Czego się bać w październiku: Sześć dopustów, które wycisną krwawe piętno

AdS
opublikowano: 2007-09-28 00:00

1. Złotej polskiej jesieni. Bo oblepieni babim latem będziemy, brnąc po kolana w liściach, wpadać dla relaksu w kałuże. A to się podoba tylko poetom.

2. Grzybobrania. Grzyby są trudniejsze do wytropienia niż układ warszawski, gdański i wiedeński razem wzięte. I bardziej zdradliwe niż Antoni Mężydło wobec Jarosława Kaczyńskiego.

3. Billa Gatesa. Bo przegrał w procesie z Komisją Europejską prawie pół miliarda euro. No i będzie musiał się odkuć. A to może oznaczać, że historia okienek nie skończy się na Viście…

4. Studentów. Bo rozpoczyna się rok akademicki i ściągną tłumnie do miast. No i wtedy Warszawa się zakorkuje. Na dobre.

5. Alana Greenspana. Bo dopóki był na państwowej posadzie raczej uspokajał emocje inwestorów, na prywatnej zaś — szarpie nerwy. A październik nie jest już miesiącem oszczędności, tylko korekty.

6. Wyborów. Niby normalna demokratyczna procedura, a zawsze kiedy trzymamy kartkę nad szczeliną urny wyborczej, nie możemy się oprzeć wrażeniu, że nieszczęście wisi w powietrzu.