Francja bez kary za deficyt

Mira Wszelaka
opublikowano: 2003-10-22 00:00

Komisja Europejska nie ukarze Francji za zbyt duży deficyt. Paryż po raz kolejny został wezwany do większych cięć budżetowych.

Ci, którzy spodziewali się ukarania Francji za to, że deficyt budżetu w tym kraju przekroczył próg 3 proc. PKB, określony dla krajów strefy euro w pakcie o stabilności, mogą doznać zawodu. Komisja Europejska (KE) zdecydowała, że za łamanie jednego z kryteriów z Maastricht Paryż nie poniesie kary finansowej, choć plan cięcia wydatków, jaki przygotował rząd nad Sekwaną, jest daleki od ideału. Francja wybrała bowiem ratowanie spowolnionej gospodarki poprzez obniżenie podatków. Dlaczego nie będzie kary? Powodem jest m.in. fakt, że Niemcy, architekt reguł stabilizacyjnych i pierwsza gospodarka Unii, także mają duże problemy z deficytem, a mimo to nie poniosły kary.

Po wielokrotnych upomnieniach 3 czerwca Rada UE w formie rekomendacji dała Francji trzy miesiące na podjęcie takich działań, które dadzą gwarancje na zdecydowane ograniczenie deficytu w 2004 r. W odpowiedzi Paryż ograniczył wydatki publiczne na przyszły rok, spodziewając się spadku deficytu do 3,6 proc. Zdaniem Brukseli, to za mało, ale i tak zważywszy na fakt, że ten rok Paryż może zakończyć z 4,2 proc., KE uznała to za krok w dobrym kierunku.

Nic jednak za darmo. Francja ma nadal pracować nad zbiciem deficytu o 1 proc. PKB w 2004 r. i 0,5 proc. w 2005 r. Jednak Francis Mer, francuski minister finansów, nie ustaje w próbach przekonywania partnerów, że dla jego kraju ważniejszy jest wzrost gospodarczy niż dławienie deficytu, które w efekcie może się obrócić nie tylko przeciw francuskiej, ale także europejskiej gospodarce. Dlatego dyplomaci znad Sekwany z uporem domagają się elastycznego podejścia do kryteriów budżetowych, uzależniając je od tzw. szczególnych warunków. W tym celu montują też koalicję z Berlinem i Rzymem.