Barroso chce się dobrać do złota

Michał Wróblewski
opublikowano: 2013-07-04 11:28

Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso ogłosił powołanie grupy ekspertów, która przeanalizuje sprawę wprowadzenia wspólnych obligacji strefy euro i utworzenia funduszu oddłużeniowego.

Miałoby to na celu zwiększenie nadzoru nad krajami, których problemy finansowe mogą zagrozić całej strefie euro. Inaczej mówiąc, silniejsi będą kontrolować słabszych.
Wprowadzenie wspólnych euroobligacji dla wszystkich członków strefy euro nie rozwiąże kryzysu, a nawet go pogłębi. Barroso i jego panel ekspertów powinni najpierw podsumować sprawę z wprowadzeniem euro, którego wprowadzenie przyniosło więcej kłopotów niż korzyści. Próba narzucenia euro całej Europie nie zdaje egzaminu. Każdy kraj funkcjonuje inaczej i nie da się ot tak narzucić wszystkim jednej waluty. Jedna waluta i jeden bank centralny oraz wspólne przepisy fiskalne dla zupełnie różnych narodów - to się nie sprawdza. Tym bardziej, że euro nie ma solidnych podstaw. Tak samo wspólne euroobligacje nie mają większego sensu, bo wtedy wszystkie kraje Eurolandu pod względem finansowym musiałby stać się w zasadzie jednym państwem, co oznacza utratę suwerenności.

Spójrzmy teraz na włoskie obligacje, które odzwierciedlają słaby stan gospodarki tego kraju, a z drugiej strony mamy obligacje niemieckie z rekordowo niskim oprocentowaniem, ponieważ ich gospodarka radzi sobie lepiej. Jednak większość krajów strefy euro nie radzi sobie tak dobrze. Kiedy wprowadziłoby się wspólne obligacje, to ogólny poziom byłby słabiutki, a do tego zmierza małymi kroczkami Komisja Europejska. Oberwałoby także euro. Zresztą cała Europa pogrążona jest w kryzysie i obligacje poszczególnych krajów będą coraz mniej wartościowe, więc nie ma tutaj mowy o użyczeniu wiarygodności finansowej przez mocniejsze państwa na rzecz tych słabszych.

To doprowadzi tylko do jeszcze większej przepaści między słabszymi państwami a tymi mocniejszymi. Najprawdopodobniej KE i EBC upatrują w euroobligacjach nowego sposobu na drukowanie euro, co stanowi obecnie standardową walkę z kryzysem na świecie oraz głębszą integrację finansową, aby przejąć całkowitą kontrolę nad finansami grupy.

Ustanowienie funduszu oddłużeniowego to kolejny pomysł rodem z kapelusza przeciętnego komiwojażera. Do owego funduszu transferowano by długi krajów Eurolandu przekraczające 60% pułap. Państwa strefy euro byłyby zobowiązane spłacić długi w ciągu 20-25 lat, a zabezpieczeniem byłyby ich rezerwy walutowe i rezerwy złota. Przy dzisiejszej skali zadłużania się większości krajów Europy, żaden z nich nie da rady spłacić długów w 25 lat, to matematycznie niemożliwe. Prędzej można spodziewać się awansu polskiej reprezentacji piłki nożnej na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Brazylii.

Dzięki uchwaleniu tego funduszu KE i EBC wykopią sobie oficjalny tunel pod sejfami państw członkowskich i dokonają grabieży. Mam tu na myśli przede wszystkim złoto, które jest ostatnią deską ratunku dla wielu krajów takich jak Włochy, Hiszpania czy Portugalia. Jeśli dług nie zostanie spłacony, to całe złoto powędruje pod młotek, zostanie sprzedane i rozdzielone na kolejne bailouty lub jeszcze gorzej. Barroso dobrze wie, że system finansowy jest w poważnych tarapatach oraz, że kryzys może skończyć się dużymi zmianami w systemie. Zdaje sobie sprawę z coraz ważniejszej roli złota w światowych finansach. Ustanowienie funduszu oddłużeniowego może być jednym z pierwszych kroków do zdobycia kontroli nad zasobami złota Eurolandu.

Większa integracja finansowa państw strefy euro nie przynosi żadnych pozytywnych rezultatów, tylko umacnia strefę w jej problemach. Euroobligacje i fundusz oddłużeniowy zaszkodzą wielu krajom członkowskim zamiast im pomóc. Poszczególne kraje powinny wziąć sprawy we własne ręce, być może nawet przemyśleć opuszczenie strefy euro, aby nie utracić suwerenności i przetrwać. Obecny kryzys finansowy to coś znacznie poważniejszego niż kłopoty Grecji, które za jakiś czas znów wrócą na pierwsze strony gazet.

Pamiętaj, weź kontrolę nad swoimi finansami  i postaw czoła kryzysowi!