Bolączką przedsiębiorstw zajmujących się handlem złotem była niska rentowność. Sytuacja może się pogorszyć, bowiem wśród dilerów rozgorzała wojna cenowa. Jedno z naszych źródeł twierdzi, że tylko w I kw. marże spadły o 1-3 pkt. proc. Kto zaczął cenową rywalizację?
Winnego oczywiście nie ma: duzi graczewskazują na mniejszych, ci — na największych.
— Zauważyliśmy wojnę cenową. Rynek nasyca się dostawcami. W efekcie spadają ceny. Skorzystają na tym klienci — mówi Rafał Wojda, wiceprezes ds. sprzedaży Mennicy Wrocławskiej, należącej do Grupy Trinity.
Spółka, zajmująca się obrotem metalami szlachetnymi (głównie złotem, srebrem i brylantami), powstała, gdy zaczęła rosnąć popularność inwestycji alternatywnych.
— Nowi gracze o krótkim stażu, chcąc zaznaczyć obecność, decydują się na obniżenie marży. Nie mają niczego innowacyjnego do zaproponowania, kopiują sprawdzone rozwiązania i starają się je wdrożyć taniej. To znana praktyka nie tylko w naszej branży — mówi Filip Fertner, członek zarządu Inwestycje Alternatywne Profit. Jego zdaniem, końcowy odbiorca wcale nie musi na tym zyskać, bo wraz z marżą spadnie poziom usług. Do wojny nie chce przyłączać się Grupa Mennice Krajowe (GMK), sprzedająca pod marką Mennica Skarbowa.
— Celem takich rozgrywek jest zdobycie najwyższego miejsca na rynku pod względem ilości sprzedanego złota.
Jednak odbywa się to kosztem marży i rentowności. Wojna cenowa może doprowadzić do bankructw mniejszych podmiotów. Jeśli do tego dojdzie, marże wrócą do normalnych poziomów — mówi Bartłomiej Knichnicki, prezes GMK.
Rafał Wojda szacuje, że na naszym rynku działa około 10 ogólnopolskich firm handlujących kruszcami. Jednym ze sposobów utrzymania marż jest zakup kruszców bezpośrednio z mennic. — Trzeba mieć minimalnie 20 mln zł miesięcznego przychodu, by można było rozmawiać bezpośrednio z producentami — dodaje Piotr
Wojda, wiceprezes ds. logistyki Mennicy Wrocławskiej. Drugim sposobem jest optymalizacja kosztów transportowych.
— Dzięki temu marże mogą być dwa razy większe — twierdzi wiceprezes. Mennica Wrocławska rozpoczęła proces przekształcania się w spółkę akcyjną. Celem jest warszawski parkiet — duży lub mały. Decyzje mają zapaść do połowy roku.
— Duża giełda jest wyznacznikiem prestiżu. Jeśli na nią się zdecydujemy, zadebiutujemy w 2013 r. Chcemy upublicznić firmę, by stała się bardziej rozpoznawalna — mówi Rafał Wojda.
Kapitał od inwestorów przyda się na rozwój sieci sprzedaży i produktów.
— Mamy siedem oddziałów własnych [koszt otwarcia jednego to około 100 tys. zł — przyp. red.] i 250 partnerskich [placówki bankowe — red.]. Plan rozwoju zakłada otworzenie ośmiu placówek własnych w kraju. Dużą część pieniędzy z GPW przeznaczymy na ekspansję zagraniczną — mówi Rafał Wojda. Mennica zamierza w tym roku co najmniej potroić przychody wobec 85 mln zł osiągniętych w 2011 r.