Na europejskich giełdach panują dość kiepskie nastroje. Inwestorzy uznali, że rosnąca cena ropy może zaszkodzić gospodarce regionu, która i tak nie znajdowała się w dobrej kondycji. Spadła wycena banków. Słaba koniunktura może zmusić je do tworzenia kolejnych rezerw i borykania się z problemem trudnych kredytów.
Wzrost cen ropy, wywołany wiadomościami o przedłużającym się kryzysie w Wenezueli i coraz bardziej prawdopodobnym ataku USA na Irak, poprawił jedynie nastroje spółek sektora naftowego. Oznacza dla nich bowiem poprawę wyników. W górę poszła cena papierów BP, Shell i TotalFina Elf.
Dokładnie odwrotny skutek ma wzrost cen paliwa dla przewoźników lotniczych. Jak się szacuje, 12-15 proc. ich kosztów stanowi właśnie koszt paliwa. Zwyżka cen oznacza pogorszenie wyników sektora, który wciąż odczuwa skutki załamania rynku z końca ubiegłego roku. We wtorek wśród przecenionych spółek znalazły się m.in. British Airways i Deutsche Lufthansa.
Obawy negatywnych skutków utrzymywania się dekoniunktury wywołały wyprzedaż akcji banków. Inwestorzy uznali, że będą miały one kłopoty z odzyskaniem od klientów pożyczonych pieniędzy. Spadły ceny papierów największych przedstawicieli branży, m.in. Deutsche Banku i UBS, największego banku Szwajcarii.
Spadła cena papierów BMW, drugiego na świecie producenta aut luksusowych. Do niedawna mógł się on chwalić odpornością na skutki globalnego kryzysu gospodarczego. Okazało się jednak, że nie jest tak odporny na spadek wartości dolara wobec euro.
MD