Problem frankowy dotyczy nie tylko Polski, znany jest też mieszkańcom kilku krajów z naszej części Europy: Chorwacji, Słowenii i przede wszystkim Austrii. Austriacy, podobnie jak Polacy, na masową skalę korzystali z arbitrażu stóp procentowych, znacznie niższych przez wiele lat w sąsiedniej Szwajcarii niż w strefie euro. Lokalny regulator zakazał udzielania kredytów w obcych walutach w 2008 r. W 2015 r., kiedy kurs franka wystrzelił w górę, jeszcze 18 proc. portfela detalicznego austriackich banków stanowiły kredyty w walutach obcych, głównie w CHF (95 proc.). W 2020 r. udział franka szwajcarskiego w zadłużeniu gospodarstw domowych spadł poniżej 8 proc., ale wciąż kredyty frankowe stanowiły ekwiwalent 13 mld EUR.

Podobnie jak polscy austriaccy frankowicze procesują się z bankami, w których zaciągnęli kredyty, choć liczba sporów jest daleko mniejsza niż u nas. Na razie orzecznictwo sądów idzie w zupełnie inną stronę niż w polskim wymiarze sprawiedliwości. 21 kwietnia austriacki Sąd Najwyższy wydał interesujące postanowienie w sprawie skargi nadzwyczajnej, złożonej przez frankowicza. Domagał się on ustalenia, że umowa kredytu nie została skutecznie zawarta lub, ewentualnie, że jest ona nieważna w związku z tym, że niektóre jej zapisy miały charakter abuzywny.
Kupuj walutę na własną rękę
W pierwszej instancji sąd oddalił powództwo. Sąd apelacyjny podtrzymał wyrok, orzekając, że jakkolwiek niektóre postanowienia umowy były bezskuteczne, nie powoduje to bezskuteczności całej umowy, która mogłaby również bez nich obowiązywać.
Do trzeciej instancji frankowicz zwrócił się ze skargą na postanowienia dotyczące wyliczania kursu wymiany waluty w banku. Jego zdaniem zasady ustalania tabeli kursowej „nie zostały sformułowane w sposób wystarczająco przejrzysty lub odpowiadający dobrym obyczajom“. Kredytobiorca dowodził, że wskutek uznania beskuteczności klauzuli przeliczeniowej luka w umowie nie może zostać wypełniona ani przez przepisy prawa, ani przez wykładnię ogólną zasad dotyczących umów.
„Jednak tylko pobieżnie odnosi się on do kwestii, która jest kluczowa dla uzasadnienia jego żądania (żądań) w przedmiocie ustalenia, dlaczego miałoby dojść do bezskuteczności umowy kredytowej w całości - nawet w przypadku domniemanego wyłączenia postanowień niepodlegających substytucji“ – zauważył Sąd Najwyższy.
Dalej stwierdził, że umowę można byłoby uznać za bezskuteczną, gdyby nie mogła ona obowiązywać bez kwestionowanych zapisów. Tymczasem frankowicz skarżył się, że wobec braku możliwości ustalenia obiektywnego kursu wymiany nie był w stanie określić wysokości wysokości odsetek i rat płatnych w euro.
Jak zauważył sąd, zgodnie z umową kredytu może on być spłacany w CHF, „co oznacza, że umowa ta odpowiada pojęciu kredytu walutowego“. Frankowicz musi więc w celu spłaty pozyskać walutę, niekoniecznie u kredytodawcy.
Konkludując, sąd stwierdził, że gdyby zgodnie ze skargą kredytobiorcy uchylić postanowienie o klauzuli przeliczeniowej, to nadal miałby on obowiązek spłacać kredyt w CHF.
„Umowa kredytu podlegałaby realizacji zgodnie z powyższą zasadą i mogłaby nadal trwać bez bezskutecznego postanowienia umownego. Skarżący nie wykazał, dlaczego mimo tego miałaby zachodzić jej nieważność w całości“ – stwierdził sąd, dodając na koniec, że „dalsze uzasadnienie nie jest konieczne“.
Umowę można utrzymać w mocy
- Sąd Najwyższy nie znalazł podstaw do unieważnienia umowy. Uznał, że jeśli tylko może ona być rozliczana w walucie zaciągniętego zobowiązania, jej unieważnienie jest bezprzedmiotowe – można ją bowiem wykonać poprzez spłaty bezpośrednio w CHF – komentuje Paweł Litwiński z Kancelarii Radców Prawnych Litwiński Łoś i Partnerzy.
Zwraca uwagę, że część frankowiczów w Polsce miała możliwość spłaty kredytu we frankach od momentu podpisania umowy, np. klienci dawnego Fortis Banku, BZ WBK i Deutsche Banku. Inni uzyskali taką możliwość po uchwaleniu tzw. ustawy antyspreadowej w 2011 r.
Jest to już kolejne orzeczenie austriackiego Sądu Najwyższego w sprawie klauzul przeliczeniowych kredytów frankowych. W sierpniu ubiegłego roku wskazał on na możliwość zastąpienia abuzywnych klauzul kursowych innym miernikiem wartości. Sąd uznał ponadto, że „zasadniczo bank może w ramach swobody umów sam ustalić cenę za przeliczenie kwoty w walucie obcej na euro. W przypadku, gdy kredytobiorca zdecyduje się na wymianę waluty obcej przez bank, nie mamy do czynienia z niedozwoloną praktyką rynkową, jeżeli bank do ustalenia kursu wymiany walut stosuje swój wewnętrzny system ustalania kursów walut, który zawiera marżę”.
Orzecznictwo sądów austriackich przypomina wyroki polskich sądów sprzed 5-6 lat. Od roku, dwóch lat utrwala się pogląd, że po stwierdzeniu abuzywności klauzuli kursowej umowa nie może dalej obowiązywać. W konsekwencji sądy albo unieważniają umowę kredytu, albo zamiast zakwestionowanego wskaźnika LIBOR wprowadzają stawkę WIBOR, przy zachowaniu pierwotnej marży kredytu walutowego.
- Orzeczenia austriackie dowodzą, że istnieje co najmniej kilka możliwości utrzymania umowy kredytu w mocy. Pamiętajmy, że Sąd Najwyższy Austrii orzeka zasadniczo w takim samym otoczeniu prawnym, opartym na Dyrektywie 93/13, i korzysta z takiego samego orzecznictwa TSUE. Jeżeli istnieją jakieś różnice na gruncie przepisów krajowych, są one nieistotne dla zasadniczego kierunku rozstrzygnięcia. Sądy polskie, w tym Sąd Najwyższy, przed wydaniem oczekiwanej uchwały pełnego składu Izby Cywilnej, mogłyby zatem dokonać kwerendy orzecznictwa sądów najwyższych innych państw członkowskich UE, dotyczącego kredytów frankowych – mówi Paweł Litwiński.
Mamy w banku portfel kredytów dawnego Fortis Banku, który od początku dawał klientom możliwość spłaty kredytu w walucie, a mimo to sądy w niektórych orzeczeniach nie zwracają uwagi na taką konstrukcję umowy. Odnoszę wrażenie, że generalnie polskie sądy nie biorą pod uwagę wyroku TSUE w sprawie BPH, w którym mocno podkreślono, że nieważność umowy to najbardziej dotkliwa i ostateczna konsekwencja dla kredytodawcy, i nie badają, czy umowy bez kwestionowanej przez klientów klauzuli mogą nadal obowiązywać. Dla sądów austriackich to są sprawy oczywiste. Warto się zatrzymać, zrobić krok wstecz i wrócić w Polsce do rzetelnego badania, czy umowa faktycznie nie może obowiązywać bez kwestionowanych klauzul.