ANALIZA-Trudno będzie powstrzymać wzrost walut w Europie Śr.

Wielkopolskie Fabryki Mebli S.A.
opublikowano: 2002-11-20 14:08

Michael Winfrey

BRATYSŁAWA (Reuters) - Banki centralne krajów kandydujących do Unii Europejskiej (UE) stoją przed trudnym zadaniem powstrzymania wzrostu kursów swoich walut, które inwestorzy windują do coraz wyższych poziomów wiedząc, że po przyłączeniu regionu do strefy euro przyniesie im to obfite zyski.

Politycy z Węgier i Słowacji wydają się być skazani na stoczenie bitwy jaka stała się udziałem banku centralnego Czech, który w tym roku kupił miliardy euro i obniżył stopy procentowe poniżej poziomu obowiązującego w strefie euro, by powstrzymać napływ kapitału spekulacyjnego, który windował kurs korony.

Podobnie jak Czechy, także inni kandydaci do UE obawiają się, że napływ kapitału negatywnie odbije się na eksporcie i wzroście gospodarczym w sytuacji, kiedy mają oni wejść do Unii w 2004 roku, a do strefy euro w kilka lat później.

Polska, co do której analitycy uważają, że wciąż może jeszcze obniżać stopy procentowe, a presja na złotego nie jest tak silna, może wyciągnąć wnioski z tego, w jaki sposób Czesi powstrzymali wzrost kursu korony.

Jednak dwutorowa obrona, polegająca z jednej strony na obniżce stóp, a z drugiej na interwencji na rynku walutowym, może nie sprawdzić się na Węgrzech i Słowacji.

Kraje te nie mają inflacji opanowanej w takim stopniu jak Czechy i zdecydowane łagodzenie polityki monetarnej może zaowocować wzrostem cen. Interwencja może zaś okazać się czekiem in blanco wypisanym spekulantom finansowym.

"Czy kupienie na rynku miliarda euro złagodzi presję? A dwóch miliardów? A pięciu? Jeżeli ktoś gra na konwergencję, to nie. Wszystko to tylko zachęci spekulantów do dalszych zakupów" - powiedział Jeff Gable, analityk Deutsche Banku.

"Wtedy wybór stanie się znacznie trudniejszy. Jeżeli banki centralne będą chciały dramatycznie obniżyć stopy procentowe, będzie to miało konsekwencje dla sytuacji inflacyjnej" - dodał.

PIERWSZE SALWY

Inwestorzy na szeroką skalę wchodzą do Europy Środkowej bez względu na fundamenty gospodarcze krajów ponieważ wierzą, że papiery dłużne przyszłych członków UE kupione dzisiaj przyniosą w przyszłości, kiedy waluty tych państw się umocnią, a stopy procentowe w regionie spadną do poziomu eurolandu, duże zyski.

Bank centralny Słowacji zareagował w ubiegłym tygodniu, kiedy zagraniczni inwestorzy wywindowali koronę do poziomu najwyższego w historii. Bank w ciągu trzech dni skupił 500 milionów euro, a potem znokautował rynek obniżką stóp procentowych o 150 punktów bazowych, po której główna stopa procentowa spadła do 6,5 procent.

W ślad Słowacji poszły Węgry, gdzie w poniedziałek bank centralny zaskoczył rynek obniżając główną stopę procentową o pół punktu procentowego, do dziewięciu procent. Kurs forinta wobec euro zbliża się obecnie do górnej granicy 30-procentowego korytarza wahań.

Obniżka stóp nie zniechęciła jednak inwestorów, którzy wychodzą z założenia, że wkrótce może dojść do kolejnych redukcji, co z kolei stawia pod znakiem zapytania wiarygodność węgierskich celów inflacyjnego i kursowego.

Podobnie jak w przypadku kryzysu Mechanizmu Wymiany Kursowej (Exchange Rate Mechanism - ERM), który poprzedził powstanie euro, korytarz wahań forinta tworzy cel, który rynek może zakwestionować. W tym wypadku jednak gracze stawiają na wzrost, a nie spadek wartości waluty, jak to miało miejsce w przypadku Wielkiej Brytanii i Włoch w latach 90-tych.

"To bardzo trudna sytuacja dla banków centralnych. Pytanie brzmi, jak daleko mogą się one posunąć z obniżkami stóp procentowych" - powiedział Radomir Jac z praskiego oddziału Commerzbanku.

"Te (obniżki) z którymi mieliśmy dotąd do czynienia nie osłabiły walut regionalnych (...) i kolejne redukcje prawdopodobnie też nie powstrzymają aprecjacji" - dodał.

Od czasu interwencji i obniżki stóp słowacka korona, której kurs reguluje rynek, powróciła w okolice rekordowo wysokiego poziomu 41,12 korony za euro.

Analitycy nie są pewni, czy forint w tym roku ponownie będzie testował górną granicę korytarza wahań, ale zwracają uwagę, że obniżka stóp nie przyczyniła się do osłabienia węgierskiej waluty. W środę kurs forinta wyniósł 237,30 za euro i znajdował się o 14,1 procent powyżej parytetu.

JAK DALEKO SIĘ POSUNĄ

Według analityków na Słowacji i Węgrzech wkrótce może dojść do kolejnych obniżek stóp procentowych, jeżeli zagraniczni inwestorzy nadal będą kupować tamtejsze waluty. By jednak redukcje przyniosły pożądany efekt muszą im towarzyszyć interwencje na rynku walutowym, a nawet wtedy efekt nie jest pewny.

"Czesi byli w stanie odwrócić tendencję wzrostową korony dopiero wtedy, gdy ich stopy procentowe spadły poniżej poziomu z eurolandu" - powiedział John Davitte, analityk z IDEAglobal.

Dwutygodniowa stopa repo w Czechach wynosi obecnie 2,75 procent i jest o 50 punktów bazowych niższa niż główna stopa procentowa Europejskiego Banku Centralnego (ECB).

Davitte dodał, że ponieważ inne kraje aspirujące do strefy euro muszą spełnić wysokie wymagania dotyczące inflacji, deficytu i długu publicznego, to nie sądzi by "kraje te mogły sobie pozwolić na obniżenie stóp do tak niskiego poziomu".

Niższe stopy procentowe mogą oznaczać, że Węgry nie będą w stanie zrealizować celu inflacyjnego na 2003 rok, ponieważ ministerstwo finansów nie chce zmiany korytarza wahań kursowych. Na Słowacji obniżka stóp mogłaby pobudzić popyt wewnętrzny i doprowadzić do wzrostu i tak już dużego deficytu handlowego.

Kiedy banki uznają, że nie mogą już dalej obniżać stóp procentowych, zostanie im już tylko jedna broń - interwencja. Jej wybór może jednak zaowocować długą i kosztowną kampanią.

"Może dojść do sytuacji, w której obniżki stóp się skończą i banki centralne będą mogły polegać tylko na interwencjach. Pytanie tylko, czy potrwają one przez kilka miesięcy, czy nawet przez kilka lat" - powiedział Jac.

((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))