Wydobycie z liczącego 400 mln baryłek złoża przyniesie władzom 10,5 mld USD podatkowych wpływów w ciągu 25 lat. Po uruchomieniu projektu sięgną one, w przeliczeniu na mieszkańca, 160 tys. USD rocznie, a kwoty mogą wzrosnąć w przypadku dalszych odkryć.
Lokalni urzędnicy już udali się z wizytą do Norwegii i na Wyspy Owcze, aby zasięgnąć rad, jak uniknąć inflacji i błędów w zarządzaniu ogromnymi nadwyżkami finansowymi. Falklandy szykują się do powołania funduszu majątkowego, który będzie zarządzał tym kapitałem.
Będzie to najmniejszy kraj na świecie dysponujący takim wehikułem inwestycyjnym. W planach jest także budowa drogi szybkiego ruchu między lotniskiem a stolicą Stanley oraz zwiększenie mocy przeładunkowych portu. Wyspy rozważają także przejęcie od Wielkiej Brytanii utrzymania 1200-osobowego garnizonu, który chroni Falklandy przed zajęciem przez Argentynę, roszczącą sobie prawa do terytorium.
— Przeznaczenie części wpływów na obronność to dobre rozwiązanie. W Norwegii starano się nie wspierać inwestycji, aby nie wywołać inflacji — powiedział Stephen Luxton, falklandzki minister ds. bogactw naturalnych.
Korona brytyjska wydała w zeszłym roku na utrzymanie wojska ponad 26 tys. GBP w przeliczeniu na mieszkańca wysp. Wprawdzie w lutowym referendum wszyscy mieszkańcy, z wyjątkiem zaledwie czterech osób, opowiedzieli się za pozostaniem pod panowaniem brytyjskiej królowej, to jednak wydobycie ropy może zwiększyć naciski Argentyny.
Konflikt o Falklandy trwa od argentyńskiej inwazji z 1982 r., w której zginęło 255 żołnierzy brytyjskich, 649 argentyńskich oraz trzech mieszkańców wysp.