Zgodnie z ostatnią wyceną, klienci funduszu BPH Nieruchomości stracili niemal całość zainwestowanych pieniędzy. Za pośrednictwem Kancelarii Matczuk Wieczorek i Wspólnicy wysłali więc skargę do Komisji Nadzoru Finansowego, twierdząc, że BPH TFI nie zachowało należytej staranności podczas zarządzania portfelem, a w dodatku działało w konflikcie interesów. Nadzorca wszczął postępowanie kontrolne, które może się stać podstawą do podjęcia przez prawników dalszych kroków. W grę wchodzi zgłoszenie sprawy do prokuratury.



— Sednem tej sprawy jest wyraźny konflikt interesów. Bank BPH był nie tylko właścicielem BPH TFI i depozytariuszem funduszu nieruchomości, ale również posiadaczem certyfikatów, a co ważniejsze — przez większość okresu funkcjonowania funduszu był jedynym podmiotem kredytującym spółki portfelowe oraz sam fundusz. Były to drogie kredyty krótkoterminowe, co roku rolowane, na których bank zarabiał niemało. W jego interesie więc było przedłużanie działalności funduszu. To jest bulwersujące i rozważamy zgłoszenie tej sprawy do prokuratury — mówi Łukasz Zalewski, wspólnik w kancelarii Matczuk Wieczorek i Wspólnicy. Co na to bank BPH?
— Bank pełni funkcję depozytariusza funduszu od lipca 2008 r. Umowa kredytu międzyfunduszem a bankiem została zawarta w grudniu 2007 r. W tym okresie depozytariuszem funduszu był inny podmiot. Zarówno w momencie udzielenia kredytu, jak i obecnie nie występuje konflikt interesów pomiędzy bankiem a funduszem. Bank udzielił funduszowi kredytu na warunkach rynkowych. Jako posiadacz certyfikatów bank ponosi ryzyko inwestycyjne funduszu na równi z pozostałymi inwestorami — mówi Beata Zduńczyk- -Golędzinowska, dyrektor departamentu PR w Banku BPH.
Problematyczna wycena
Przez lata działalności wycena certyfikatów funduszu uwzględniała przyszłe przepływy pieniężne z czynszów najmu, wartość rezydualną nieruchomości i zobowiązania tych spółek. Łukasz Zalewski uważa, że model ten w żaden sposób nie odzwierciedlał wartości rynkowej nieruchomości, nie uwzględniał też faktu, że portfel inwestycyjny ma zamknięty horyzont trwania i w pewnym momencie trzeba będzie te nieruchomości sprzedać.
— Dodatkowo w żadnym stopniu nie odzwierciedlał ofert nabycia, których zapewne TFI po prostu nie miało. Tymczasem pieniądze z czynszów płynęły na spłatę kredytów, funkcjonowanie spółek celowych, opłaty za zarządzanie, koszty funkcjonowania funduszu, wśród których do najistotniejszych należało wynagrodzenie depozytariusza i obsługę zadłużenia funduszu w BPH. Z moich wyliczeń wynika, że z tytułu odsetek od kredytów i opłaty za zarządzanie bank oraz TFI zainkasowały przez wszystkie lata działalności funduszu kwoty zbliżone do kwot wpłaconych do funduszu przez jego klientów — wylicza Łukasz Zalewski.
Nadzorca ma pomóc
Kancelaria domaga się wypłaty odszkodowania klientom funduszu BPH TFI.
— Bank BPH mógłby na przykład sam odkupić nieruchomości od funduszu i zaspokoić w ten sposób roszczenia klientów. Mógłby też umorzyć zaciągnięte przez fundusz kredyty, zwiększając kwotę do podziału. Na tym etapie liczymy się oczywiście także z procesami sądowymi zakończonymi bądź to ugodą sądową, bądź wyrokiem zasądzającym odszkodowanie — dodaje Łukasz Zalewski. Dopóki jednak fundusz nie zostanie zlikwidowany, klienci nie mają podstaw do wkroczenia na drogę prawną. Pomocną dłoń może jednak wyciągnąć KNF.
Nadzorca co prawda nie może nakazać wypłaty odszkodowania klientom, ale — jak tłumaczy mecenas Zbigniew Drzewiecki z Kancelarii Drzewiecki Tomaszek — może dostarczyć materiałów dowodowych, jeśli wyniki postępowania kontrolnego potwierdzą stanowisko klientów. — KNF przy okazji badania podstaw do zgłoszenia sprzeciwu do transakcji fuzji BPH z Aliorem może zabezpieczyć roszczenia uczestników funduszu nieruchomości — uważa Łukasz Zalewski.
Historia uczy
W przeszłości już nie raz rozczarowani klienci podejmowali próby odzyskania straconych pieniędzy.
Karą finansową, odebraniem licencji i ostatecznie upadłością zakończyła się sprawa Inventum TFI (d. Idea TFI), które w opinii urzędników KNF działało w konflikcie interesów. Kara finansowa nałożona przez nadzorcę nie sprawiła jednak, że klienci funduszy odzyskali kapitał. W przypadku Amber Gold poszkodowani natknęli się na przeszkody już na etapie składania pozwów zbiorowych, które niemal hurtowo były przez sądy pierwszej instancji odrzucane. Dopiero pod koniec ubiegłego roku udało się im wywalczyć prawo do zbiorowego procesu z bankiem BGŻ BNP Paribas, który obsługiwał pośrednika. Jednak to, że sąd przyjmie do rozpatrzenia pozew, to jedynie połowa sukcesu.
Przed klientami batalia, która ciągnąć się może latami. Tak jest w przypadku poszkodowanych przez InterBrok Investment, spółki foreksowej, która prowadziła działalność bez wymaganego zezwolenia KNF i która upadła w 2007 r. Klienci poszli do sądu, żądając od mBanku, który obsługiwał rachunki InterBroku, odszkodowania w wysokości 275 mln zł. Sprawa ciągnie się do dziś. Nie oznacza to jednak, że walczyć nie ma sensu. Zachętą jest z pewnością precedensowy wyrok Sądu Apelacyjnego w sprawie DWS Płynnej Lokaty. Po sześciu latach proces, wytoczony przez Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych Przyjaźń przeciwko DWS TFI (przejętemu w 2010 r. przez Investors TFI), zakończył się wygraną — sąd zasądził na korzyść klienta wypłatę 1,3 mln zł odszkodowania. Podstawą do dochodzenia roszczeń było nienależyte zarządzanie funduszem.