Polscy dłużnicy, pora zacząć szukać zaskórniaków na spłatę wierzytelności — wczoraj notowany na GPW Cash Flow podpisał list intencyjny z luksemburskim Fundmanem. O ile spółki do 9 listopada dogadają się co do skali zaangażowania finansowego, jeszcze w tym roku mogą wystartować ze wspólnym skupem wierzytelności korporacyjnych.
— Fundman to luksemburska spółka, której zadaniem jest wyłącznie zarządzanie funduszami sekurytyzacyjnymi. To wehikuł, za którym stoją fundusze inwestycyjne, m.in. amerykańskie, które chcą inwestować spore kwoty w tzw. distress assets, także w Polsce. Amerykanie wyłożyliby pieniądze i weryfikowali inwestycje, ale wyborem i skupem wierzytelności w Polsce zajmowalibyśmy się my. Wartość tego przedsięwzięcia mogłaby sięgnąć 10 mln USD, my mielibyśmy zapewnić 20-50 proc. tej kwoty. Negocjacje jeszcze trwają — mówi Grzegorz Gniady, prezes Cash Flow. Spółka ma trzy pomysły na sfinansowanie swojej części przedsięwzięcia.
— Rozważamy nową emisję akcji, z której chcielibyśmy pozyskać 10 mln zł. Możemy też wyemitować kolejne obligacje, co robimy cyklicznie, albo ewentualnie skorzystać z funduszy pozyskanych z windykacji części naszych aktywów — mówi Grzegorz Gniady. Jeśli spółki osiągną porozumienie, wspólne skupowanie długów wystartuje jeszcze w tym roku.
— Pierwsze zakupy mogłyby nastąpić w grudniu, zwłaszcza że banki będą wtedy czyścić bilanse przed końcem roku — uważa prezes Cash Flow.
Grzegorz Gniady jest też dużym akcjonariuszem spółki: ma 32,85 proc. akcji. Więcej kontroluje tylko zarejestrowana na Cyprze spółka Tarisso Investments (38 proc.). Przez pierwsze trzy kwartały tego roku Cash Flow miał 8,2 mln zł przychodów i 2,4 mln zł zysku netto.
— Dziś w naszym portfelu są wierzytelności warte 162 mln zł i sądzę, że dzięki współpracy z Fundmanem moglibyśmy powiększyć tę kwotę nawet trzykrotnie. Prowadzimy też rozmowy o podobnej współpracy z polskimi firmami, ale rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły — mówi Grzegorz Gniady.