Japonia stoi w obliczu najgorszej od II wojny światowej zapaści gospodarczej. OECD spodziewa się, że ta sytuacja potrwa jeszcze do przyszłego roku.
Po latach straconych szans Japonia musi pilnie zreformować gospodarkę — tę oczywistą prawdę jeszcze raz powtórzyli specjaliści OECD w raporcie na temat perspektyw dla gospodarki Kraju Kwitnącej Wiśni.
Ich zdaniem, rząd kierowany przez Jubnichiro Koizumiego powinien tego dokonać nawet za cenę spadku wzrostu gospodarczego. Szacują, że w tym roku gospodarka skurczy się o 0,75 proc., a w przyszłym o 1 proc.
Najpilniejszy problem to zmniejszenie wartości złych długów, które bardzo poważnie obciążają sektor bankowy.
Niewykluczone, że banki dodatkowo stracą przez spadki na giełdzie. Japonię krytykuje się także za największy wśród krajów OECD dług publiczny, który wynosi 130 proc. PKB (dla porównania: w Wielkiej Brytanii 30 proc.).
Wczoraj agencja Moody’s zmniejszyła wiarygodność kredytową Japonii do poziomu, który mają najgorsze wśród grupy G-7 Włochy.
Autorzy raportu ponaglają Bank Japonii do dalszego poluzowania polityki monetarnej i przedsięwzięcia niekonwencjonalnych metod, np. kupowania aktywów zagranicznych i krajowych obligacji skarbowych. Bank nie może wpływać na wzrost gospodarczy za pomocą tradycyjnej metody, czyli obniżania stóp procentowych, bo w tym roku spadły one w Japonii z 0,5 proc. do 0,1 proc.
Rząd zapowiedział, że podczas publikacji najnowszych danych na temat wzrostu PKB w piątek będzie musiał oficjalnie ogłosić recesję.