcje na polskim rynku VC w Q2 2020” wykazał, że w II kwartale 2020 r. kapitał prywatny pochodzący od rodzimych inwestorów wynosił jedynie 19 proc. wartości inwestycji zrealizowanych w tym czasie. Kolejne 11 proc. pochodziło od prywatnych inwestorów zagranicznych. W całym 2019 r. natomiast udział pieniędzy od rodzimych, prywatnych inwestorów sięgnął także 19 proc. (dane z wcześniejszego raportu przygotowanego wspólnie z funduszem Inovo). W statystykach nadrabiali za to zagraniczni inwestorzy wykładający w technologiczne start-upy prywatną gotówkę. Od nich pochodziło 54 proc. wartości wszystkich transakcji na rynku. Zaznaczyć jednak należy, że brali oni udział także w ponadprzeciętnych rundach takich start-upów, jak DocPlabber, Booksy czy Brainly.
OKIEM INWESTORA
Jak i z kim inwestować
ARKADIUSZ SEŃKO, partner zarządzający, Tar Heel Capital Pathfinder
Wielkie wyceny i rajd technologicznych spółek na giełdzie przyciąga na rynek VC inwestorów indywidualnych i nie są to dziś wyłącznie HNWI [High-Net- Worth Individuals — osoby posiadające aktywa finansowe co najmniej 1 mln USD — red.]. Inwestorzy kuszeni są pięknymi prezentacjami i możliwością współtworzenia Ubera czy Netflixa dla nowego rynku. Najczęściej wpadają jednak w pułapkę i okazja inwestycyjna przynosi jedynie straty. Rynek VC jest niezmiernie trudnym segmentem, wymagającym doświadczenia, dużych zasobów kapitałowych i bardzo długiego horyzontu inwestycyjnego. Średnie finansowanie, jakie otrzymała firma w USA przed debiutem na giełdzie w 2019 r., wyniosło 366 mln USD, a często dopiero IPO jest okazją, by upłynnić swoją inwestycję. Wspierając firmę nawet na wczesnym etapie, jako inwestor indywidualnynie będziemy mieli zbyt wiele do powiedzenia w kwestii jej dalszego rozwoju, a nasza rola i prawa jako akcjonariusza z natury rzeczy będą marginalizowane na rzecz nowych inwestorów. Więksi inwestorzy bardzo często gwarantują sobie szereg preferencji likwidacyjnych, czyli pierwszeństwo zwrotu zainwestowanych środków. Inwestorzy indywidualni mają szansę zaistnieć na tym rynku, wspierając rundy finansowania z zaprzyjaźnionym inwestorem instytucjonalnym, który zadba o reprezentowanie ich interesów na późniejszym etapie lub gdy ich rola we wspieranym projekcie wychodzi daleko poza dostarczenie pieniędzy. Zazwyczaj lepszym rozwiązaniem od bezpośredniej inwestycji w start-up okazuje się zainwestowanie w dobry fundusz VC, indeks taki jak Nasdaq czy dużą spółkę technologiczną notowaną na rynku regulowanym.