Alior Bank zadebiutował na GPW w grudniu i sprzedał papiery po 57 zł. Cierpliwy inwestor, który nadal trzyma je w portfelu, nie ma czego żałować. Kurs jest o 15 proc. powyżej ceny emisyjnej. To nie koniec dobrych wiadomości.
Początek tego tygodnia przyniósł wysyp raportów poświęconych spółce kierowanej przez Wojciecha Sobieraja. Pojawiły się trzy opinie, wszystkie mają bardzo pozytywny wydźwięk. Analitycy banków Morgan Stanley i Barclays rozpoczęli wydawanie rekomendacjidla Aliora od zalecenia „przeważaj”.
W pierwszym przypadku cena docelowa została ustalona na poziomie 80 zł. Brytyjski Barclays wycenił pojedynczą akcję na 90,5 zł. Jeszcze dalej poszedł Renaissance Capital. Analitycy tej instytucji uważają, że walory Aliora warte są 93,30 zł. Uśredniając (wszystkie trzy wyceny), cena docelowa jednej akcji opiewa na 87,9 zł. Oznacza to, że w notowaniach Aliora drzemie ponadtrzydziestoprocentowy potencjał wzrostu kursu.
To uzasadnione, biorąc pod uwagę tempo poprawy wyników finansowych. Narastająco w okresie styczeń-wrzesień 2012 r. Alior wypracował zysk netto w wysokości 222,9 mln zł, co oznacza wzrost o 176 proc. w stosunku r/r. Spółka może także pochwalić się imponującym przyrostem liczby klientów. Na koniec 2012 r. obsługiwano prawie 1,5 mln rachunków — w tym ponad 100 tys. biznesowych. Alior jest kontrolowany przez grupę Carlo Tassara z portfela rodziny Zaleskich.
Zobowiązała się ona, że do końca roku całkowicie wycofa się z tej inwestycji. Według informacji, do jakich dotarł „Puls Biznesu”, Carlo Tassara ma doradcę do poszukiwania inwestora dla Aliora. Jest nim szwajcarski bank UBS, który w ubiegłym roku próbował wyswatać Aliora inwestorowi strategicznemu, a kiedy Komisja Nadzoru Finansowego nie zgodziła się na oddanie kontroli funduszowi inwestycyjnemu, nadzorował proces upublicznienia na giełdzie.