Po listopadowym wystąpieniu, gdy Adam Glapiński pokazał gołębie oblicze i mówił o możliwych obniżkach stóp procentowych w marcu, w grudniu przyszła całkowita zmiana – prezes NBP przeistoczył się w monetarnego jastrzębia i wskazał październik 2025 r. jako termin rozpoczęcia dyskusji o cięciach. Miałoby do nich jednak dojść dopiero w 2026 r., a więc znacznie później niż zakładali uczestnicy rynku. Teoretycznie to dobra wiadomość dla wyników banków, którym sprzyjają wyższe stopy procentowe, jednak wypowiedzi prezesa banku centralnego nie zrobiły wrażenia na inwestorach z GPW. Indeks WIG-Banki od wystąpienia szefa banku centralnego spadł o 2,6 proc.
- Myślę, że wbrew pozorom nowa retoryka prezesa NBP niewiele zmienia w wymiarze fundamentalnym. Zachowuję ostrożny optymizm co do wyników sektora bankowego w przyszłym roku. Powinien to być dobry rok, a nawet jeśli wyniki znajdą się pod presją spadających stóp procentowych, to wiele zależeć będzie od tempa, w jakim następować będą obniżki – mówi Łukasz Jańczak, analityk Erste Securties.
- Stanowisko prezesa NBP wzbudziło niepewność w sprawie oczekiwanej bazowej stopy procentowej w Polsce, a czytając rozmowy z innymi członkami RPP, odnoszę wrażenie, że nie było ono do końca uzgodnione – mówi Michał Konarski, analityk z Biura Maklerskiego mBanku.
O braku uzgodnienia mówił m.in. Ludwik Kotecki, członek RPP wybrany przez ówczesną opozycję. Tymczasem Adam Glapiński jest liderem frakcji członków Rady Polityki Pieniężnej wybranych przez PiS.
- Przesunięcie momentu rozpoczęcia obniżek stóp procentowych byłoby dodatkowym czynnikiem, który sprzyjałby wynikom banków w średnim terminie. Ale trzeba pamiętać, że rok temu też przewidywaliśmy spadek stóp procentowych, i to się nie dokonało. Dodatkowo trudno powiedzieć, jak duży wpływ prezes NBP ma na pozostałych członków RPP. Dlatego nie spieszę się ze zmianą swoich oczekiwań – mówi Michał Sobolewski, analityk z Domu Maklerskiego BOŚ.
Stopy i tak spadną
W zmianę retoryki Adama Glapińskiego nie uwierzyła też część ekonomistów wskazujących, że w nowym roku większość danych będzie sprzyjać luzowaniu polityki pieniężnej.
- Wydaje mi się, że kluczowa dla decyzji będzie projekcja inflacyjna z marca 2025 r., a także oszacowanie wpływu tarczy dotyczącej cen energii oraz zachowanie gospodarki. Ton zmienił się na bardziej jastrzębi, ale patrząc na dane, wydaje się, że obniżki stóp procentowych powinny się rozpocząć w 2025 r. Trzymamy się tego scenariusza i prognozujemy obniżki o 100 pkt baz. w 2025 r. – mówi Michał Konarski.
Niewykluczone, że za zmianą retoryki stoi kalkulacja polityczna – właściwie już rozpoczęła się kampania do wyborów prezydenckich, a wysokie stopy procentowe i banki przyciągają uwagę kandydatów i wyborców. Kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski krytykował prezesa NBP za brak obniżek stóp procentowych, a kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat zadeklarowała wprowadzenie maksymalnych marż w kredytach hipotecznych.
- Co prawda na tym produkcie i tak marże są najniższe, ale nie powinno to dziwić z uwagi na wakacje kredytowe czy podatek bankowy – mówi Michał Sobolewski.
- Istnieje pewne ryzyko związane z wynikami banków, zwłaszcza, że wkraczamy w okres kampanii wyborczej, więc może się pojawić pokusa, aby coś uszczknąć z tego sektora – np. wydłużyć wakacje kredytowe. Zakładam mimo wszystko, że wynik odsetkowy może być trochę wyższy, niż się obecnie spodziewamy, o ile nie będzie jakichś działań ze strony polityków – mówi Michał Konarski.
Wyniki będą stabilne
W ostatnich kwartałach banki informowały, że zabezpieczają się przed obniżkami stóp procentowych, co miało pewien wpływ na ich obecne wyniki, ale miało pozwolić na utrzymanie podobnego wynikiu odsetkowego przez dłuższy czas. Jeżeli obniżki nie nastąpią szybko, to banki ponownie będą musiały ponieść koszty zabezpieczeń.
- W zeszłym roku także oczekiwaliśmy obniżek, a banki się na to przygotowywały biznesowo i choć obniżek nie było, to w rezultacie poprawiły się marże. W 2025 r. także jest na to szansa, ale w kolejnych latach już pewna niewielka presja na marże powinna się pojawić. Najważniejszym czynnikiem, który pozwala bankom zarabiać więcej, jest to, że historycznie znacznie więcej środków w bankach jest trzymanych na nieoprocentowanych rachunkach – mówi Michał Sobolewski.
Gdy już nastąpi obniżka stóp procentowych, to w bankach powinna się poprawić sprzedaż kredytów, które będą tańsze, co będzie częściowo kompensować straty.
- W Czechach obniżka stóp procentowych spowodowała wzrost wolumenu kredytowego, co skompensowało sam spadek stóp – a czeskie banki miały dość solidny wynik odsetkowy w porównaniu z poprzednim rokiem – mówi Michał Konarski.
- Nawet jeżeli będzie cięcie stóp, to zakładam, że wyniki w 2025 r. powinny być podobne do tych z 2024. Odporność banków na obniżki stóp w krótkim okresie jest najwyższa w historii, więc nie będzie dużych zmian. W dłuższym okresie nie da się od nich uciec, ale wolumeny kredytowe mogą pomóc osłabić skutki obniżek – mówi Michał Sobolewski.
Co więcej, część analityków prognozuje, że popyt na kredyt wzmocni nie tylko rozpędzający się wzrost PKB, ale także inwestycje w transformację energetyczną.
- Uruchomienie projektów związanych z transformacją energetyczną powinno zapewnić dodatkowy popyt na kredyt już pod koniec 2025 r. – mówi Michał Konarski.
- Nie wieszczę boomu kredytowego w przyszłym roku. Myślę, że można oczekiwać jednocyfrowego wzrostu, ale zakładałbym, że depozyty nadal będą rosły szybciej niż kredyty. Zdaje sobie sprawę, że są duże nadzieje w segmencie korporacyjnym ze względu na KPO i inwestycje w infrastrukturę. Nie mam jednak przekonania, czy to znacząco pobudzi kredyt – oponuje Łukasz Jańczak.
Franki w końcu odpuszczą
Wyniki całego sektora od kilku lat są pod wpływem rezerw związanych z potyczkami sądowymi z frankowiczami. Poziom rezerw przebił już jednak 100 proc. wartości portfela i analitycy mają nadzieję, że w końcu banki przestaną księgować związane z tym koszty, co powinno mieć silny wpływ na dwa najbardziej obciążone tym problemem banki – Millennium oraz mBank.
- Widzimy szanse na to, żeby rezerwy frankowe w kolejnych okresach nie były już tak znaczące. W tym roku mBank co kwartał zawiązywał ok. 1 mld zł rezerw, a w drugiej połowie 2025 r. rezerwy powinny już ulec nasyceniu, co stworzy duże pole do poprawy. W dalszej perspektywie również Bank Millennium może znacząco poprawić raportowany wynik – mówi Michał Sobolewski.
- W przypadku Banku Millennium wycena wydaje się bardzo atrakcyjna – dla prognoz na 2026 r. bez dodatkowych rezerw na kredyty frankowe wskaźnik cena/zysk wynosi ok. 5, a ROE 22 proc. - i to w środowisku spadających stóp procentowych – mówi Michał Konarski.
- Na tle sektora dobrze wygląda Bank Millennium – jest nowa strategia, wychodzimy z programu restrukturyzacyjnego, prawdopodobnie spadną koszty frankowe. Dobrze także wygląda Alior Bank, choć dobre fundamenty zostały trochę przyćmione przez potencjalną fuzję z Pekao. Na trzecim miejscu widziałbym BNP Paribas, pod warunkiem że główny akcjonariusz sprzeda część akcji i zwiększy free float do 25 proc. – mówi Łukasz Jańczak.
Oprócz potencjalnego wezwania na resztę akcji uwagę analityków do Alior Banku przyciąga także poprawa wyników.
- Alior Bank już w tym roku poczynił ogromne postępy, jeśli chodzi o wyniki oraz poziom ryzyka. Już obecne bardzo dobre wyniki banków uzasadniałyby wyższe wyceny, ale inwestorzy biorą pod uwagę różne rodzaje ryzyka, w tym polityczne – mówi Michał Sobolewski.
- Z wielu powodów nieoczywistym wyborem może być także Alior Bank, ale głównym powodem jest fakt, że kluczowy pakiet 32 proc. akcji ma zostać przejęty przez Pekao. Aby fuzja doszła w pełni do skutku, to Pekao będzie musiało zaproponować pozostałym akcjonariuszom lepsze warunki niż obecna wycena rynkowa, co i tak powinno się okazać pozytywne dla wyniku połączonych banków – mówi Michał Konarski.
Potencjał dywidendowy oraz duże możliwości rozwinięcia akcji kredytowej to z kolei atuty PKO BP.
- PKO BP ma świetną pozycję kapitałową, co pozwala na skorzystanie ze wzrostu popytu na kredyt. Do tego może wypłacić dużą dywidendę i ma odłożone 1,3 zł na akcję, które także może zostać wypłacone, jeśli taka będzie wola głównego akcjonariusza - mówi Michał Konarski.