PB: Jest pan głównym akcjonariuszem lidera polskiego rynku bukmacherskiego - a po transakcji fundacje pana i pańskiego ojca będą miały 10 proc. większej grupy. Nie szkoda sprzedawać lwiej części rodzinnego biznesu?
Mateusz Juroszek: STS pozostanie polską firmą z polską kulturą, a ja nadal będę jego prezesem. Z mojej perspektywy nie można mieć tego rodzaju sentymentów, trzeba kalkulować na chłodno. Od dawna dywersyfikowaliśmy rodzinny biznes i ta transakcja zapewni nam cash flow na wiele innych inwestycji. Jednocześnie staniemy się udziałowcem grupy, do której należeć będą liderzy rynku bukmacherskiego w Polsce i Chorwacji, a potencjalnie także w innych krajach regionu, bo możliwe są kolejne akwizycje. Przejęcia na rynku bukmacherskim w Europie Środkowej były od dawna marzeniem międzynarodowych graczy, ale nie byli w stanie przekonać do tego lokalnych firm ani odebrać im rynku.
Co transakcja zmieni dla STS?
STS jest liderem polskiego rynku i wiele przedsięwzięć mógłby zrealizować samodzielnie. W perspektywie kilku lat i potencjalnej liberalizacji kasyn online byłoby jednak coraz trudniej konkurować jako samodzielna, choćby najlepiej zarządzana spółka. Obecność w międzynarodowym holdingu daje efekty synergii, dostęp do wspólnie wypracowywanych rozwiązań i produktów. Lepiej grać razem z dużymi niż z nimi walczyć. Dla STS ta transakcja to szansa na jeszcze szybszy rozwój.

Dlaczego zdecydowaliście się na podpisanie umowy właśnie teraz?
Jeszcze w 2019 r. jako akcjonariusze rozmawialiśmy z Entain i kilkoma innymi potencjalnymi inwestorami. Wtedy na stole nie pojawiła się ciekawa oferta - proponowano przejęcie całej firmy, a nas to nie interesowało. Dlatego weszliśmy na giełdę. Krótko po debiucie wybuchła wojna, nasz kurs spadł do kilkunastu złotych, i inwestorzy znowu do nas zapukali z nadzieją, że kupią tanio. W grę nie wchodziło jednak sprzedawanie niczego poniżej ceny z IPO. Teraz wreszcie pojawiła się rozsądna oferta, za którą stoją Entain i Jiří Šmejc. Dla nas atrakcyjne jest to, że pozostaniemy w STS i zaangażujemy się pośrednio, poprzez Entain CEE, w chorwacki SuperSport. To firma z 50-procentowym udziałem w tamtejszym rynku.
Wasza motywacja jest jasna. A dlaczego akcje w wezwaniu mieliby sprzedać mniejszościowi akcjonariusze?
Jeśli uwzględnić wypłacone dywidendy sprzedaż po cenie oferowanej w wezwaniu zapewni przekraczający 10 proc. zwrot od debiutu, mimo że po drodze rynki finansowe się załamały. Jeszcze w ubiegłym roku pojawiła się rekomendacja, w której akcje STS wyceniono na 13 zł, teraz średnia wycen jest na poziomie niższym niż oferta. Każdy inwestor musi sam zdecydować, czy to go satysfakcjonuje i czy będzie chciał pozostać w spółce z nową strukturą właścicielską.
Od jak dawna pan wiedział o możliwej transakcji - i od jak dawna wiedzieli inni? Bo kurs przed jej ogłoszeniem rósł...
Prowadziłem wstępne rozmowy z Entainem w bardzo wąskim gronie od kilku miesięcy. Od samego początku cały proces był prowadzony z najwyższą starannością i dochowaniem wszelkich wymaganych procedur wymaganych rozporządzeniem MAR. Nie mamy w spółce żadnej wiedzy na temat jakiegokolwiek wycieku informacji poufnej.
Ile pieniędzy włożycie w Entain CEE po wezwaniu?
Na ten cel zostanie przeznaczonych ponad 800 mln zł wpływów ze sprzedaży akcji STS. W zamian nasze fundacje zostaną udziałowcami grupy Entain CEE, która nie ma zadłużenia, jest zdolna do wypłacania dużej dywidendy i przejęć w regionie.
A reszta? Wasz pakiet po oferowanej w wezwaniu cenie jest wyceniany na ponad 2,7 mld zł.
Reszta zostanie zainwestowana. Mamy jeszcze pieniądze z IPO i spore wpływy z dywidend. Nie zmienia się też nasze zaangażowanie w Atal, którego perspektywy oceniamy optymistycznie. Już mocno zdywersyfikowaliśmy portfel aktywów i będziemy nadal inwestować, również w spółki z branży bukmacherskiej poza krajami, w których będzie działać Entain CEE. Mamy zresztą znaczące pakiety m.in. w spółkach GIG i Better Collective. Jesteśmy konsekwentni - zdecydowaliśmy, że majątek rodzinny trzeba zdywersyfikować, i to właśnie robimy.
Majątek rodziny Juroszków budowany był od wczesnych lat 90. Wywodzący się z Cieszyna Zbigniew Juroszek sprzedał wtedy bogatą kolekcję znaczków i zainwestował pieniądze najpierw w import tekstyliów, a potem w segment deweloperski. Kierowana przez niego deweloperska spółka Atal zajęła się budownictwem mieszkaniowym w siedmiu dużych aglomeracjach. W ubiegłym roku sprzedała prawie 2,1 tys. mieszkań, co na polskim rynku było wynikiem numer trzy. Spółka od 2015 r. notowana jest na GPW i - poza pierwszym rokiem pandemii - zawsze wypłacała dywidendy. Rodzina ma w niej 86 proc. akcji, wycenianych na 1,65 mld zł.
Jeszcze cenniejszym składnikiem majątku stał się bukmacherski STS. Firmą, której inwestorem w przeszłości był brytyjski Stanleybet, od ponad dekady kieruje Mateusz Juroszek. Pod jego rządami zbudowała ona bardzo silną pozycję w bukmacherce internetowej i zdystansowała konkurentów na krajowym rynku. Całkowitą wartość majątku rodziny Juroszków „Forbes" szacował w ostatniej edycji rankingu 100 najbogatszych Polaków na 5,65 mld zł, co dało im ósme miejsce. Poza Atalem i STS rodzina zainwestowała na warszawskiej giełdzie w pakiety m.in. Instalu Kraków, Quercusa i Skarbca.