Alior dobrze wystartował, choć nie ma łatwego życia

Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2008-11-17 00:00

Moment na debiut nie jest najszczęśliwszy. Na świecie kryzys, a właściciel też ma problemy. Ale Alior robi swoje.

Carlo Tassara, właściciel nowego banku, chroni się przed skutkami kryzysu

Moment na debiut nie jest najszczęśliwszy. Na świecie kryzys, a właściciel też ma problemy. Ale Alior robi swoje.

Wczoraj ruszyła kampania marketingowa Aliora, nowego banku budowanego od podstaw przez grupę finansową Carlo Tassara. Miał on prapremierę już w październiku, kiedy otworzył kilkanaście oddziałów. Chyba trochę na próbę, żeby zobaczyć jak biznes zaskoczy. Wojciech Sobieraj, spiritus movens i szef całego przedsięwzięcia, twierdzi, że przymiarka do debiutu wypadła całkiem udanie.

Obiecujące początki

— Zebraliśmy już 150 mln zł depozytów. Nie mogę podać liczby klientów, powiem tylko, że są to osoby z zarobkami powyżej średniej krajowej — mówi prezes Aliora.

Na razie, jak wynika z jego słów, zdobywanie klientów idzie bankowi całkiem nieźle. Średnio jeden oddział dziennie pozyskuje ich stu. Nieodmiennie popularnością cieszy się też internetowa strona Aliora, która ma ponad 80 tys. użytkowników. Szefostwo banku liczy, że przynajmniej część internautów stanie się klientami.

— Mamy w ofercie pełny wachlarz depozytów i kredytów, łącznie z hipotecznymi — zachwala Wojciech Sobieraj.

Pieniądze na mieszkanie bank pożyczy jednak pod warunkiem, że nabywca z własnej kieszeni dołoży 20 proc. wartości nieruchomości. Gdy zaciąga kredyt w złotych, bo w przypadku walut (w Aliorze można zadłużyć się we frankach, dolarach i euro) trzeba dopłacić 35 proc. ceny mieszkania.

— Spodziewamy się, że nadzór finansowy wprowadzi obowiązek posiadania wkładu własnego na takim poziomie, dlatego od początku dostosowaliśmy ofertę, żeby później nie musieć wprowadzać nowych ograniczeń — wyjaśnia prezes Sobieraj.

Tani Alior raczej nie będzie. Wojciech Sobieraj mówi, że marże będą rynkowe i na pewno zejdą poniżej 1 proc. Dobrze bank płaci za depozyty — 10 proc., ale tylko wtedy, gdy właściciel lokaty namówi od ulokowania pieniędzy kolejną osobę.

Żeby przekonać klientów do Aliora, zarząd rusza w Polskę. Trasa objazdowa przewiduje 86 spotkań ze środowiskami, które bank chętnie by przyciągnął do siebie: zamożniejsze osoby oraz małych i średnich przedsiębiorców.

Co ma Pekao do Aliora

Właścicielem Alior Banku jest grupa finansowa Carlo Tassara, której głównym udziałowcem jest Romain Zaleski, biznesmen o polskich korzeniach. Włoskie media poświęcają mu w ostatnich dniach sporo uwagi. Carlo Tassara jest bowiem ważnym graczem na rynku bankowym po południowej stronie Alp. Należy do niej 5 proc. Intesa Sanpaolo, największego banku we Włoszech, 2 proc. Mediobanca i tyle samo papierów giganta ubezpieczeniowego Generali.

Sęk w tym, że część akcji stanowi zastaw pod kredyt, jaki grupa zaciągnęła w Royal Bank of Scotland i BNP Parisbas. Łącznie ponad 1,5 mld EUR. W normalnych czasach z długiem nie byłoby problemu. Teraz jednak, w skutek giełdowych spadków, akcje potaniały i, jak pisze dziennik "La Repubblica", Carlo Tassara dwukrotnie musiał podwyższyć wysokość lokat, stanowiących zabezpieczenie w Royal Bank of Scotland.

Żeby uniezależnić się od zagranicznych kredytobiorców i zabezpieczyć się przed wahaniami kursów, Romain Zaleski od kilku dni negocjuje z grupą włoskich banków warunki przejęcia 1,5-miliardowego długu. Rozmowy znajdują się już na finiszu. Dziennik "Il Sole 24 Ore" podał w piątek, powołując się na anonimowe źródła, że do podpisania porozumienia może dojść już jutro.

Helene Zaleski, szefowa rady nadzorczej Aliora, córka Romaina Zaleskiego, przekonuje, że negocjacje we Włoszech nie mają wpływu na polski biznes.

— Alior został wyposażony w kapitał wysokości 400 mln euro, który w zupełności wystarczy na kilka najbliższych lat — mówi Helene Zaleski.

Sprawa ma jednak interesujący wątek z polskiego punktu widzenia. Otóż w konsorcjum banków skłonnych przejąć zagraniczny dług Carlo Tassara jest Unicredit, właściciel Pekao. Jeśli umowa z Romainem Zaleskim dojdzie do skutku, wówczas banki wprowadzą swojego człowieka do zarządu Carlo Tassara.