— W.Kruk z Wojciechem Krukiem jest więcej wart niż bez niego. Bardzo mnie cieszy, że pan Kruk się nie poddał i chce walczyć o markę, którą budowała jego rodzina. To oznacza, że dokonałem dobrego wyboru, inwestując w Vistulę — mówił Jerzy Mazgaj w 2008 r., po tym jak wraz z Wojciechem Krukiem wygrał z Rafałem Bauerem walkę o kontrolę nad jubilerską spółką.
Dziś obaj panowie nawet nie podają sobie ręki, ale tezy z powyższej wypowiedzi pozostają aktualne. W pierwszą wierzy jednak przede wszystkim sam Wojciech Kruk. Co do tego, że jego rezygnacja z zasiadania w radzie nadzorczej Vistuli to nie tylko głośna manifestacja cichej wojny w spółce, wątpliwości nie ma Jerzy Mazgaj.
— Myślę, że jest to podyktowane jego marzeniem o odzyskaniu marki W.Kruk, co niekoniecznie jest dobre dla spółki — stawia sprawę jasno krakowski biznesmen, wierząc, że na Vistuli jeszcze zarobi krocie.
Irytacja i talent
Rezygnacja z rady to szachowy ruch, a nie emocjonalny poryw lub przedsionek emerytury? Ci, którzy znają Wojciecha Kruka bliżej, przekonują, że tak naprawdę nigdy nie pogodzi się z tym, iż firma, która w szyldzie nosi jego nazwisko, nie jest pod jego bezpośrednim zarządem.
— Irytuje go fakt, że W.Kruk nie korzysta z jego talentu i wiedzy — twierdzi były współpracownik Wojciecha Kruka. Krótkoterminowo rozważany jest jeden scenariusz: poznański przedsiębiorca rozkręca własny biznes. A długoterminowo, choć niecierpliwie, czeka, aż Vistulę rozerwie ciśnienie długów i rynkowego marazmu. A on wtedy wyrwie to, co należało do jego rodziny przez kilka pokoleń i co rozbudował do ogólnopolskiej skali. Sam Wojciech Kruk nie bawi się w spekulacje.
— Odmawiam komentarza, przynajmniej do czasu walnego zgromadzenia, czyli do 23 kwietnia — wyjaśnia Wojciech Kruk. Kruk ze swoją jubilerską perłą żegna się już drugi raz. W 2008 r. po W.Kruk sięgnął Rafał Bauer, ówczesny prezes Vistuli & Wólczanki. Menedżer poszedł na całość, postawił na wrogie przejęcie.
— Jeśli wezwanie dojdzie do skutku, w co szczerze nie wierzę, nie wykluczam, że założę konkurencyjną firmę jubilerską. Moja rodzina zna tę branżę od podszewki, mamy kontakt z wieloma osobami z rynku, z którymi moglibyśmy otworzyć alternatywną do Kruka działalność — zapowiadał już wtedy Wojciech Kruk.
Skończyło się na słowach, bo po tygodniach giełdowych podchodów wrócił na stare śmieci. Główna w tym zasługa Jerzego Mazgaja, ówczesnego sojusznika, którego jednak nie nazywano białym rycerzem, ale raczej odważnym strategiem. Mazgaj, znawca nie tylko luksusu, ale również ludzkich dusz, po trudnych negocjacjach przekonał finansistów do walki o odzieżowo-jubilerski kombinat. Wojciech Kruk, mówiąc wtedy pas, dostałby do kieszeni około 100 mln zł ale też poczucie przecięcia tępym scyzorykiem pępowiny łączącej go z ukochanym, biznesowym dzieckiem. Został, ale wartość akcji Vistuli topniała szybko, podobnie jak szybko znikała nić porozumienia między dwoma indywidualnościami.
Chile i Polska
Z biegiem czasu okazało się, że pętla finansowa wokół Vistuli zacieśnia się i rozluźnićmoże ją m.in. podkręcenie wyników salonów W.Kruk. Pojawiły się agresywne akcje promocyjne. Sama marka, zdaniem Kruka, zaczęła tracić na swojej ekskluzywności. Ponadto zupełnie nie wykorzystywała faktu, że ma jej współtwórcę w swoich szeregach. Kruk w rewanżu m.in. zerwał z tradycją wigilijnego stania za ladą w salonie W.Kruk na poznańskim rynku. Nagle z Poznania do Krakowa zrobiło się bardzo daleko.
— Wojciech ma poczucie, że Vistula rozwija się kosztem W.Kruka, co postawiło go w opozycji do reszty akcjonariuszy — twierdzi osoba z jego otoczenia. Smaczku konfliktowi dodaje fakt, że według informacji „Pulsu Biznesu”, Vistula zalega Krukowi około 0,5 mln zł z racji opóźnień w wypłatach wynagrodzenia za lock up na akcjach. Czy biznesmen z przedsiębiorcą staną w obliczu otwartej wojny? Być może, bo choć dziś Jerzy Mazgaj jest na winobraniu w Chile, a Wojciech Kruk na spotkaniach biznesowych w Polsce, to łączy ich jedno — jeśli będą walczyć, to nie o utraconą dumę, lecz o poważne pieniądze.
OKIEM EKSPERTA
Vistula w górę, W.Kruk w dół
KAMIL SZLAGA
KBC Securities
Vistula najgorsze ma za sobą. Prognozuję poprawę wyników, i to już w tym roku. Dzięki odsunięciu terminu spłaty zadłużenia spółka będzie w stanie złapać oddech. Wydaje się, że poprawi efektywność, wykorzystując dobre portfolio marek i grupę lojalnych klientów. Sam W.Kruk ma słabszy okres, ciążą mu słaby złoty i wysokie ceny złota. Ponadto zaczął odstawać m.in. od Aparta, konkurencja rozbudowuje sieć dużo szybciej. Trudno będzie nadrobić ten stracony dystans.
OKIEM EKSPERTA
Sławę Kruka da się pożyczyć
ROMAN JĘDRKOWIAK
prezes ADHD Warsaw
W.Kruk jest już bardziej marką niż nazwiskiem. Nawet jeśli Wojciech Kruk odetnie się od działań spółki, to mało który z klientów zastanawia się nad własnościowymi szachami w giełdowej spółce. Ważniejsze są ceny, asortyment, obsługa, bo to jest sieć, a nie mały zakładzik. Wojciech Kruk jako nazwisko był ważny, gdy marka walczyła o rynek. Jeśli więc zacznie swój biznes w podobnej branży, może być dużym zagrożeniem dla W.Kruk, pożyczyłby zapewne spory kawałek sławy od znanej marki. To mogłaby być podobna historia jak ta ze Zbigniewem Grycanem, który świetnie wyszedł na własnym nazwisku.