Kategoryzacja hoteli w Polsce, określająca, jakie warunki powinny spełniać hotele, by uzyskać określoną liczbę gwiazdek, opiera się na rozporządzeniu sprzed 20 lat, którego zapisy są miejscami niejasne i dalekie od obecnych realiów. Ministerstwo Sportu i Turystyki szykuje zmiany, które powinny wejść w życie za rok wraz z regulacją najmu krótkoterminowego. Od tych przepisów zależy konkurencyjność obiektów i ich dochodowość.
Tymczasem organizacje hotelarzy spierają się, czy lepiej poprawiać obecne rozporządzenie, czy skopiować rozwiązania już działające za granicą. Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego (IGHP) popiera wprowadzenie w Polsce systemu wypracowanego przez europejską organizację hotelową Hotelstars Union (HSU), do której należy.
– Warto się zastanowić, czy system HSU nie jest korzystniejszy z punktu widzenia gości, hotelarzy inwestorów hotelowych – mówił Ireneusz Węgłowski, prezes IGHP, podczas konferencji Hotel Investment Trends.
Na czym polega różnica w porównaniu z zasadami obowiązującymi obecnie w Polsce? Zwolennicy europejskiego rozwiązania argumentowali, że nasze przepisy są sztywne. Przy przyznawaniu gwiazdek sprawdza się, czy hotel ma wszystkie rozwiązania przypisane do danej kategorii. HSU obejmuje natomiast część kryteriów obowiązkowych, ale też część fakultatywnych. Na ostateczne przyznanie kategorii wpływa spełnienie tych obligatoryjnych i suma punktów z dodatkowych udogodnień.
Według Krzysztofa Szadurskiego, sekretarza generalnego IGHP, jest to podejście elastyczne i pozwalające obiektom wygrywać tymi atrakcjami, którymi już mogą się pochwalić.
Niezależni w kontrze
Organizacja Polskie Hotele Niezależne (PHN) ocenia, że kategoryzacja według HSU to dodatkowe koszty dla właścicieli hoteli i budżetu państwa oraz duża komplikacja. Zdaniem Elżbiety Lendo, prezeski PHN, pieniądze które musiałoby wydać państwo na kategoryzację hoteli według nowego systemu, a więc na etaty, szkolenia, itp., lepiej przeznaczyć na promocję kraju jako atrakcyjnego kierunku turystycznego za granicami.
Zdaniem Szymona Wróblewskiego, współwłaściciela Zdrojowa Hotels, wprowadzenie HSU byłoby działaniem wbrew tak bardzo potrzebnej w Polsce deregulacji. Według niego zmiany, jakie są potrzebne w obecnym rozporządzeniu dotyczą 10-15 proc. jego treści. Są takie anachronizmy, które należy poprawić, jak np. wymaganie, żeby w łazience hotelu pięciogwiazdkowego był telefon.
– Nasze rozporządzenie kategoryzacyjne jest dobre, bo hotele zbudowane na jego podstawie wyróżniają się w Europie. Współpracując z międzynarodowymi sieciami, wiemy, że te przepisy są zbieżne z wytycznymi największych sieci hotelowych, takich jak Hilton, Marriott i Radisson – stwierdził Szymon Wróblewski.
Zwracał uwagę, że lista wymogów w polskim rozporządzeniu liczy 52 punkty, natomiast w HSU jest ich 239, z czego część jest jeszcze podzielona na oceny punktowe od 0 do 10 czy 15, a część bardzo subiektywna, jak na przykład ocena czystości, estetyki czy kompetencji pracowników. Według niego takie elementy oceniają goście hotelowi na portalach rezerwacyjnych, a nie urzędnicy. Podkreślał też bardzo istotne dla inwestorów różnice.
– Na przykład HSU nie wymaga od hoteli 4-5-gwiazdkowych klimatyzacji, nie narzuca wielkości pokoju. Myślę, że to by wzbudziło obawę inwestorów, którzy już mają hotele. Ja na przykład wybudowałem pięciogwiazdkowy obiekt, gdzie pokoje w części mieszkalnej musiały mieć minimalną powierzchnię 17 m kw. Po wprowadzeniu w życie kategoryzacji HSU ktoś mógłby wybudować hotel obiekt tej samej kategorii, gdzie pokoje będą mieć 12 m kw. – tłumaczył Szymon Wróblewski.
Według jego szacunków zastosowanie wymagań HSU w polskich hotelach podniosłoby ich miesięczne koszty operacyjne o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wskazał wiele przykładów wymagań, których nie ma w obecnym rozporządzeniu, np. suszarki w łazience w hotelach trzygwiazdkowych czy concierge’a w pięciogwiazdkowych.
Ministerstwo pilnuje fundamentów
Dominik Borek, dyrektor departamentu turystyki w Ministerstwie Sportu i Turystyki, przyznał, że ministerstwo dostrzega konieczność zmian w rozporządzeniu i analizuje propozycje branży. Podkreślił podczas konferencji, że wśród obecnych wymagań są takie, które nie powinny ulegać zmianom.
– Na przykład kwestia metrażu pokoju jest czymś tak absolutnie fundamentalnym, że w tym przypadku zmiany nie są brane pod uwagę. To wynika chociażby z samego faktu stabilności prawa wobec inwestorów, którzy zainwestowali pieniądze w obiekt o odpowiednim metrażu, i zmiana w tym zakresie wpływałaby z całą pewnością na ich konkurencyjność – mówił Dominik Borek.
Uprzedzić unijnych urzędników
Ireneusz Węgłowski argumentował, że system kategoryzacji HSU dopuszcza odstępstwa i nie każdy kraj musi w pełni wdrożyć wszystkie kryteria.
– Rozumiem zdania przeciwne przedsiębiorców hotelowych, inwestorów. Oni przeliczają kategoryzację wprost na pieniądze. My patrzymy trochę szerzej, z punktu widzenia interesów członków IGHP, interesów branży i rozwoju, z punktu widzenia tego, co się dzieje w Europie. Jesteśmy członkiem HSU i chcemy to rozwiązanie spróbować przełożyć na poprawę hotelarstwa w Polsce – tłumaczył Ireneusz Węgłowski.
Jego zdaniem system HSU jest czytelny, zrozumiały, upowszechniający się i popularyzowany w Europie.
– Turyści to rozumieją i w coraz większym stopniu dokonują wyborów, posługując się również systemami, które nie są oparte na rankingu jak Booking czy inne portale, lecz na wiarygodnej kategoryzacji, która tym bardziej będzie rozpoznawalna, im szerzej będzie implementowana w krajach europejskich. Trochę bronimy się też przed tym, co może się stać w przyszłości, że to Unia Europejska nam narzuci system. Wtedy urzędnicy wyznaczą nam kryteria kategoryzacyjne i takie będą obowiązywały w całej Unii. Ten system, o którym ja mówię, stworzyli sami hotelarze – mówił Ireneusz Węgłowski.