Akcje banków zanurkowały na sesji w piątek po ogłoszeniu planu podwyższenia dla nich CIT w latach 2026-27. Odejmie on wysokie kilkanaście procent zysków, szacują analitycy.
Ponieważ banki mają duży udział w portfelach indeksów (34 proc. w WIG20, do czego dochodzi 9-procentowy udział PZU, mającego akcje Aliora i Pekao; w portfelu WIG banki mają obecnie około 29-procentowy udział), to spadek ich notowań mocno ciąży całemu rynkowi.
O godz. 10:44 WIG20 spadał o 3,37 proc., a WIG o 2,75 proc. Sprawdź aktualne notowania>>
WIG20 dopiero co po siedemnastu latach przekroczył 3000 pkt, a WIG w ostatnich dniach seryjnie bił rekordy.
- Nie jest to dobra informacja ani dla banków, ani dla GPW, ani dla klientów banków, którzy ostatecznie zapłacą za ten pomysł (wzrost opłat i prowizji). Mamy nadzieję na dialog między sektorem bankowym a Ministerstwem Finansów i wypracowanie sensownego rozwiązania - mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
- Takiego uderzenia nie oczekiwałem. Rządzie, chcesz końca hossy na GPW i znacznego zmniejszenia akcji kredytowej? - skomentował na X Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion.
- Moim zdaniem to koniec zwyżek na GPW - uważa Marcin Materna, szef działu analiz w Biurze Maklerskim Millennium.
Ekspert ma wątpliwości, czy podwyższenie stawki CIT dla banków w 2026 r. do 30 proc. będzie tylko epizodem. W 2027 r. CIT ma spaść do 26 proc., a od 2027 r. (wtedy rząd może tworzyć już inna formacja polityczna) - do 23 proc., a więc i tak wyższego poziomu niż obecnie (19 proc.).
- Wszyscy jednak wiemy, jak niekończąca się może być taka chwila - patrz podatek Belki, podniesienie VAT-u. Trochę szkoda że postanowiono popsuć akurat imprezę z okazji rekordu na GPW - dodaje Marcin Materna.
Ekspert z BM Millennium zastanawia się, jak ogłoszenie nowego podatku ma się do zachęcania banków do akumulacji kapitału i zwiększenia akcji kredytowej, o czym w ostatnich miesiącach wielokrotnie mówił Andrzej Domański, minister finansów i gospodarki. Zapowiedział on także wprowadzenie od połowy 2026 r. osobistych kont inwestycyjnych (OKI), aby ożywić rynek kapitałowy i przesunąć część pieniędzy Polaków z depozytów na nieopodatkowane konta i docelowo na rynek kapitałowy (akcje, obligacje, fundusze). Pieniądze te miałyby finansować rozwój polskiej gospodarki.
- Czy ogłoszenie OKI miało być osłodzeniem konceptu z podatkiem? Jeśli tak, to timing powinien być chyba odwrotny - najpierw zła wiadomość, a potem dobra. Bo działając według schematu "pierwsza marchewka - potem kij" zniszczono w ten sposób dobre wrażenie, jakie osiągnięto po prezentacji niezłego w gruncie rzeczy pomysłu na nowe - promujące oszczędzanie czy inwestowanie - konto. Jak mamy teraz rozumieć postulaty, aby Polacy więcej inwestowali w Polsce i wróciły do kraju środki, za które kupili aktywa na innych giełdach? - mówi Marcin Materna.
Jego zdaniem każda tego typu decyzja nie buduje zaufania do rynku kapitałowego wśród polskich inwestorów, a zagranicznych utwierdza w przekonaniu, że polska giełda długoterminowo nie jest dobrym pomysłem.
- W teorii to po prostu kilka miliardów ponad wcześniejsze deklaracje, które zostaną zabrane bankom. W praktyce, informacja dla inwestorów zagranicznych, którzy traktują naszą giełdę jako proxy na ten sektor (świetnie zachowujący się w całej Europie w minionych latach), że w naszym kraju jest on wadliwy niezależnie od tego, kto rządzi. Na ile powinny być wyceniane spółki, których zyski nie mają prawa urosnąć, jedynie spadać? - napisał Kamil Cisowski z DI Xelion na portalu LinkedIn.