Mało popularny (na razie) w Polsce sposób rozwiązywania sporów pomógł w jednym z najgłośniejszych konfliktów w tym roku.
„Puls Biznesu”: Jest Pan mediatorem, który zakończył trwający od października spór pomiędzy związkiem Solidarność a zarządem wrocławskiej Jedynki. Przypominając konflikt: zarząd wręczył 150 pracownikom firmy budowlanej wypowiedzenie, co stało się przyczyną jednodniowego strajku, ocenionego jako nielegalny.
Maciej Bobrowicz, radca prawny: Zarząd zastosował art. 52 kodeksu pracy, czyli rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia, co z kolei stało się przyczyną okupacji budynku. W spór zaangażował się marszałek i wojewoda dolnośląski. Przez wiele miesięcy sprawa była w centrum uwagi mediów: telewizji, radia i prasy. To był skomplikowany konflikt. Zajęcie budynku przez pracowników zakończyło się interwencją firmy ochroniarskiej, po której konieczna była ochrona policji. Dalej jednak trwały pikiety i demonstracje uliczne.
Jak przebiegała mediacja w tak skomplikowanym sporze ?
— Mediacja jest procesem poufnym — więc możemy rozmawiać jedynie o tych jej elementach, które zostały upublicznione.
Mediator musi cieszyć się zaufaniem i autorytetem obu stron konfliktu. To jest element wspólny każdej mediacji, społecznej czy gospodarczej. Mediator od pierwszego spotkania musi zbudować swoją wiarygodność i pokazać profesjonalizm. Dzieje się to przy każdym pierwszym kontakcie — myślimy: co to za facet, czego chce? Mówi prawdę? Wzbudza sympatię? Chce mi pomóc? O co mu tak naprawdę chodzi? W grę wchodzi bardzo wiele czynników: uświadomionych i nieświadomych. Ale to tylko początek, prawdziwe wyzwania pojawiają się później.
Jakie problemy trzeba było rozwiązać na początku?
— Strony konfliktu nie komunikowały się ze sobą, tak więc pierwszym zadaniem mediatora było umożliwić komunikację — dzięki tzw. mediacji wahadłowej. Polega ona na tym, że mediator pracuje z każdą ze stron bez udziału drugiej, szukając sposobów kompromisu. Zwykle dopiero później strony spotykają się osobiście i negocjują.
Tu jednak pierwsze spotkanie okazało się porażką stron…
— Nazwałbym to nieudaną próbą. Poziom emocji był zbyt wielki.
Co w takiej sytuacji robi mediator?
— Nie ma recepty. Trzeba szukać elastycznych rozwiązań. Rozmowy zostały przeniesione na inny poziom. Negocjowali przedstawiciele Regionu Solidarności i właścicieli Jedynki. Niestety, porozumienia od razu nie zawarto. Istniały elementy, które znakomicie utrudniały osiąganie kompromisu.
Interwencja firmy ochroniarskiej i demonstracje uliczne?
— Konflikty społeczne są zaliczane do tzw. gorących, czyli takich, w których emocje odgrywają pierwszoplanowa rolę. Konflikty zimne to te np. w biznesie, gdy podejście racjonalne jest na pierwszym miejscu — tak przynajmniej mówi teoria. Teoretycy przyjmują, że w negocjacjach 50 proc. to emocje. Czasami myślę, że w niektórych konfliktach jest to 80 proc. Negocjacje to proces podejmowania decyzji — a skoro tak, to niezwykle ważne jest ustalenie przez mediatora, czego strony potrzebują, by podjąć decyzję o rozpoczęciu rozmów, wzajemnych kompromisach, ustępstwach, co jest niezbędne, by podjąć porozumienie.
Zajmuje się Pan negocjacjami gospodarczymi, dlaczego zgodził się prowadzić mediację społeczną?
— Zasady obu mediacji są takie same. Tak skomplikowany konflikt stał się też dla mnie wyzwaniem, a poza tym z prośbą o mediację zwracały się do mnie osoby, którym nie mogłem odmówić.
W piątek 29 kwietnia, po prawie pół roku trwającym konflikcie, strony podpisały porozumienie kończące spór. To Pana zasługa?
— Przede wszystkim sukces stron, ale nie ukrywam, że jest moją osobistą satysfakcją. Spór zakończyło podpisanie porozumienia pomiędzy zarządem Jedynki a organizacją związkowa, w wyniku którego pracownicy mają otrzymać około 7,2 tys. zł tytułem odszkodowania. Jednocześnie rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia zamieniono na porozumienie stron. Teraz pozostaje kwestia realizacji uzgodnionej ugody.
Dlaczego się Panu udało?
— Miałem dobrych nauczycieli. Zasad mediacji i komunikacji nauczyli mnie Amerykanie i Niemcy, negocjacji — Amerykanie, koncentracji nauczyłem się od Chińczyków, odporności na stres od mistrzów jogi — Hindusów.
Pierwszy poziom negocjacji to taktyka: sposoby pokonania braku zaufania i komunikowania się, perswazji. Drugi wymiar to poszukiwanie korzyści ekonomicznych i pozaekonomicznych porozumienia. Niedoceniany i niedostrzegany jest trzeci poziom: zarządzanie przebiegiem rozmów i dystrybucja informacji oraz pozyskiwanie sprzymierzeńców zainteresowanych pozytywnym wynikiem negocjacji. Trzeba pamiętać, że to strony zawsze podejmują decyzje. Mediator nigdy nie rozstrzyga sporu.
Sądzi Pan, że jest przed mediacją gospodarczą przyszłość w naszym kraju?
— Jestem tego pewien. Mediacja funkcjonuje na całym świecie. Polska jest w przededniu wprowadzenia mediacji gospodarczej do polskiego prawa. W każdym konflikcie od pewnego momentu strony nie są w stanie kontrolować jego przebiegu. Wtedy niezbędna jest interwencja neutralnej osoby trzeciej — mediatora. Zarządza on negocjacjami i pomaga stronom rozwiązać konflikt.
Mediacja gospodarcza jest znakomitym rozwiązaniem w sytuacji, gdy średnio egzekucja kontraktu wynosi w Polsce, według Banku Światowego, tysiąc dni.
Okiem pracodawcy
Podstawą jest zaufanie
Poza spornymi kwestiami, które stanowiły sedno konfliktu, między przedstawicielami zarządu a pracownikami nagromadziło się zbyt dużo emocji, uniemożliwiając dalsze rozmowy. Z patowej sytuacji udało nam się wyjść dzięki mediatorowi. Bardzo ważne było to, że obie strony miały duże zaufanie do niego, co w przypadku konfliktów o podłożu społecznym jest nieodzowne. Obie strony muszą mieć także pewność, że mediator zajmuje bezstronną pozycję. Tylko wówczas łatwiej jest mu uzyskać informacje i nakłonić strony do porozumienia. Bez mediatora porozumienie byłoby możliwe, ale znacznie trudniejsze i bardziej długotrwałe.
* większościowego akcjonariusza Jedynki Wrocławskiej
Adam Krynicki wiceprezes Zachodni NFI*
Okiem związkowcy
Mediator zachęcił do rozmów
Zastosowanie mediacji w tym konflikcie przyczyniło się do zawarcia porozumienia. Spór nie należał do łatwych, pracownicy wrocławskiej Jedynki czuli się bowiem oszukani, musieli wyjść na ulicę.
Dobrze, że mediatorowi udało się zachęcić obie strony konfliktu do rozmów i w istocie do zawarcia porozumienia. Bez jego pomocy raczej byłoby to trudne.
Inną kwestią jest już realizacja tego porozumienia przez zarząd Jedynki. Mam nadzieję, że nie będzie kłopotów, chociaż na razie pojawiły się problemy z zatwierdzeniem ugody przez sąd, gdyż dotychczasowy pełnomocnik Jedynki został odwołany.
Janusz Łaznowski szef Regionu Dolny Śląsk „Solidarności”