Budował potęgę PDF. Chciał sklecić dwukołowiec. Powstały z tego wirtualne biblioteki rzucające wyzwanie Google. Także w Polsce.
Milionerzy na pokolenia. Przez lata taki mit, w wersji na ropę, rozpowszechniał tasiemiec „Dynastia” z naftowym baronem Blake’em Carringtonem w roli głównej. W Stanach dojrzeli też krezusi przełomu XX i XXI w., czyli komputerów. Jeżdżą hybrydowymi samochodami.
— W Stanach to jest duże nazwisko — uprzedza mnie konfidencjonalnym szeptem Jacek Ciesielski, szef Versity, która jako wydawnictwo naukowe współpracuje z Ebrary.
W warszawskim Hiltonie tłoczno. Jest. Luźna marynarka, miniaturowy macbook (oczywiście online) i opalenizna, jak na przybysza z Kalifornii przystało. Duże nazwisko, czyli Warnock, zapewnia na wstępie:
Reklama przez modem
— Nie jestem tylko synem swojego ojca, gościa od PDF.
Christopher Warnock, szef Ebrary, z zapałem i z pokaźnym kapitałem buduje technologię do obsługi i funkcjonowania cyfrowych bibliotek.
— Jest anegdota, którą się wspieram: nie ma na świecie tylu drzew, żeby każdemu Chińczykowi dać jednego ranka świeżą gazetę. A więc nie ma odwrotu od cyfryzacji — mówi.
Właściciel Ebrary zarabia w prawie stu krajach na świecie, mocniej zaczyna inwestować również w Polsce.
— Mamy kilkuset wielkich klientów, korporacje, najlepsze uniwersytety, państwowe i prywatne biblioteki. Co dwa lata podwajamy przychody — wylicza szef Ebrary.
Dotychczas przedsięwzięcie kosztowało jakieś 50 mln dolarów. Ponoć to i tak niedużo, bo niektórzy rynkowi rywale wyłożyli cztery razy więcej. Choć sumy poważne, to strachu nie ma. Od początku, tj. od lat. 80., Warnock pracował z ojcem, współwłaścicielem Adobe. Tego Adobe, od Acrobat Readera czy Photoshopa.
— Przeszedłem normalną rekrutację, na początku byłem od wszystkiego, jako że pracowało tam ledwie kilka osób — wspomina.
Potem było ich kilkanaście, kilkadziesiąt, setki szybko przeskoczyły w tysiące. Dziś kapitalizacja Adobe, notowanego na nowojorskiej giełdzie, sięga 20 mld dolarów. Ebrary wciąż daleko do takich kokosów. Wiara jest, czasem większa niż zyski.
— Odszedłem z Xeroksa, kiedy zobaczyłem, że tworzę mnóstwo ciekawych rzeczy, które nigdy nie zostaną zastosowane przez przeciętnego człowieka — powtarza starszy z rodu Warnocków.
W Adobe opracował więc m.in. PostScript, uniwersalny język opisu strony, będący standardem w zastosowaniach poligraficznych, a zarazem kompletny język programowania. Spopularyzował także format dokumentu zwany Portable Document Format, czyli PDF. Dziś 85 proc. druków biznesowych wychodzi właśnie z PDF. Czasy pionierów Christopher Warnock wspomina się z rozrzewnieniem.
— To była rewolucja. Acrobat odpowiadał na rosnące zapotrzebowanie ludzi, którzy drukowali coraz więcej, mieli programy na macach i PC, ale nie mieli czegoś wspólnego. Jak pracowałem w Adobe, wysłałem dosłownie pierwszą w Stanach reklamę przez modem.
Biblioteka albo piwo
Klucz do sukcesu — Acrobat Reader był i jest za darmo, choć początkowo ojciec upierał się przy wersji płatnej. Na szczęście zaufał synowi. Co nie oznacza, że junior uważa się za guru. Senior ma dużo do powiedzenia w Ebrary, jest tam dyrektorem i jednym z 60 pracowników.
— Kiedy Ebrary wypaliło i przyniosło pierwsze profity, podsumował ten fakt po swojemu: to już poważna sprawa, a nie masz żadnego starszaka do tego przedszkola — śmieje się Christopher Warnock.
W Adobe miał poczucie tworzenia czegoś ważnego, widocznego, mierzalnego. W Ebrary nikt przełomowych technologii nie wymyśla. Tu postawiono na śmiałą ideę, kilka lat temu wyśmiewaną: książka nie musi być synonimem papieru.
— Nasza działka to nie e-booki. Tworzymy aplikacje, które pozwalają je swobodnie przeszukiwać, stawiać na wirtualnych półkach itp. i zachęcamy wydawców, by publikowali swoje wydawnictwa w cyfrowej formie — zastrzega właściciel Ebrary.
Stawia nie na beletrystykę czy komiksy, ale na informację. Tego szuka się w PDF. W zbiorze Ebrary jest ponad 170 tys. pozycji.
— Wyobraź sobie bibliotekę, która w ciągu doby dostaje tyle książek, ile wszystkie w Polsce.
22 tys. dokumentów dziennie wpada do Biblioteki Kongresu, a ta ma 500 katalogów opisujących, gdzie są katalogi.
— Tu aż się prosi o komputer — zaznacza Christopher Warnock.
No i maszyneria w tejże bibliotece jest. Ale dlaczego inwestować w Polsce, gdzie komputeryzacja samych katalogów uważana jest za technologiczny przełom?
— Naszym celem są budżety bibliotek uniwersyteckich. Wiemy już, że nie zmusimy studentów, żeby swoje „beer money” przeznaczyli na dotarcie do cyfrowych książek — przyznaje szef Ebrary.
Filozof patrzy na rower
Najdogodniejszy wydaje się abonament. Średniej wielkości uniwersytet może dostać roczny dostęp do 30 tys. książek za blisko 10 tys. dolarów. Płaci się przede wszystkim za koszty zbudowania silników wyszukiwarek i wszystkich interfejsowych udogodnień.
— Google wybrał reklamy jako źródło zarobku i też oferuje przeszukiwanie baz książek. My mamy inny model, bardziej profesjonalny, specjalizujemy się — uważa Christopher Warnock.
I przypomina: dla człowieka komputer to jak rower dla umysłu, pozwala na lepsze, szybsze jego wykorzystanie. Sam tego nie wymyślił, tylko usłyszał od Steve’a Jobsa, założyciela Apple.
— Słowa te natchnęły mnie, żeby zbudować rower poziomy i takim paradoksem sprawdzić teorię w praktyce. Nie mogłem jednak nigdzie znaleźć informacji o takich konstrukcjach, godzinami miotałem się, kartkując książki — mówi.
Wskazówek nie odszukał, wpadł jednak na pomysł Ebrary. Rower, który i tak zbudował, nie wytrzymał próby czasu, podobnie jak wcześniejszy pojazd podwodny.
— Jestem niecierpliwy. Nie zamierzałem czekać na to, aż ktoś stworzy narzędzie do przeszukania tysięcy publikacji naukowych — przyznaje Warnock, absolwent filozofii na uniwersytecie w Salt Lake City.
Nie przebiera nogami w oczekiwaniu na przełom w dziedzinie czytników e-booków. Zgodnie z poglądami swojego ulubionego filozofa, Epikteta, przekonuje, że to kwestia postrzegania. Ekran klasy LCD krytykowany jest jako ten męczący wzrok, niewygodny do czytania.
— Jak dla mnie zgoda. Ale zobacz, jakie zdjęcie zrobiłem na lotnisku we Frankfurcie — zapala się Amerykanin i puszcza komputer w ruch.
Na obrazku kilkuletnia dziewczynka wpatrzona w ekran laptopa zabawki.
— Oto nowe pokolenie, niewychowane na radiu, gazecie i telewizji! Dla niego LCD nie będzie barierą — zapewnia.
Papierowych wizytówek nie ma. Wyśle mi jedną e-mailem.

Limity? Jakie limity
John Warnock , rocznik 1940, założył Adobe Systems w 1982 r. Za wspólnika wziął Charlesa Geschkego, kolegę z Xeroksa. Jako świetny matematyk i filozof z bujną wyobraźnią miał dość przekonywania szefostwa Xeroksa do tego, żeby zainwestować w komercyjne wykorzystanie jego pomysłów. Jako szef Adobe dorobił się ośmiu patentów, a jedna z popularnych czcionek w programach Adobe nosi jego nazwisko. Firma zatrudnia prawie 7 tys. osób i w ostatnich trzech miesiącach wykazała 220 mln dol. zysku. Trzy lata temu przejęła jednego z rywali, spółkę Macromedia. Co dalej? „Nie chcę rozmawiać o tym, gdzie są limity. Za każdym razem jak to robimy, podchodzimy zbyt zachowawczo” — powtarza biznesmen.
Dwukołowy pocisk
Rower poziomy to pojazd, w którym siedzi się nisko przy ziemi, w pozycji zbliżonej do pozycji kierowcy w samochodzie. Pozwala na szybszą i wymagającą mniej wysiłku jazdę niż tradycyjny rower. Jest za to trudniejszy w prowadzeniu. Rekordzista przejechał w godzinę takim pojazdem prawie 85 km i rozpędził go nawet do 130 km na godzinę.
Niczym kartki policzone
87
W tylu krajach działa Ebrary.
170
tys. Tyle książek oferuje w ramach swojej biblioteki.
50
mln dol. Tyle na razie pochłonęły inwestycje w Ebrary.
Żyć cnotliwie
Epiktet , ulubiony myśliciel Christophera Warnocka, był wyzwolonym niewolnikiem. Urodził się około 50-130 roku n.e. w Hierapolis. Szybko zyskał sławę i założył szkołę w Nikopolis w Epirze (obecna Grecja). Był kontynuatorem stoicyzmu i podobnie jak Sokrates, Epiktet nauczał, ale niczego nie pisał. Na szczęście notatki z jego wykładów sporządzał niejaki Flavius Arrianus. Cytat z filozofa? „Poruszają nas nie wydarzenia, ale wrażenia, które z nich czerpiemy” — mawiał. I zachęcał do pogodzenia się z losem oraz do porzucenia buntu. No i do szczerości, bo im jesteśmy bardziej wierni sobie, tym lepiej wypełniamy sprawy boskie. Sam był wzorem, żył cnotliwie i zgodnie z rozsądkiem oraz z naturą rzeczy.
Podpis: Karol Jedliński