Na głęboki szok trzeba reagować radykalnym działaniem. W ostatnich dwóch latach handel międzynarodowy i globalne łańcuchy dostaw przeszły głęboką przemianę pod wpływem pandemii. Teraz rosyjska agresja na Ukrainę wywołała kolejne wstrząsy, odczuwalne w całej gospodarce. Jak sobie z nimi poradzić? Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego przedstawiciele administracji i biznesu dyskutowali o tym w panelu „Globalny handel i geopolityka".
- Jesteśmy obciążeni myśleniem historycznym i zimnowojennym, więc częste jest oczekiwanie nowego układu bipolarnego z USA i Unią Europejską po jednej, a Chinami wraz z Rosją po drugiej stronie. To nie jest jednak takie proste – mimo nasilającej się w ostatnich latach i przypominającej zimną wojnę współpracy USA z Europą w celu utrzymania technologicznej przewagi nad Chinami widzimy równolegle rekordowe bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach. Jesteśmy w momencie przejściowym, z wieloma krajami szukającymi swojego miejsca w zmienionej układance. Wygranych widziałbym w Australii, która staje się kluczowym dostawcą surowców, w tym metali ziem rzadkich, w Nigerii dzięki jej zasobom naturalnym i oczywiście w produkujących ropę krajach Bliskiego Wschodu. Nasz region może z kolei skorzystać na skracaniu łańcuchów dostaw - analizował Krzysztof Drynda, prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.

Odwrót od globalizacji
Wzrost zagrożeń w skali globalnej sprawia, że gospodarka staje się bardziej lokalna.
- Nareszcie widzimy to, co powinno zdarzyć się już dawno, czyli powrót najbardziej newralgicznej produkcji bliżej odbiorców. Zbyt długo priorytetem dla firm było to, by produkować jak najtaniej i generować jak największe zyski. Na szczęście to myślenie odchodzi do lamusa i powszechnie doceniane jest znaczenie bezpieczeństwa. Nie ma oczywiście co wieszczyć tak skrajnych rzeczy, jak koniec globalizacji, natomiast ewidentnie chcemy, żeby produkcja była bliżej nas. Wchodzimy w regionalizację, co oznacza, że np. każdy producent baterii będzie chciał mieć duża fabrykę w USA, Europie i Azji, a nie tylko jedną, wielką i globalną - i mam wrażenie, że ten proces dopiero się rozkręca - mówił Janusz Władyczak, prezes KUKE.
Michał Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego, zwracał uwagę, że odwrót od neoliberalnie pojmowanej globalizacji nie zaczął się od pandemii i wojny, tylko od kryzysu finansowego z 2008 r.
- Od tego czasu toczy się dyskusja na temat tego, ile w gospodarce ma być państwa, a ile wolnego rynku - i wzrastają tendencje protekcjonistyczne, zresztą hasło „bring manufacturing home" było jedną z osi pierwszej kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. Trzeba to robić z głową, potrzebny jest rightshoring, a nie nearshoring, czyli koncentracja na sprowadzaniu do kraju rzeczywiście kluczowych produktów i usług, choćby takich jak centra usług finansowych. Polska może oczywiście skorzystać na szerszym procesie relokacji produkcji do Europy, ale inwestorzy muszą wierzyć w to, że wschodnia flanka NATO jest bezpieczna - analizował wiceprezes ING.
Polska praktyka
Na proste przeszkody w „sprowadzaniu produkcji do domu" wskazywał Paweł Ossowski, prezes Zarys International Group, czyli dużego producenta i dystrybutora wyrobów medycznych, którego biznes skokowo urósł w czasie pandemii.
- Mieliśmy wieloletnią globalizację, teraz wchodzimy w nowy cykl. To wszystko musi się jednak odbyć naturalnie, bez wymuszania nearshoringu przez państwa. My już pewne procesy, realizowane wcześniej za granicą, przenieśliśmy do Polski, ale nie możemy tego zrobić nagle i w całości. Naszym klientem jest polski sektor ochrony zdrowia. Gwałtowne przeniesienie produkcji z Azji oznaczałoby dla niego skokowy wzrost kosztów, którego nie byłby w stanie udźwignąć - przestrzegał Paweł Ossowski.
Prezes PAIH zwracał uwagę, że polski sektor produkcyjny już jest bardzo mocno zdywersyfikowany, co w trudnych czasach jest szczególnie korzystne.
- Stajemy się hubem produkcyjnym Europy. Najsilniejsi jesteśmy w szeroko pojętej branży automotive, ale jesteśmy też silni choćby w produkcji AGD czy mebli tapicerowanych. Miks sektorów bardziej tradycyjnych i wysokich technologii jest bardzo zdrowy. W ostatnim czasie jako priorytetowe traktujemy m.in. przyciąganie inwestycji związanych z rozwojem technologii wodorowych, z elektroniką i produkcją mikroprocesorów oraz całą technologią związaną z morską energetyką wiatrową - wyliczał Krzysztof Drynda.