Problemy, z którymi zmagają się Chiny od początku pandemii, nie maleją, a wybór Xi Jinpinga, gorącego zwolennika nielubianej przez inwestorów polityki “zero covid” nie rozgoni chmur nad akcjami spółek z kontynentu. Nie tak miało być. Na 2022 r. prognozowano całkowitą odbudowę chińskiej gospodarki po dwóch latach walki z pandemią koronawirusa. Oczekiwano, że przemysł zacznie działać pełną parą, rynek nieruchomości podnosić z kryzysu, a transport upłynni. Wzrost podaży i popytu z Państwa Środka miał mieć istotny wpływ na kondycję globalnej gospodarki i ceny wielu aktywów.
Już dane w I kwartale 2022 r. zapowiadały, że na przebudzenie "chińskiego smoka” przyjdzie poczekać dłużej. Większość sektorów i branż spowalniały powracające lockdowny, wynikające z polityki Xi Jinpinga, przewodniczącego ChRL. Skupił się on na całkowitym zwalczaniu pandemii, nawet skutkiem wzrostu gospodarczego. Z każdym kolejnym miesiącem bieżącego roku stawało się jasne, że cel dla PKB wynoszący 5,5 proc., postawiony przez chińskich ekonomistów, stał się niemożliwy do osiągnięcia. Obniżka stóp procentowych, pożyczki dla deweloperów i inne narzędzia służące do stymulacji gospodarki nie dały zamierzonego efektu.

- Cel dla dynamiki PKB na poziomie 5,5 proc. w tym roku jest nierealny. Balastem nieprzerwanie będą koronawirusowe obostrzenia oraz fatalny stan rynku nieruchomości, który nie może już liczyć na dużo większe wsparcie. Panaceum zapewne stanie się dalsze luzowanie fiskalne. Położenie chińskich władz jest na tym polu bardzo trudne, ponieważ jego skala musi być na tyle znacząca, by wesprzeć wzrost, ale jednocześnie nie rozdmuchać deficytu budżetowego - mówi Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Najnowsze dane - za wrzesień i III kwartał 2022 r. - tylko utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że gra pod otwarcie Chin jest coraz bardziej ryzykowna. O 6,3 proc. r/r wzrosła aktywność przemysłowa, a wraz z nią PKB (o 3,9 proc. r/r), jednak rynek nieruchomości nadal trawił kryzys. Ceny nowych domów w miastach spadły o 0,28 proc. m/m, a liczba transakcji na rynku wtórnym zmalała o 15 proc. r/r
Kulała również sprzedaż detaliczna, która wzrosła tylko o 2,5 proc. r/r, znacznie poniżej oczekiwań. Nie powinno to jednak dziwić, biorąc pod uwagę nastroje społeczne - konsumenci mocno ograniczają wydatki, zarówno w związku z lockdownami, jak i rosnącym bezrobocie oraz niepewnością co do przyszłości. Zszokował eksport, który wzrósł tylko o 5,7 proc. r/r i był o o 1,4 proc. mniejszy niż w sierpniu.
Tak już będzie
Najważniejszym wnioskiem, który inwestorzy wyciągnęli z danych jest to, że pandemia koronawirusa nadal ma kluczowy wpływ na liczne gałęzie chińskiej gospodarki. Nabrało to znaczenia wraz z wyborem Xi Jinpinga na trzecią kadencję jako sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin. Polityk za wszelką cenę próbujący zwalczyć zakażenia koronawirusem i otoczył się sojusznikami, którzy w ramach zespołu odpowiedzialnego za politykę gospodarczą będą realizować jego cel.
Wszelkie wątpliwości co do determinacji rządzących rozwiały kolejne w tym tygodniu nowe obostrzenia, tym razem wprowadzone w dystrykcie Haizhu zaraz po zakończeniu XX zjazdu Komunistycznej Partii Chin. Szkoły podstawowe i średnie zostały zamknięte do odwołania, tymczasowo ograniczono pracę restauracji.
Zważając na położenie Haizhu, leżącego w samym centrum 19-milionowej aglomeracji Guangzhou, stanowiącej istotny ośrodek przemysłowy, nie dziwi paniczna wyprzedaż chińskich akcji. W poniedziałek indeks giełdy w Hongkongu - Hang Seng - zanurkował o 6,5 proc., a najbardziej przeceniony sektor technologiczny o 7 proc. Akcje takich gigantów jak Alibaba Group, Maituan i Tencent, potaniały o 10 proc.
- Kongres KPCh dał odpowiedź na pytanie, w którym kierunku Chiny będą podążać podczas trzeciej kadencji Xi Jinpinga. Przekaz nie napawa optymizmem, gdyż patrząc przez pryzmat historii, obecnemu przewodniczącemu wydaje się być bliżej do Mao Zedonga niż Deng Xiaopinga, Jeżeli te obawy się potwierdzą, to akcje chińskie ucierpią w długim terminie, ponieważ gospodarki socjalistyczne i autorytarne nie stanowią z reguły dobrego kierunku inwestycyjnego – mówi Radosław Piotrowski, prezes Rock Solid Investments.

Dalekosiężne skutki
O tym, jak duży wpływ mają Chiny na rynki światowe, inwestorzy przekonują się od dłuższego czasu. W pierwszej kolejności ospały przemysł tego państwa jest problemem rynku surowców, który mimo sporego napięcia odczuwa ograniczony popyt. Przed pandemią Chiny były jednym z największych importerów ropy, gazu i metali. Teraz, przy zamykanych fabrykach i kryzysie deweloperskim, zapotrzebowanie jest znacznie niższe, co odbija się na cenach.
Zaraz po zakończeniu kongresu KPCh i publikacji danych za wrzesień 2022 r. taniały miedź, stal i aluminium, jednak one borykają się z globalnym nasyceniem i wysokimi zapasami. Zaskakuje natomiast wyprzedaż ropy, która nie może narzekać na nadpodaż. Mimo planowanego ucięcia produkcji OPEC+ i zapotrzebowania wynikającego z deficytu gazu w Europie kurs brentu spadł w poniedziałek do 90 USD za baryłkę.

Obniżkę zaliczył również indeks MSCI AC Asia Pacific, mimo wzrostu na giełdzie w Korei Południowej i Australii. Spadał również MSCI Emerging Markets, oparty na notowaniach z rynków wschodzących, takich jak Polska, ale zdominowany jednak przez Chiny.
- Nic nie wskazuje na to, aby chińska gospodarka w najbliższych miesiącach miała przyspieszyć i tym samym wesprzeć postrzeganie rynków wschodzących. Jeśli kapitał zacząłby płynąć w ich kierunku, to prędzej ze względu na perspektywę hamowania inflacji w gospodarkach rozwiniętych i zakończenie cyklu zacieśniania przez Fed na początku 2023 r. Na razie jednak nie widać końca wyprzedaży obligacji skarbowych, więc także ten czynnik działa na niekorzyść walut i aktywów - mówi Bartosz Sawicki.