Zapowiedzi wicepremiera Mateusza Morawieckiego oznaczają, że OFE przestaną istnieć w obecnej formie, a szereg szczegółów rządowego planu nie jest jeszcze znany. Mimo to proponowane zmiany wydają się być mniej radykalne od obaw rynkowych, oceniają przedstawiciele kilku instytucji finansowych. Zdaniem Zbigniewa Porczyka, analityka Trigon DM, nieaktualne, przynajmniej w krótkim terminie, stają się czynniki ryzyka w części już uwzględnione w cenach akcji – ryzyko dużej podaży papierów spółek oraz groźba nacjonalizacji OFE.
- Tu widać, że będzie to tak zrobione, żeby nie było dodatkowej podaży akcji. Rynek obawiał się gorszego scenariusza – nacjonalizacji OFE oraz tego, że Polska wypadnie z indeksów. To jest nieaktualne" – powiedział Zbigniew Porczyk w rozmowie z PAP.
Według szacunków specjalisty podaż akcji ze strony OFE nie przekroczy w ciągu najbliższych dwóch lat 10 mld zł. W dłuższym terminie wiele będzie zależało od regulacji, jednak odpływy w nowym systemie mogą być większe niż w systemie dotychczasowym, ocenia Zbigniew Porczyk PAP. Wpływ przedstawionych przez rząd zmian na saldo napływów i odpływów z warszawskiej giełdy będzie jedynie nieznacznie negatywny, ocenia Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku.
- Wygląda, że prywatny system emerytalny nie będzie miał już napływów, jednak z drugiej strony odpływy zostaną znacząco odsunięte w czasie – napisał specjalista w komentarzu dla Bloomberga.
Specjalista obawia się, że przez zmiany ucierpieć może płynność na warszawskiej giełdzie, a wiele funduszy powstałych z przekształcenia OFE przestanie istnieć, ponieważ będą duplikowały już istniejące fundusze w ofercie swoich zarządzających. Podobnie jak Zbigniew Porczyk, również Kamil Stolarski zwraca uwagę na istotne niewiadome, takie jak ramy polityki inwestycyjnej funduszy, które zastąpią OFE.
Zdaniem ekonomistów Citi Handlowego, zaproponowane przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego zmiany są mniej radykalne niż niektóre z opcji, o których w ostatnich pisały media i których najbardziej obawiali się inwestorzy. Według niego jest prawdopodobne, że fundusze przejmujące aktywa OFE będą chciały zwiększyć udział gotówki i obligacji w portfelach i stanie się to kosztem akcji. Negatywny wpływ na rynek z tego tytułu złagodzić będą mogły jednak nowe kapitały, zwabione zachętami do długoterminowego oszczędzania.
„Rebalansowanie portfeli może mieć nieznacznie korzystny wpływ na obligacje i niekorzystny wpływ na akcje, jednak będzie on słabszy, niż pierwotnie oczekiwano” – napisali w nocie do klientów ekonomiści pod kierunkiem Piotra Kalisza.
Tyle samo szans co zagrożeń w rządowych planach widzą specjaliści grupy ING. Zdaniem Andrzeja Knigawki po drugiej rundzie demontażu OFE każdy następny rząd będzie mógł użyć oszczędności emerytalnych w swoich celach. Ekonomista tej samej instytucji Rafał Benecki chwalił rząd za plan zwiększenia długoterminowych oszczędności, jednak jednocześnie ostrzegł, że użycie oszczędności emerytalnych do finansowania realizacji obietnic wyborczych „zaalarmuje” agencje ratingowe. Inwestorzy będą mogli jednak odetchnąć, ponieważ zmiany nie wywołają znaczącej podaży akcji notowanych na GPW spółek, czego obawiano się najbardziej, zauważał Andrzej Knigawka.
- Rządowe propozycje mogą poprawić giełdową płynność i dać zachęty do inwestowania, począwszy od 2018 r. – napisał specjalista w komentarzu dla Bloomberga.
