Diler Seata zniszczony przez państwo. Mógł stracić nawet 162 mln zł

Jarosław KrólakJarosław Królak
opublikowano: 2023-09-06 20:00

Biegły sądowy oszacował kwotę za zniszczenie wałbrzyskiego dilera Seata. Państwo może za to zapłacić słony rachunek.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie straty mógł ponieść diler Seata na skutek ataku służb państwowych
  • jak wygląda jego 23letnia walka o sprawiedliwość i odszkodowanie
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W 2000 r. 80 funkcjonariuszy Straży Granicznej w kominiarkach i z ostrą bronią wpadło do salonu Seata w Wałbrzychu, należącego do firmy Marka Kubali, liczącego się gracza na lokalnym rynku. Natychmiastowy areszt, upadek wizerunku w mediach, utrata zaufania banków i kontrahentów spowodowały upadek firmy. Uniewinniony od 23 lat walczy o sprawiedliwość. Za niesłuszny areszt i utratę firmy uzyskał w sądach... 153 tys. zł (szczegółowy opis sprawy w ramce). Teraz w nowym procesie cywilnym biegły sądowy z zakresu ekonomii i zarządzania wycenił straty poniesione przez firmę Marka Kubali, a państwo może zapłacić słony rachunek.

Historia wałbrzyskiego dilera

Marek Kubala zaczął działać jako diler Seata w Wałbrzychu 1 stycznia 2000 r. Tylko w pierwszym roku sprzedał 300 samochodów. Jego zdaniem państwowe służby dokonały nalotu na jego firmę po donosie. Były zainteresowane jego wcześniejszym biznesem, z drugiej połowy lat 90., którym był import pojazdów z USA i Kanady. 13 grudnia 2000 r. Straż Graniczna skuła go w kajdanki, a prokuratura postawiła mu wiele zarzutów, m.in. przemyt aut, korupcję, posługiwanie się fałszywymi badaniami technicznymi pojazdów, zaniżanie wartości celnej oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Przez te przestępstwa skarb państwa miał stracić 450 tys. zł. Marek Kubala trafia za kratki na ponad dwa tygodnie. Gdy wyszedł, jego biznes już się sypał. Salon samochodowy stał pusty, zniknęły auta i wyposażenie. Banki domagały się natychmiastowej spłaty kredytów i przystąpiły do windykacji. Firma szybko padła. Po siedmiu latach procesu Marek Kubala został uniewinniony.

Państwo zawiniło, podatnik zapłaci

Biegły powołany przez Sąd Okręgowy w Sieradzu wyliczył, że gdyby moja firma nie została zniszczona w 2000 r. atakiem na mnie i bezpodstawnym aresztowaniem i działałaby do dziś, uniknęłaby utraty przynajmniej 29 mln zł. To jest wariant najbardziej pasywny, gdyby nie rozwijała się dynamicznie, funkcjonując na niskim poziomie biznesu. Natomiast w wariancie dynamicznego rozwoju biegły oszacował straty na około 160 mln zł. Ta ekspertyza bardzo mnie satysfakcjonuje, gdyż odzwierciedla poniesione przez moją firmę realne straty składników niematerialnych, utratę dochodów i poniesione szkody. Jest o tyle ważna, że wydał ją biegły ustanowiony przez sąd z listy biegłych. To olbrzymi walor. Tę opinię i inne dowody wkrótce będzie oceniał sąd — mówi PB Marek Kubala.

„Biegły swoje analizy i wyliczenia — oszacowanie wartości utraconych składników niematerialnych PHU Marek Kubala, wartości szkody z tytułu utraty składników niematerialnych, wysokości utraconych korzyści w postaci dochodów — oparł na założeniu, że zatrzymanie powoda 13 grudnia 2000 r. i następnie tymczasowe aresztowanie doprowadziło do braku możliwości kontynuowania działalności operacyjnej we wszystkich prowadzonych liniach biznesowych Seat” – czytamy w opinii biegłego.

Jego wyliczenia biorą pod uwagę różne warianty warunków, w jakich hipotetycznie mogłaby działać firma i jej skalę rozwoju. W wariancie najbardziej optymistycznym biegły skonkludował: „Na podstawie przeprowadzonych analiz podsumowanie utraconych dochodów z tytułu prowadzenia przedsiębiorstwa PHU Marek Kubala przedstawia się następująco: 162,3 mln zł — skapitalizowana wartość utraconych dochodów przed opodatkowaniem na dzień 30 kwietnia 2023 r. przy stopie kapitalizacji kosztu kapitału własnego (założenie aktywny przedsiębiorca)”.

23 lata życia w plecy

O tym, że aresztowanie Marka Kubali było bezpodstawne, orzekł w 2016 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Były biznesmen uzyskał też od tego sądu zadośćuczynienie za niesłuszny areszt — jego wysokość to 153 tys. zł. Nie wydał on wyroku w zakresie odszkodowania za zniszczenie firmy, sugerując byłemu biznesmenowi ścieżkę procesu cywilnego. Co ważne — wrocławski sąd karny nie zostawił suchej nitki na działaniach organów państwa. „Ta sprawa chwały wymiarowi sprawiedliwości nie przynosi. Żeby nie było cienia wątpliwości, Pan Marek Kubala został pokrzywdzony bezprawnym działaniem organów ścigania, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. W związku z tym, że została wyrządzona krzywda, Sąd Apelacyjny wyraża głębokie ubolewanie i przeprosiny ...” — stwierdzili sędziowie.

Pozew cywilny przeciwko państwu o odszkodowanie Marek Kubala wniósł w 2017 r. Domagał się 30 mln zł plus odsetki.

— Do sądu cywilnego wystąpiłem o taką kwotę w 2017 r., bo odstąpiłem od dochodzenia strat związanych z kredytami bankowymi. Liczę, że sąd wyda sprawiedliwy wyrok za zniszczenie mojej firmy i odebranie mi przez państwo polskie 23 lat życia — mówi Marek Kubala, dodając, że na procesy wydał już setki tysięcy złotych.

Przykłady sądowej rzeczywistości

- MCI Management 15 lat walczył o odszkodowanie za straty na akcjach JTT Computer, firmy zniszczonej błędnymi decyzjami skarbówki. Fundusz szacował swoje straty na około 29 mln zł. Sytuacja w procesie zmieniała się jak w kalejdoskopie. Sądy apelacyjne dwukrotnie przyznawały MCI odszkodowanie wysokości około 50 mln zł. Sprawa trzykrotnie trafiała do Sądu Najwyższego, który uchylał wyroki korzystne dla byłego akcjonariusza JTT. Ostatecznie w 2021 r. fundusz dostał 2,2 mln zł odszkodowania i odsetki od 2006 r. Łącznie otrzymał około 5 mln zł.

- CD Projekt także 15 lat walczył o odszkodowanie za zniszczenie przez fiskusa firmy Optimus. Twórca „Wiedźmina” żądał 36 mln zł zadośćuczynienia. Sytuacja procesowa również zmieniała się jak w kalejdoskopie. Finalnie w 2021 r. wyrokiem Sądu Najwyższego CD projekt otrzymał 1,1 mln zł odszkodowania plus odsetki. Łącznie uzyskał ponad 2 mln zł.

- Marek Isański 8 lat walczył w sądach o najwyższe w historii odszkodowanie za zniszczenie firmy (Towarzystwo Finansowo-Leasingowe) przez organy skarbowe. Domagał się około 800 mln zł. Sądy ostatecznie nie przyznały mu żadnego zadośćuczynienia, gdyż uznały, że jego roszczenie się... przedawniło. Były biznesmen nie zgadza się z tym i wniósł sprawę do Sądu Najwyższego. Ten niedawno przyjął ją do rozpoznania, co były przedsiębiorca odczytuje jako uznanie, że jego roszczenie nie jest przedawnione i zostanie merytorycznie rozpoznane. Oczekuje na termin rozprawy.

Mocny atut
Łukasz Bernatowicz, radca prawny, prezes Związku Pracodawców BCC

Jeżeli opinia została wydana przez biegłego z sądowej listy biegłych, to jest to silny dowód na korzyść powoda, w tym przypadku przedsiębiorcy skrzywdzonego przez bezpodstawne działania organów państwa. Oczywiście sąd będzie oceniał te opinię, tak samo jak pozostałe dowody w sprawie. Do kontrataku zapewne przystąpi Prokuratoria Generalna, która będzie opinię biegłego podważać albo nawet wniesie o wydanie kolejnej. Życzę skrzywdzonemu przedsiębiorcy sprawiedliwego wyroku odszkodowawczego, lecz raczej nie spodziewam się wysokiego zadośćuczynienia za straty. Polskie sądy nie są przygotowane do zasądzania wysokich odszkodowań. Wynika to z wielu powodów. Niewątpliwie należy powrócić do odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje, które krzywdzą obywateli i firmy. Bez tego nie ma szans na uniknięcie takich sytuacji. Niestety obecna władza idzie w odwrotnym kierunku, a mianowicie wdrażania przepisów o urzędniczej bezkarności.