Po ponad 30 latach działalności w kraju Bandi szykuje się do otwarcia zagranicznego oddziału — nie tylko biura sprzedaży, ale także fabryki. Łatwiej wejść na rynek USA, produkując na miejscu. Obecnie za granicą producent kosmetyków profesjonalnych z podwarszawskiego Czosnowa sprzedaje około 5 proc. produkcji. Główne rynki to Emiraty Arabskie, Kuwejt, Ukraina, Rumunia i Bułgaria. Do salonów kosmetycznych trafiają jego produkty do zabiegów, a także przeznaczone do sprzedaży detalicznej. W Polsce firma jest też obecna w sieci drogerii Hebe.

Ryzykowne...
— Nasza decyzja sprzed czterech lat o wejściu do drogerii z marką kosmetyków profesjonalnych była postrzegana przez branżę jako ryzykowna. My też mieliśmy pewne obawy, czy sprzedaż poza salonami nie zepsuje przekazu. Chcieliśmy jednak zwiększyć dostępność produktów. Dziś oceniamy, że była to dobra decyzja. W podobny sposób chcemy postępować na rynkach zagranicznych. Szerokiej dystrybucji w wielu sieciach natomiast nie planujemy — mówi Joanna Draniak-Kicińska, prezes Bandi.
Od współpracy z salonami kosmetycznymi firma zacznie też amerykańską przygodę. — To potężny rynek, na którym chodzenie do kosmetyczki dla wielu kobiet jest rutynową, obowiązkową pozycją w tygodniu. Oprócz krótkich zabiegów „w trakcie lunchu”, które zyskują tam na popularności, konsumenci korzystają również z tradycyjnych, długotrwałych zabiegów pielęgnacyjnych, statystycznie spędzając na jednym więcej czasu niż Polki. Te nawyki nas przyciągają, bo czynią ten sektor atrakcyjnym.
Tęskne spojrzenie za ocean
Na koniec 2015 r. (to najświeższe dane podawane przez resort rozwoju) wartość polskich inwestycji zagranicznych w USA wynosiła 713 mln USD. Analitycy resortu podkreślają coraz większe zainteresowanie naszych przedsiębiorców zakładaniem działalności gospodarczej i otwieraniem oddziałów za Oceanem. Do najbardziej znanych polskich inwestycji należą: zakład Com.40, producenta materacy dla amerykańskich sklepów IKEA, oraz fabryka świec firmy Korona Candles.
Przeanalizowaliśmy możliwości eksportu, ale ze względu na wysokie koszty administracyjne wprowadzenia produktów na rynek USA zadanie jest trudne. W dużo lepszej sytuacji prawnej i kosztowej są miejscowi producenci. I tak narodził się pomysł, by mieć tam zakład — wyjaśnia Joanna Draniak-Kicińska. Zaznacza, że nie będzie to fabryka o ogromnej skali. Na początek zajmie się konfekcjonowaniem mas kosmetycznych, które przypłyną z Polski. Na uruchomienie zakładu Bandi daje sobie dwa lata. Planuje sprzedaż w internecie.
...i nietypowe
Spółka z Czosnowa chce też dotrzeć do Indii — nie będzie tam jednak produkować, lecz eksportować.
— To kierunek, w którym raczej nie patrzą polscy producenci, a nam wydaje się bardzo atrakcyjny — z dużą liczbą bogacących się klientów. Nasz dział badań i rozwoju pracuje nad specjalnymi formułami na ten rynek, bo inne są tu potrzeby konsumentów — mówi Joanna Draniak-Kicińska.
Spółka ma obecnie 3,2 tys. aktywnych klientów — salonów kosmetycznych, które zrobiły zakupy w ciągu ostatniego kwartału. Poza produkcją pod własną marką trudni się white label — od opracowania kosmetyku dla innych kosmetycznych graczy do jego wyprodukowania. Ta część biznesu stanowiła w zeszłym roku około 15 proc. przychodów sięgających 16 mln zł.
OKIEM EKSPERTA
Prawo i wyczucie
BLANKA CHMURZYŃSKA-BROWN
dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego
Produkcja w USA to odważne, ciekawe i zupełnie nowe posunięcie. Producenci, którzy chcą sprzedawać na tamtym rynku, napotykają na problemy dwojakiego rodzaju. To różnice legislacyjne i cła — kosmetyki zawierające substancje aktywne wymagają rozszerzonych badań klinicznych i podlegają bardzo złożonemu procesowi regulacji, bo są traktowane jak produkty apteczne (kosmetyki kolorowe są traktowane tak samo jak w prawie europejskim, co ułatwia eksport). Produkcja na miejscu znosi tę barierę. Obecność na miejscu ułatwia też rozwiązywanie innych problemów — z pozycjonowaniem i sprzedażą na lokalnym rynku — zapewniając wygodniejszy dostęp i lepsze wyczucie.