To będzie dla PGNiG trudny rok, przyznał we wtorek Piotr Woźniak, prezes gazowego giganta kontrolowanego przez polski skarb państwa.

— Jesteśmy przygotowani na utrudnienia w dostawach gazu ze strony wschodniej — doprecyzował Piotr Woźniak.
Prezes przypomina, że w 2019 r. dochodzi do kumulacji negatywnych zjawisk. Po pierwsze, wygasa umowa na przesył gazu z Rosji. Po drugie, w grudniu PGNiG musi przekazać rosyjskiemu Gazpromowi, czy chce negocjować przedłużenie kontraktu jamalskiego, czy nie.
— Można się spodziewać turbulencji — uważa Piotr Woźniak.
Jeśli chodzi o tranzyt gazu, to negocjacje z Rosjanami już trwają, ale prezes PGNiG nie chce ujawniać szczegółów. Jeśli zaś chodzi o przedłużanie, lub nie, kontraktu jamalskiego, to strona polska ściga się tu z czasem. Władze PGNiG wielokrotnie sygnalizowały, że nie będą przedłużać kontraktu, który obowiązuje do 2022 r. Ich strategia opiera się jednak na założeniu, że do 2022 r. zostanie zbudowany Baltic Pipe, czyli gazociąg umożliwiający import gazu ze złóż norweskich. Harmonogram tej inwestycji jest napięty, ale na razie dotrzymywany. Równolegle do tych negocjacji trwa spór arbitrażowy PGNiG z Gazpromem, dotyczący cen gazu. Sprawa w arbitrażu trwa już od trzech lat.
— To gra na czas — uważa Piotr Woźniak.
Prezes PGNiG przekonuje, że ponieważ zwycięstwo jego firmy jest pewne, Gazprom robi co może, by przedłużać procedury.
— Ciężar finansowy i tak spadnie na Gazprom — podkreśla Piotr Woźniak.
Relacje z Gazpromem są wciąż kluczowe dla PGNiG. Kontrakt jamalski z 1996 r. przewiduje bowiem dostawy ok. 10 mld m sześc. gazu rocznie. Całkowite zużycie gazu w Polsce wynosi zaś ponad 17 mld m sześc. PGNiG podał jednocześnie, że planuje zwiększać pojemność magazynów na gaz. Najpierw chce to robić bezinwestycyjnie, za pomocą optymalizacji, a potem wziąć się za rozbudowę.