Izraelczycy zakręcą polskimi wiatrakami

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2014-08-25 00:00

Enlight chce za 300 mln EUR wybudować farmy wiatrowe o mocy 200 MW.

Kiedy w 2012 r. duński Dong i hiszpańska Iberdrola sprzedały aktywa wiatrowe, wydawało się, że energia odnawialna w Polsce to biznes wyłącznie dla wytrwałych. Tym bardziej, że od tamtej pory branża była niemrawa. W ostatnich miesiącach zrobił się ruch, najświeższe wieści: do inwestycji w polskie wiatraki szykuje się firma Enlight z Izraela.

ZBADALI, ZAINWESTUJĄ: Enlight, którą zarządzają założycie (od lewej): Amit Paz, Gilad Yavetz i Zafrir Yoeli, działa w Izraelu i we Włoszech, przede wszystkim w fotowoltaice. W portfelu ma działające już aktywa o mocy 100 MW oraz aktywa w fazie rozwoju o mocy ponad 600 MW. Polskim wiatrakom firma przygląda się już od kilku lat. W końcu dojrzała do inwestycji. [FOT. ARC]
ZBADALI, ZAINWESTUJĄ: Enlight, którą zarządzają założycie (od lewej): Amit Paz, Gilad Yavetz i Zafrir Yoeli, działa w Izraelu i we Włoszech, przede wszystkim w fotowoltaice. W portfelu ma działające już aktywa o mocy 100 MW oraz aktywa w fazie rozwoju o mocy ponad 600 MW. Polskim wiatrakom firma przygląda się już od kilku lat. W końcu dojrzała do inwestycji. [FOT. ARC]
None
None

Wpływowy z telekomów

Enlight to część grupy Eurocom, jednej z największych firm w Izraelu, kontrolowanej przez Shaula Elovitcha. Urodzony w Polsce przedsiębiorca jest jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych w Izraelu, jego najważniejszą inwestycją jest telekomunikacyjny Bezeq, wyceniany przez izraelską giełdę na ok. 4 mld EUR. Enlight wart jest nieco poniżej 60 mln EUR, ale szybko rośnie. Kiedy cztery lata temu był przyłączany do grupy Elovitcha, wyceniono go na 10 mln EUR. W Izraelu Enlight ma 18 proc. udział w sektorze zielonej energii i już firmie ciasno. Kusi ją Polska. — Nasz plan zakłada budowę w Polsce, wspólnie z lokalnymi partnerami, farm wiatrowych o łącznej mocy przynajmniej 200 MW. Inwestycje sfinansujemy częściowo długiem, a częściowo z pieniędzy własnych i partnerów — mówi Gilad Yavetz, szef Enlight. Nie chce deklarować dokładnej wartości inwestycji, ale wskazuje, że biorąc pod uwagę koszt budowy 1 MW energii z wiatru, można mówić o ok. 300 mln EUR. Pierwsza transakcja jest już blisko.

— W ciągu kilku tygodni ogłosimy podpisanie pierwszej umowy inwestycyjnej w Polsce. Negocjacje z partnerem finansowym, który objąłby mniejszościowy pakiet udziałów w projekcie, są już zaawansowane — zapowiada Gilad Yavetz.

Pierwsza transakcja dotyczy małych projektów, o łącznej mocy 36 MW. O partnerze, który bierze udział w negocjacjach, przedstawiciele Enlight nie chcą nic mówić. Na polskim rynku wiatrowym jest jednak kilku aktywnych graczy — giełdowa spółka Polish Energy Partners (PEP), kontrolowana przez Jana Kulczyka i inwestująca głównie w energetyce wiatrowej, ogłosiła pozyskanie chińskiego inwestora — CEE Equity Partners. CEE zapowiedział, że jest zainteresowany dalszymi inwestycjami w tym sektorze.

Są też chętni do sprzedaży udziałów. W zeszłym tygodniu Tauron, druga największa firma energetyczna w kraju, ogłosiła, że szuka inwestora dla swoich czterech farm wiatrowych, na 5-7 lat. Na sprzedaż jest pakiet większościowy. Kto go kupi? Tauron myśli o konsorcjum inwestorów finansowych, w branży spekuluje się też o Polskich Inwestycjach Rozwojowych lub BGK. Przy transakcji doradza Rothschild.

Ucieczka przed aukcjami

Na pierwszy rzut oka zapał Izraelczyków do polskich wiatraków może dziwić. Branża nadal czeka na ustawę o OZE, a planowane uruchomienie systemu aukcyjnego, decydującego o wsparciu dla poszczególnych inwestycji, nie napawa inwestorów optymizmem. Enlight to nie zraża.

— Jesteśmy inwestorem strategicznym, a nie finansowym. Jesteśmy więc w stanie lepiej ocenić ryzyka związane z rozwojem takiego projektu. Uważamy Polskę za obiecujący rynek. Obecna niepewność co do przyszłych regulacji, choć niepożądana, stwarza ciekawe okazje inwestycyjne. Kilka lat szukaliśmy tu partnerów, długo uczyliśmy się regulacji, teraz jesteśmy gotowi do inwestycji — mówi Gilad Yavetz.

Enlight nie zamierza zwlekać. Z uruchomieniem inwestycji chce zdążyć przed końcem 2015 r. I ta data jest właśnie kluczem do zrozumienia obecnego ruchu w branży. Nowy system aukcyjny, uważany za ryzykowny, ma wejść w życie 1 stycznia 2016 r. Do tego czasu inwestorzy będą korzystać z przywilejów okresu przejściowego, czyli będą mogli pozostać przy relatywnie stabilnym systemie zielonych certyfikatów. Wszyscy się więc śpieszą. Enlight ma na celowniku projekty w zaawansowanej fazie, strategia PEP też opiera się na projektach, z którymi można zdążyć przed końcem 2015 r.

— To teraz powszechny trend. Te firmy, które mają w portfelu projekty gotowe do budowy, śpieszą się, by to zrobić do końca przyszłego roku. Choć i tak, jako branża, zamierzamy wnioskować o wydłużenie okresu przejściowego do końca 2016 r. To konieczne, by zapewnić płynne przejście z systemy certyfikatów do systemu aukcji — mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

4 lata niepewności

Branża odnawialnych źródeł energii już od prawie czterech lat czeka na nowe regulacje prawne. I jeszcze poczeka. Obecny projekt ustawy o OZE trafił już wprawdzie do Sejmu, ale jest dopiero po pierwszym czytaniu. Rewolucyjną zmianą jest wprowadzenie aukcyjnego systemu wsparcia dla OZE. Najpierw rząd ma decydować, ile energii odnawialnej potrzebuje, np. na w związku z celami polityki klimatycznej UE, i rozpisywać aukcje na jej dostarczenie. Aukcję wygrywać będzie ten, kto zaproponuje najniższą cenę. Dostanie gwarancję wsparcia przez 15 lat. Aukcje są krytykowane przez branżę OZE ze względu na niepewność uzyskania wsparcia. Dla porównania — dziś każde źródło ma prawo do zielonych certyfikatów.

OKIEM EKSPERTA
Czasu coraz mniej

ANNA ŻYŁA, główny ekolog Banku Ochrony Środowiska

Jako bank widzimy spore zainteresowanie projektami OZE. Wielu inwestorów chciałoby skorzystać jeszcze ze „starego” systemu wsparcia, czyli zielonych certyfikatów. Czasu jest coraz mniej, ponieważ dotychczasowe rozwiązania oparte na certyfikatach — według projektu ustawy o OZE — będą obowiązywały prawdopodobnie nie dłużej niż do 1 stycznia 2016 r. Przedsiębiorcy wolą działać w dobrze im znanym otoczeniu gospodarczym, nawet jeśli system certyfikatów niesie określone ryzyka. Trudno dziś wypowiadać się na temat potencjalnego zainteresowania inwestorów przedsięwzięciami wdrażanymi w realiach systemu aukcyjnego. Jest zbyt wcześnie, aby precyzyjnie opisać wszystkie aspekty funkcjonowania nowego systemu — a to z punktu widzenia inwestora jest kluczowe.

OKIEM EKSPERTA
Inwestorzy znów się interesują

JACEK CHWEDORUK, prezes Rothschild Polska

W branży wiatrowej zawsze widoczny był ruch inwestorów, choć z przerwą w okresie, kiedy niepewność co do kształtu ustawy o OZE była największa. Teraz, kiedy przyszłe warunki gry są już w dużej mierze znane, znów widać zainteresowanie. Aktywne są trzy grupy inwestorów. Po pierwsze, koncerny energetyczne, które dbają o szeroki skład portfela aktywów. Po drugie, fundusze inwestycyjne, które z zasady wolą projekty już rozwinięte, z podpisanymi umowami na odbiór energii, co pozwala przewidzieć przyszłe przychody. Po trzecie, deweloperzy, inwestujący w projekty na wczesnym etapie rozwoju. Dla tych ostatnich tempo realizowania projektów jest w tej chwili istotne, bo chcą zdążyć z inwestycjami przed wejściem w życie nowego systemu aukcji. Obecny system, oparty o certyfikaty i umowy długoterminowe, jest bardziej przewidywalny.