Wsparcie dla posiadaczy e-aut przybrało nieoczekiwaną formę. W wyniku luki w systemie zbyt szybkim robi się zdjęcia, ale… nie wystawia mandatów
Elektromobilność to jeden z priorytetów rządu. Do zakupu auta na prąd ma
zachęcać wiele przywilejów, np. brak opłat za parkowanie w mieście czy
możliwość poruszania się po buspasie.
Okazuje się jednak, że z posiadaniem elektryka wiąże się dodatkowy
profit, o którym głośno się nie mówi i mało kto o nim wie. Otóż auta z
silnikami elektrycznymi nie dostają mandatów z fotoradarów. Tę
informację uzyskaliśmy z wiarygodnego źródła. Wydawała się jednak tak
niewiarygodna, że postanowiliśmy dokładnie ją zweryfikować. Na początek
przeprowadziliśmy badanie na reprezentatywnej grupie posiadaczy aut na
prąd.
— Jeżdżę teslą od czterech lat, praktycznie codziennie. Nie zwalniam
przy fotoradarach i nigdy nie otrzymałem mandatu — mówi jeden z
właścicieli auta z fabryki Elona Muska, których w Polsce jest już ponad
300.
Podobną informację otrzymaliśmy w wypożyczalni tesli w Warszawie, która
działa od stycznia 2017 r.
— Nie zdarzyło się nigdy, aby przyszedł do nas mandat z fotoradaru za
wykroczenie spowodowane przez klienta — mówi pracownik wypożyczalni.
— Nigdy nie dostałem mandatu z fotoradaru, nie przypominam sobie, żeby
przyszedł też mandat w związku z wykroczeniem spowodowanym przez osobę
wynajmującą auto — potwierdza Jakub Tabędzki, właściciel wypożyczalni
tesli z Poznania.
Okazuje się, że wśród właścicieli tesli informacja o fotoradarach krąży
niczym tajemnica poliszynela. Może jednak to grono kierowców jeździ
wyjątkowo ostrożnie — pomyśleliśmy i rozszerzyliśmy obszar badawczy o
inne marki. Osoby zaangażowane w projekt Vozilla, czyli wrocławską
wypożyczalnię samochodów elektrycznych, która ma we flocie 190
samochodów nissan leaf, także nie przypominają sobie ani jednego mandatu
z fotoradaru. Zasięgnęliśmy też informacji u źródła, pytając, ile
mandatów z systemu CANARD otrzymali właściciele tesli.
— Nie prowadzimy zestawień w podziale na marki aut. Mogę zapewnić, że
kierowcy żadnego rodzaju aut nie są pod tym względem uprzywilejowani —
mówi Wojciech Król z biura informacji i promocji Generalnej Inspekcji
Transportu Drogowego.
Dziura w CEPiK
W Polsce jest już grubo ponad 1,7 tys. aut osobowych z napędem
elektrycznym. Poszukiwania źródeł problemu doprowadziły nas do osób
zbliżonych do systemu CEPiK, który jest utrzymywany przez Centralny
Ośrodek Informatyki (COI).
— Za taki stan rzeczy nie odpowiada system CANARD, który robi zdjęcia
wszystkim pojazdom, których kierowcy popełniają wykroczenia. Decydująca
jest procedura w CEPiK — mówi nasz informator.
Po wykonaniu zdjęcia CANARD „odpytuje” CEPiK o auto oraz właściciela i
jego dane.
— W przypadku aut elektrycznych system dostaje informacje o braku danych
lub komunikat „auto nieznane, legalnie zarejestrowane”. Odpowiada za to
wprowadzony przed laty algorytm, który miał sprawić, by niektóre auta,
np. operacyjne samochody służb, nie dostawały mandatów — mówi nasz
informator.
Algorytm oddaje taką informację, w przypadku gdy rekord z danymi ma
niepełną listę parametrów. Tu należy zaznaczyć, że auta elektryczne w
pozycji P1, czyli pojemność silnika, mają wpisane „— — — ”.
Prawdopodobnie to właśnie powoduje, że rekord jest traktowany jako
niepełny, a auto jak pojazd specjalny. Właściciele pierwszych elektryków
w 2014 r. mieli spore problemy z ich rejestrowaniem, gdyż urzędnicy w
wydziałach komunikacji nie wiedzieli, co wpisywać w miejscu
przeznaczonym na pojemność silnika.
Kogo to obchodzi
Czy Ministerstwo Cyfryzacji, któremu podlega system CEPiK, wie o
problemie z elektrykami?
— Nie dostajemy takich sygnałów — informuje biuro prasowe.
Uprzywilejowanie właścicieli elektryków może budzić oburzenie innych
użytkowników dróg, a także powodować bardziej wymierne straty —
uszczuplenie wpływów skarbu państwa z mandatów. Mimo to problem… nie
istnieje.
— Ten fakt może być znany na niższym szczeblu, np. wśród naczelników
wydziałów. Minister może o tym nie wiedzieć — mówi osoba zbliżona do
systemu.
Nasze badania nad niezamierzonym uprzywilejowaniem aut elektrycznych
zakłócił jeden wyjątek — w ramach szeroko zakrojonych poszukiwań
natrafiliśmy na osobę, która mandat otrzymała. Nasi rozmówcy zbliżeni do
systemu widzą wiele możliwych wyjaśnień.
— Być może powodem była ręczna weryfikacja danych albo bałagan w
systemie czy zmiany przy migracji danych, w wyniku których doszło do
wpisania w rubryce z pojemnością silnika wartości innej niż trzy kreski
— uważa nasz informator.
Na analizowanym zdjęciu obok tesli w linii wiązki lasera jest też inne
auto, co mogło spowodować ręczną weryfikację, a w konsekwencji
wystawienie mandatu.
973 tys. Tyle naruszeń zweryfikowano w wyniku kontroli przy
wykorzystaniu urządzeń rejestrujących należących do GITD w 2017 r…
744 tys. …tyle wezwań do właścicieli pojazdów wystosowano na ich
podstawie…
415 tys. …a tyle mandatów wystawiono.
128 km/h Tyle wyniosło największe zarejestrowane fotoradorem
przekroczenie prędkości w 2017 r. Pojazd poruszał się z prędkością 198
km/h w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 70 km/h.
1735 Tyle samochodów osobowych z napędem eklektycznym
zarejestrowano w Polsce od stycznia 2015 r. do końca czerwca 2018 r.
© ℗