Bitcoin nie bawi się w fundamenty. Drożeje mimo słabych wieści

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2023-10-03 20:00

Informacje płynące z rynku nie wspierają notowań największej kryptowaluty. Mimo to nastroje inwestorskie są niezłe, a kurs zaliczył istotną zwyżkę.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czemu ostatnia zwyżka cenowa bitcoina była zaskoczeniem
  • jak kurs kryptowaluty zachowywał się w ubiegłym kwartale
  • co dotychczas miało największy wpływ na notowania
  • dlaczego największa nadzieja inwestorów może się nie zrealizować
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Z powodu coraz większego powiązania kryptowalut z rynkami finansowymi zarówno inwestorzy, jak eksperci starają się w zgodzie z tradycyjnymi zasadami giełdowymi interpretować ruchy na kursie bitcoina. Dotychczas takie podejście miało sens, natomiast obecne wydarzenia przypominają, że nadal mowa o aktywie, które rządzi się swoimi prawami.

Zaskakujący ruch

Kurs bitcoina mocno rozpoczął październik, podnosząc się o około 5 proc. — do 28,3 tys. USD, najwyższego poziomu od sześciu tygodni. Istotnie podskoczył wolumen obrotu, widać spory napływ kapitału na rynek. Drożeją niemal wszystkie kryptowaluty — ether, litecoin czy solana.

3 października ma się rozpocząć proces sądowy Sama Bankmana-Frieda, byłego prezesa upadłej giełdy kryptowalut FTX. Inwestorzy liczą, że wkrótce uda się zamknąć historię bankructwa, które doprowadziło do historycznego spadku ceny bitcoina i podminowało zaufanie do całego rynku. Rozpoczęła się już wyprzedaż aktywów spółki, więc wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Nie jest to jednak główny powód optymizmu. Większość komentatorów uważa, że znaczenie mają przede wszystkim dane historyczne — w przeszłości październik był bardzo dobry dla rynku kryptowalut. Przez ostatnie cztery lata z rzędu bitcoin zamykał 10. miesiąc roku na plusie. Pojawiło się więc oczekiwanie, że tym razem będzie podobnie.

— Dla rynku kryptowalut, podobnie jak dla rynku akcji, październik jest miesiącem rozpoczynającym kwartalny wzrost lub tzw. miesiącem krachów. Sezonowość odgrywa istotną rolę psychologiczną i w przypadku bitcoina przy innych pozytywnych wydarzeniach może napędzić wzrosty — mówi Eryk Szmyd, analityk XTB.

Można jednak polemizować z tym, czy rzeczywiście pod względem fundamentalnym sytuacja na rynku jest na tyle dobra, aby uzasadniać wzrost ceny kryptowaluty — w końcu nie bez powodu III kw. 2023 bitcoin zamknął pod kreską. Kiedy takie kwestie jak proces Sama Bankmana-Frieda czy osłabianie się dolara pomagają, to dotychczasowa największa nadzieja na razie zawodzi.

Tego oczekiwano

W czerwcu 2023 r. plan utworzenia pierwszego ETF inwestującego bezpośrednio w bitcoina ogłosił m.in. BlackRock, jedna z największych na świecie firm zarządzających aktywami, która w swojej historii tylko raz spotkała się z odmową regulatorów dotyczącą wprowadzenia nowego produktu inwestycyjnego. Wszystko więc wskazywało, że dojdzie do przełomu, który odmieni losy kryptowalut. Spekulowano, iż w przypadku udostępnienia na tradycyjnym rynku finansowym funduszy inwestujących w bitcoina w krótkim terminie można spodziewać się kolosalnego napływu kapitału, a w długim kompletnej odmiany wizerunku rynku kryptowalut, przywrócenia mu wiarygodności.

Teoria zaczęła się sypać

Od początku oczekiwano, że decyzja w sprawie utworzenia ETF inwestujących bezpośrednio w bitcoina pojawi się najwcześniej w 2024 r. Amerykańscy regulatorzy muszą dokonać kilku istotnych formalności. Jedną z nich jest oficjalna akceptacja wniosków złożonych przez firmy zarządzające aktywami. Chodzi o to, czy zostały poprawnie wypełnione i zawierają wszystkie potrzebne informacje.

SEC (Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd) kilkakrotnie już przekładała termin stwierdzenia zgodności wniosków z prawem — miała podać oficjalną decyzję w połowie października, ponownie jednak dokonała przesunięcia terminu, tym razem na koniec tego miesiąca. Nic więc dziwnego, że kwestię wprowadzenia nowych ETF przestano uważać za pewnik.

— Rynek nadal traktuje wprowadzenie ETF opartych na bitcoinie jako prawdopodobny powód nowej hossy. Prawdą jest jednak, że zaakceptowanie wniosków BlackRocka czy innych firm w obecnej formie byłoby dużym zaskoczeniem. Utworzenie nowych wehikułów jest możliwe, natomiast będzie wymagało zmiany dotychczasowych wniosków — mówi Eryk Szmyd.

Już ponad miesiąc temu pojawiły się pierwsze przesłanki, iż o nowe wehikuły będzie trudniej niż oczekiwano. SEC, do której należy ostateczny głos w sprawie bitcoinowych ETF, zaangażowała się w batalię prawną z licznymi przedstawicielami rynku kryptowalut. W jej ramach złożyła do sędzi federalnej formalną prośbę o pozwolenie na odwołanie się od jej orzeczenia wskazującego, że stworzony przez Ripple Labs token XRP nie jest papierem wartościowym, ponieważ dostęp do niego ma szeroka publika.

Może jednak się okazać, że największą przeszkodą nie jest kwestia tego, czy bitcoin jest papierem wartościowym. W ubiegłym tygodniu Gary Gensler, przewodniczący SEC, przyznał przed Senatem, że problemem raczej jest to, że trudno zweryfikować, czy ruchy na kursie kryptowaluty nie zostały poddane manipulacji. Nie ma też na rynku podmiotu, który mógłby to kontrolować.

— Z treści wniosków złożonych przez firmy wynika, że każda z nich miałaby wraz z giełdą Coinbase pełnić nadzór nad rynkiem bazowym bitcoina. Tymczasem amerykański regulator ma spore wątpliwości co do firmy Coinbase — w przeszłości kilkakrotnie ścierał się z nią na gruncie prawnym. Nie ma też za bardzo alternatywy. W grę wchodzi EDX Markets, giełda wspierana m.in. przez Citadel, Fidelity czy Charles Schwab. Na razie nie brano jednak pod uwagę jej kandydatury — dodaje Eryk Szmyd.

Droga do emisji wymarzonych ETF się wydłuża, a mimo to bitcoin drożeje. Trudno w takiej sytuacji zrozumieć, co rzeczywiście ma wpływ na jego notowania i jaka interpretacja dotychczasowych zmian kursów jest słuszna.