Niemcy niecierpliwie wypatrują ożywienia w gospodarce, bo prawdziwego wzrostu — nie licząc wahań z okresu pandemii — nie widzieli od ośmiu lat. To oczekiwanie czuć w rozmowach z niemieckimi ekonomistami. Byłem kilka dni temu na forum polsko-niemieckim w Berlinie i obecni tam eksperci od gospodarki mówili, że już widać jakieś oznaki poprawy, ale istnieją poważne wątpliwości, czy są one trwałe.
W piątek Bundesbank, bank centralny Niemiec, opublikował półroczny raport makroekonomiczny, w którym zawarł dwie informacje — jedną złą i jedną dobrą. Zła jest taka, że oznaki poprawy widoczne w ostatnich miesiącach nie są trwałe i w dużej mierze wynikają z akumulacji zapasów przez amerykańskich klientów. Dobra wiadomość jest taka, że nadchodzący wzrost inwestycji publicznych pociągnie gospodarkę w górę. Wszystko zacznie się pod koniec tego roku.
Stagnacja Niemiec jest wyjątkowo długa. Według Bundesbanku bieżący rok będzie trzecim z rzędu bez dodatniej dynamiki PKB, patrząc w ujęciu średniorocznym. Według najnowszej prognozy realny poziom PKB tego kraju w ostatnim kwartale 2025 r. ma być zaledwie o 0,5 proc. wyższy niż na początku 2019 r. Ten wynik dobrze jest porównać z tym, co w analogicznym czasie osiągnęły inne kraje: Polska (+20 proc.), USA (+15 proc.), Francja (+5 proc.) czy Włochy (+6 proc.). Nawet Japonia rosła szybciej (+1,2 proc.).
Ożywienie opóźni wojna handlowa. Ekonomiści banku centralnego uważają, że wzrost eksportu Niemiec widoczny w I kw. szybko wygaśnie i do końca roku eksport będzie spadał. Co gorsza, niepewność związana z warunkami handlowymi negatywnie wpłynie na inwestycje firm. Lepiej od oczekiwań kształtuje się konsumpcja i inwestycje mieszkaniowe gospodarstw domowych, ale na razie to za mało, by zniwelować efekt zawirowań w handlu międzynarodowym.
Przełom ma przyjść na przełomie lat 2025/26, kiedy w życie zaczną wchodzić nowe wydatki infrastrukturalne i obronne rządu Friedricha Merza. W tym zakresie analiza Bundesbanku jest bardziej bycza niż inne dotychczasowe raporty. Przewiduje wzrost deficytu fiskalnego kraju z 2,3 proc. PKB w tym roku do 4 proc. w 2027 r. — większy, niż prognozowała Komisja Europejska. Inwestycje publiczne mają od przyszłego roku rosnąć w tempie ponad 9 proc. rocznie. Do tego mają dojść cięcia podatków w wysokości około 0,5 proc. PKB.
Stymulacja fiskalna ma sprawić, że dynamika PKB wejdzie na poziom 0,3 proc. w ujęciu k/k, tym samym będzie zmierzać do 1,2 proc. r/r. Będzie to zbliżone do długookresowej średniej.
Aczkolwiek warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz, kiedy niemiecki bank centralny widzi ożywienie tuż za rogiem. W poprzednich rundach prognostycznych też tak było i te prognozy się nie sprawdzały. Tak naprawdę teraz nadchodzi test dla niemieckiej gospodarki, czy w ogóle jest w stanie w nowych, trudnych warunkach na świecie przestawić swoje mechanizmy rozwojowe z eksportu na inwestycje krajowe. Czy Niemcy swoje oszczędności będą chcieli lokować w krajowych projektach. Najbliższe kwartały to pokażą. Jak restart się nie uda, wzrośnie poczucie cywilizacyjnego regresu tego kraju.