Zdaniem Komorowskiego, należy dzisiaj wyjaśnić "dlaczego polski prezydent znalazł się w tym miejscu bez wystarczającej ochrony" i czy strona polska była informowana o ewentualnych zagrożeniach.
Z kolei rano w "Sygnałach dnia" Komorowski ocenił niedzielny incydent w Gruzji jako "coś bardzo niepoważnego, a przykrego", bo - jak zaznaczył - "stawiającego polskiego prezydenta w dosyć niezręcznej sytuacji i prowokującą sytuację do niedobrych wypowiedzi".
Jego zdaniem, trudno jest mówić obecnie o próbie zamachu, gdyż - jak mówił marszałek Sejmu - "z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera".
Jak dodał, takie szybkie oskarżenie strony rosyjskiej, nie wiadomo na podstawie jakich przesłanek, "niewątpliwie ma, będzie miało swój wpływ na sytuację polityczną w relacjach między Polską a Rosją".
Kiedy w niedzielę po południu konwój samochodów z prezydentami Polski i Gruzji Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim zatrzymał się przy granicy z Osetią Południową - w pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Kolumna samochodów miała jechać z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. Po incydencie prezydenci wrócili bezpiecznie do Tbilisi.