Brexit nie wystraszył

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2016-06-30 22:00

Resort finansów zamierza sprzedawać obligacje zgodnie z planem. Po referendum na Wyspach sytuacja wróciła do normy, a inwestorzy na zakupy

Dni przed głosowaniem nad przyszłością Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej upłynęły ministrowi finansów na przekonywaniu inwestorów, że jesteśmy gotowi na każdy scenariusz. Na wszelki wypadek zrezygnowano z jednego przetargu zamiany obligacji, który miał się odbyć tuż po referendum. Już w lipcu Ministerstwo Finansów (MF) zamierza kontynuować finansowanie długu, a sytuacja mu sprzyja.

Pierwszy test

Mimo sporej niepewności, jaka zapanowała po brexicie, warunki do sprzedaży papierów skarbowych są wyjątkowo korzystne. Europejski Bank Centralny nadal zamierza zalewać rynek pieniądzem, a według większości analityków, Fed nie będzie się spieszył z podnoszeniem kosztu pieniądza. Dlatego resort finansów nie zamierza zwlekać z finansowaniem potrzeb pożyczkowych i już 7 lipca zaoferuje inwestorom obligacje 2-letnie oraz zapadające powyżej 10 lat za 3-6 mld zł. Kolejna aukcja odbędzie się pod koniec miesiąca i podaż na niej będzie bardziej imponująca — 4-9 mld zł. „Powinni iść do przodu i dalej się finansować” — nie ma wątpliwości cytowany przez agencję Bloomberg Peter Schottmueller, szef rynków wschodzących w Deka Investment we Frankfurcie. Dlatego w III kw. MF zamierza sprzedać obligacje za 15-25 mld zł, chociaż tradycyjnie zostawia sobie furtkę, że w razie problemów plan może zweryfikować. To oferta niemal zgodna z oczekiwaniami rynku. Pośpiechu z finansowaniem nie ma, bo pokryte jest już 70 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych, sięgających 182 mld zł. Fiskus zgromadził ponadto solidne zaskórniaki — na rachunku budżetowym jest ok. 56 mld zł płynnych funduszy w złotym i walutach obcych.

— W ostatnich dniach widzimy silne umocnienie obligacji na rynku krajowym po zawirowaniach związanych z wynikiem referendum w Wielkiej Brytanii — obecnie rentowności są wyraźnie niższe niż przed głosowaniem — podkreśla Piotr Nowak, wiceminister finansów, i nie ma wątpliwości, że popytu na polskie papiery nie powinno zabraknąć. Resort opiera przekonanie na tym, że z wykupu obligacji i płatności odsetek na konta rynkowych graczy pod koniec lipca popłynie dodatkowe 14 mld zł.

Kapitał wraca

Mimo niepewności, która wciąż utrzymuje się wobec rynków wschodzących, i ryzyka, jakie czyha na sektor finansowy w Polsce w związku z rodzącą się w pałacu prezydenckim ustawą frankową, inwestorzy zagraniczni wciąż widzą biznes w naszym długu. Nawet słabe notowania, jakie mamy ostatnio u agencji ratingowych, tego nie zmieniają, chociaż rentowności nie są tak niskie jak kilka miesięcy temu. W maju nierezydenci dokupili papierów skarbowych za ponad 4 mld zł. Ich portfel jest wciąż niższy od stanu na koniec ubiegłego roku o ponad 14 mld zł, ale w ostatnich miesiącach kapitał nie ucieka znad Wisły. To głównie zasługa tego, że na tle wielu gospodarek mamy relatywnie wysokie stopy procentowe i wciąż dajemy zarobić przy umiarkowanym ryzyku. W maju zagranica, tak jak w poprzednim miesiącu, rezygnowała z obligacji zapadających w horyzoncie roku, ale zwiększyła zaangażowanie w te z datą wykupu za 2-7 lat (o 2,1 mld zł) i zapadające za co najmniej 7 lat (o 3,1 mld zł). Fiskus twierdzi, że w czerwcu trend został utrzymany. Nadal aktywne na zakupach są krajowe banki. To cały czas zasługa podatku bankowego, z którego dług sprzedawany przez fiskusa jest wyłączony. Od kiedy w lutym weszła nowa danina, banki kupiły obligacje za 41 mld zł, dwukrotnie więcej niż w 2015 r. Największe uznanie bankowców ma jednak dług krótkoterminowy, do którego nie ma sentymentu zagranica. © Ⓟ