Mieszkaniówka balansuje

Dorota Wojnar
opublikowano: 2009-10-30 00:00

Na rynek trafia o 50-80 proc. mniej mieszkań niż przed rokiem. Za 2-3 lata może ich zacząć brakować, a ceny mogą ponownie poszybować w górę.

Wzrostu popytu i podaży na rynku mieszkaniowym możemy się spodziewać najwcześniej w 2011 r. — wieszczą analitycy. Nim to nastąpi, branża budowlana przejdzie jeszcze niejeden test.

— Najbliższe miesiące przyniosą pogorszenie sytuacji na rynku pracy i mogą doprowadzić do zmniejszenia popytu na rynku mieszkaniowym, który jest silnie skorelowany z ogólnymi tendencjami w gospodarce. Gwałtowna poprawa w gospodarce nie jest przewidywana na rok 2010, więc nie zobaczymy jej także w mieszkaniówce — twierdzi Emil Szweda, analityk Open Finance.

Wysychająca rzeka

Sprzedaż mieszkań nie leci na łeb, na szyję, co można było obserwować jeszcze w końcówce 2008 roku. Jest stabilna, a w najbliższych miesiącach może nawet rosnąć. Mimo przymusowych obniżek deweloperzy są zadowoleni z tempa sprzedaży.

— Ceny także się ustabilizowały. Deweloperzy nie są już skłonni udzielać takich rabatów jak w pierwszym kwartale 2009 r. Być może zobaczymy powolny spadek średnich cen mieszkań, które już stoją i nie ma na nie chętnych. Ale nie oznacza to spadku cen dobrych mieszkań — tutaj obserwujemy powolny wzrost wartości — uważa Paweł Grząbka, prezes CEE Property Group.

Według niego jeszcze przez około pół roku na rynek trafiać będą mieszkania, na które brakuje chętnych (inwestycje rozpoczęte przed kryzysem), po czym podaż znacząco spadnie. Obecnie liczba rozpoczynanych inwestycji spadła o 50-80 proc., co oznacza niedostatek gotowych mieszkań za 2-3 lata.

— Deweloperzy chcą budować. Inwestycje wstrzymują banki, które niechętnie finansują nowe projekty. Deweloper musi im pokazać, że dysponuje znacznie większym kapitałem niż wcześniej — mówi Paweł Grząbka.

Jest szansa, że mieszkania, których budowa dopiero rusza, będą tańsze. Ze względu na kryzys koszty inwestycji są niższe, bo spadły ceny gruntów, materiałów i robocizny. W ciągu ostatniego roku mieszkania nie potaniały jedynie w Łodzi (wzrost o 1,4 proc., średnia cena — 4528 zł/mkw.). Największe obniżki zanotowano natomiast w Gdańsku — o prawie 14 proc. (średnia — 5307 zł/mkw.).

— Niestety, te mieszkania tylko mogą być, a nie na pewno będą tańsze, ponieważ ewentualny wzrost zainteresowania kupujących może sprawić, że deweloperzy zamiast obniżać ceny, mogą próbować je utrzymać, by sięgnąć po wyższe zyski — dodaje Emil Szweda.

Deweloperzy szukają różnych sposobów, by przetrwać trudniejszą sytuację. Coraz chętniej budują domy jednorodzinne (przez ostatnie trzy lata liczba ofert w okolicach Warszawy wzrosła dziesięciokrotnie).

Wakacje na działce

— Zainteresowanie podmiejskimi domami będzie się utrzymywać na wysokim poziomie. Obecność na tym rynku może być dobrym interesem, podobnie jak inwestycje w działki w sąsiedztwie obwodnic, które staną się atrakcyjną lokalizacją pod budowę osiedli domów jednorodzinnych — twierdzi Emil Szweda.

Z kolei Paweł Grząbka wskazuje, na jakich formach inwestowania może się skupić ktoś, kto ma wolną gotówkę. Można kupić gotowy lokal ze sporym rabatem, wynająć go, a później sprzedać. Można też kupić mieszkanie, w którego miejscu na razie jest tylko dziura w ziemi — deweloperzy gotowi są sprzedać je taniej, bo chcą osiągnąć wymaganą przez banki przedsprzedaż.

— Polecam także zakup i wynajem apartamentów wakacyjnych w najpopularniejszych kurortach albo kupno jednostek wyspecjalizowanych funduszy nieruchomości, inwestujących w nieruchomości mieszkaniowe i komercyjne, i zarabianie na ich budowie i sprzedaży — radzi szef CEE Property.