Komorowski: Polska ma prawo oczekiwać od KE większej elastyczności ws. stoczni

PAP
opublikowano: 2008-07-12 16:21

W sprawie prywatyzacji naszych stoczni Polska na prawo oczekiwać większej elastyczności od Komisji Europejskiej - uważa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

"Polska ma prawo i obowiązek o nią (większą elastyczność - PAP) zabiegać i w tej chwili zabiega" - zapewnił w rozmowie z PAP Komorowski, który w sobotę w Szczecinie wziął udział w uroczystości powitania uczestników Flisa Odrzańskiego 2008.

Według marszałka jest teraz dobry moment, by owej większej elastyczności od KE zażądać, ponieważ toczy się proces ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.

Jak podkreślił Komorowski, polski rząd i parlament wykonały przyjęte przez nasz kraj zobowiązania i dlatego mają prawo oczekiwać, że proces integracji będzie umacniany przez decyzje KE.

Marszałek przypomniał, że Polska jest jednym z najbardziej euroentuzjastycznych państw w UE, w którym poparcie dla integracji sięga poziomu 80 proc.

Pytany przez PAP, czy podpisanie Traktatu Lizbońskiego może być kartą przetargową w grze o stocznie, Komorowski przyznał, że w jego przekonaniu "taki sposób myślenia nie jest obcy w KE", jak również w kręgach decydujących o polityce poszczególnych państw UE.

"Dlatego mówię o korzystnym momencie na podjęcie zabiegów o zrozumienie polskiej sytuacji, nie tyle w instytucjach europejskich, ile w rządach państw" - dodał.

Marszałek nie ukrywał, że w sprawie stoczni toczą się "różnorakie negocjacje, rozmowy na różnych poziomach i w różnych kanałach kontaktu politycznego". Jak wyjaśnił, zabiegi te podejmowane są po to, by przygotować lepszą atmosferę mającą zachęcić KE do większej elastyczności.

Komorowski podkreślił, że w tym celu wykorzystywane są nie tylko wszystkie kontakty dyplomatyczne w ramach Komisji, ale również te na szczytach władzy państw Unii Europejskiej. "Bo tak na końcu, to niekoniecznie biurokraci w Brukseli decydują, ale politycy Unii Europejskiej" - zaznaczył.

Zdaniem marszałka, polski rząd słusznie zabiega o więcej czasu w sprawie stoczni, bo to pozwoli rządowi lepiej przygotować się do skutecznego negocjowania z KE procesu prywatyzacji, "bez przyłożonego do skroni pistoletu w postaci ryzyka upadłości stoczni".

"Nie można rozmawiać rozsądnie z kontrahentami zainteresowanymi prywatyzacją stoczni w sytuacji, kiedy wszyscy wiedzą, że za chwilę można będzie ten obiekt - w wyniku bankructwa - kupić za złotówkę" - przekonywał.

Polski rząd miał czas do minionego czwartku na uzupełnienie programów restrukturyzacyjnych dla stoczni Gdynia i Szczecin, przesłanych po koniec czerwca. Te poprzednie KE odrzuciła, bo nie spełniały stawianych przez nią wymogów. Dla zakładu w Gdańsku, który został już sprywatyzowany, termin na uzupełnienie programu wydłużono do końca września.

W piątek minister karbu Aleksander Grad zapewniał, że jego resort oraz inwestorzy są gotowi spełnić najważniejsze wymagania KE. Przekonywał też, że w przesłanych w czwartek dokumentach znalazły się "nowe projekcje finansowe" dla stoczni Gdynia i Szczecin. Resort skarbu zabiega obecnie, by w sprawie prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie dano Polsce czas do września.

W najbliższą środę odbędzie się posiedzenie KE, na którym prawdopodobnie ma zapaść decyzja o zwrocie pomocy publicznej, którą dostały stocznie w Szczecinie i Gdyni.

Dzień wcześniej - we wtorek - polski rząd ma zdecydować, czy wniosek w sprawie stoczni i udzielonej im pomocy publicznej skierować do Rady UE. Dokument przygotował minister skarbu. Do tej pory polskimi stoczniami zajmowała się KE. Na mocy unijnego prawa Polska może skorzystać z możliwości przekazania tej sprawy do decyzji rządów krajów UE.