MBA na wiele różnych sposobów
Polskie uczelnie oferują ponad 70 programów MBA. Co roku dyplomy zdobywa około 2 tys. menedżerów.
Piotr Janik, production manager w NGK Ceramics Polska, zdecydował się na MBA, bo — jak mówi — tytuły licencjata i magistra nieco się już zdewaluowały. Studia z zarządzania traktuje jako ważny element swojej ścieżki kariery.
— Po przeszło siedmiu latach intensywnej i absorbującej pracy w branży motoryzacyjnej czułem, że aby się rozwijać, muszę zainwestować w siebie — podkreśla Piotr Janik.
Niestety, taka przyjemność kosztuje. Za program MBA trzeba zapłacić od 5 do 60 tys. zł, zależnie od renomy szkoły. A eksperci przestrzegają przed uleganiem zbyt atrakcyjnym ofertom cenowym — tanie rzadko bywa dobre.
Inna zła wiadomość: słuchacze nie mogą liczyć na stypendia naukowe, socjalne i jakiekolwiek inne pieniądze z budżetu państwa. A tylko co trzeci pracodawca jest skłonny finansować naukę swojej kadry kierowniczej. Jednak nie zraża to chętnych. Przeciwnie — z roku na rok ich przybywa.
Zarwane weekendy
Jak zauważa Jakub Leszczyński, twórca strony www.mbaportal.pl, największym problemem menedżera nie jest brak pieniędzy, ale to, jak pogodzić naukę z pracą zawodową i z życiem prywatnym.
— Zjazdy studentów MBA odbywają się w co drugi weekend, co jest dużym wyrzeczeniem dla uczestnika i dla jego rodziny — wskazuje ekspert.
Studia MBA to 200-800 godzin zajęć. Edukacja może trwać nawet 6 lat. Choć normą są programy trzy- lub czterosemestralne. Roczne kursy menedżerskie, zwane mini-MBA, oferuje m.in. Uniwersytet Łódzki.
— Programy MBA dzielimy na zaoczne i wieczorowe. Nauka w systemie dziennym nie jest u nas dostępna — informuje Jakub Leszczyński.
Najbardziej zapracowani decydują się na e-learning, który obejmuje multimedialne wykłady, czaty online, konsultacje oraz kontrolę obecności, aktywności i postępów w nauce. Na tę metodę postawiła Sylwia Tomaszewska, team leader w firmie z sektora IT, absolwentka MBA na Polish Open University.
— Internet pozwalał mi się uczyć nawet wtedy, gdy przebywałam za granicą. Ze względu na rodzaj pracy nie mogłabym zdobyć dyplomu w inny sposób — stwierdza menedżerka.
Dla poliglotów
Większość polskich uczelni wymaga od słuchaczy programów MBA kilkuletniego doświadczenia na stanowisku kierowniczym. Marcin Pietras z Grupy Pracuj uzasadnia to charakterem tych studiów.
— MBA poszerza wiedzę głównie poprzez case studies i ćwiczenia praktyczne, które opierają się na dotychczasowym „otrzaskaniu” zawodowym słuchaczy — tłumaczy specjalista.
Inny warunek to znajomość języków obcych. Przeważają programy z wykładowym angielskim. Ale MBA można studiować także po francusku i niemiecku. Dużym powodzeniem cieszy się np. wspólny program Szkoły Głównej Handlowej i paryskiej HEC School Management (w opublikowanym przez „Financial Times” rankingu Global MBA 2005 szkoła ta zajęła 22. miejsce). Z kolei pracownicy firm niemieckich, austriackich czy szwajcarskich często wybierają naukę w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu lub w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego Warszawie. Ta druga uczelnia ma też w ofercie zajęcia po rosyjsku.
Niektóre programy MBA mają niewiele wspólnego z tradycją amerykańskiej szkoły biznesu. Są kierowane do finansistów, informatyków, HR-owców, marketingowców, inżynierów, medyków, a nawet działaczy społecznych. Przykładem mogą być: zarządzanie w sporcie lub zarządzanie opieką zdrowia — kierunki realizowane na Politechnice Gdańskiej.
Poza tym — jak podkreśla Marcin Pietras — programy studiów MBA coraz częściej są nastawione na poznawanie przez słuchaczy kultur różnych krajów i zwyczajów panujących w międzynarodowych przedsiębiorstwach.
— Menedżerom jest potrzebna znajomość technik zarządzania, ale też umiejętności ułatwiające komunikację w coraz bardziej zglobalizowanym świecie biznesu — wyjaśnia ekspert Grupy Pracuj.