Austria będzie największym beneficjantem rozszerzenia UE, jeżeli nastąpi ono w 2004 r. i obejmie dziesięciu kandydatów. Wiedeń straci też najwięcej, gdyby coś zakłóciło taki scenariusz.
Austria będzie największym przegranym, jeżeli rozszerzenie Unii o dziesięć państw z Europy Środkowej i Wschodniej ulegnie opóźnieniu — głosi najnowszy raport Instytutu Badań Ekonomicznych w Wiedniu — WIFO.
Każdy rok odroczenia kosztowałby austriacką gospodarkę 721 mln EUR (2,6 mld zł), czyli około 0,13 proc. PKB. Tymczasem — jak wskazują wiedeńscy ekonomiści — rozszerzenie UE w 2004 r. przyniesie austriackiej skarbonce wpływy rzędu 200 mln EUR (720 mln zł) rocznie.
— Wraz z upadkiem żelaznej kurtyny w 1990 r. austriacki eksport do obecnych kandydatów wzrósł niemal sześciokrotnie, osiągając 9,45 mld EUR (34 mld zł) rocznie, co pozwoliło utworzyć 100 tys. miejsc pracy. Austria będzie też największym beneficjentem rozszerzenia, jeżeli nastąpi ono jak najszybciej — zauważa Fritz Breuss, jeden z autorów raportu.
Eksperci ostrzegają też przed innymi skutkami opóźnienia rozszerzenia, mającymi ścisły związek z wymianą handlową. Najpoważniejsze to coroczna utrata 1,3 tys. miejsc pracy i wzrost inflacji o 0,33 proc.
— Austria oferuje kandydatom stosunkowo niewielki, bo ośmiomilionowy, rynek, a 30 proc. eksportu trafia na rynki przyszłych członków UE, głównie sąsiadujących z Austrią — podkreśla Mathias Peterlik z rządzącej Konserwatywnej Partii Ludowej, która jest za rozszerzeniem UE.
Jednak nie wszyscy austriaccy politycy wypowiadają się o rozszerzeniu w tonie entuzjastycznym.
— Akcesja nowych kandydatów przyniesie Austrii korzyści, ale dla regionów przygranicznych, które mogą mieć problemy z bezrobociem i utrzymaniem drobnych usług, nie będą one już takie jednoznaczne. Na rozszerzeniu skorzystają głównie duże firmy o międzynarodowych kontaktach — zaznacza Karl Schweitzer ze współrządzącej, skrajnie prawicowej Partii Wolnościowej, o nastawieniu antyeuropejskim.