PRAGA (Reuters) - W środę ponownie rozgorzał spór pomiędzy czeskim bankiem centralnym (CNB) a rządem Milosa Zemana. Premier powiedział bowiem, że jego gabinet wspomoże wysiłki banku mające na celu deprecjację korony, ale tylko wtedy, gdy CNB obniży stopy procentowe o 25 punktów bazowych.
Wiosną w Czechach odbędą się wybory i partia Zemana jak na razie przegrywa w sondażach.
"Nie jestem przeciwny temu, by przychody z prywatyzacji nie wpływały na rynek (...) z drugiej jednak strony będę działać jedynie pod warunkiem, że CNB nie będzie sabotował polityki rządu, mającej na celu utrzymanie wzrostu gospodarczego" - powiedział Zeman w wywiadzie dla czeskiej agencji informacyjnej CTK.
CNB obniżył 29 listopada główną stopę procentową do 4,75 procent, co oznacza że jest ona obecnie najniższa w historii.
Bank centralny uznał wypowiedź Zemana za niestosowną i zapewnił, że nie będzie ona miała wpływu na jego politykę.
"Bank centralny uważa to oświadczenie za niefortunne" - podano w komunikacie wydanym przez bank.
"Bank centralny zapewnia jednocześnie, że żadne wypowiedzi polityczne nie będą miały wpływu na jego decyzję" - napisano dalej.
W ostatnich tygodniach korona umacniała się wobec innych walut, ponieważ inwestorzy liczą, że w przyszłym roku na rynek wpłyną znaczne przychody z prywatyzacji.
Bank centralny stara się opracować program, który zminimalizowałby wpływ przychodów prywatyzacyjnych na rynek walutowy w Czechach.
Zdaniem analityków wypowiedź Zemana nie grozi niezależności banku centralnego, który kilkakrotnie udowadniał, że potrafi bronić swej pozycji.
Stanowisko premiera może jednak w zncznym stopniu utrudnić wypracowanie kompromisu pomiędzy rządem i bankiem i w efekcie uniemożliwić stabilizację na rynku walutowym.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 97 00, fax +48 22 653 97 80, [email protected]))