Siedem spółek z GPW do perfekcji opanowało sztukę emitowania akcji. W swojej historii czyniły to już po kilka-kilkanaście razy. Z tego zarzutu czynić nie można: właśnie po to jest giełda. Gorzej, że w większości przypadków bilans korzyści i strat z pompowania kapitału jest dla mniejszościowych akcjonariuszy mocno dyskusyjny.
Tydzień temu opisaliśmy przypadek Biotonu. Jak obliczyliśmy, przez ostatnie pięć lat ze sprzedaży akcji spółka uzyskała już ponad 1 mld zł. Dziś nie ma wątpliwości, że część tych pieniędzy została "przejedzona", a przed nowym zarządem firmy długa droga, zanim wyprowadzi spółkę na prostą. W równie nieciekawej sytuacji są inni seryjni producenci akcji: Sygnity (właśnie dało sobie możliwość podwyższenia kapitału o maksymalnie 10 proc.) czy Swarzędz (przez 18 lat pobytu na giełdzie liczbę akcji zwiększył 70 razy), któremu grozi likwidacja, chyba że całkowicie zmieni szyld. W tym drugim przypadku będzie się to zresztą wiązać z kolejną emisją akcji. W przededniu kolejnych emisji są też BBI Development (prawie 14 proc. po podwyższeniu kapitału trafi w ręce udziałowców przejmowanego Juvenesu) i Petrolinvest. Kapitał systematycznie gromadzi też Centrozap, a Polnord wyemituje obligacje zamienne na akcje.
Więcej o dosyć kontrowersyjnej sprawie emitowania akcji "na wyrost" w poniedziałkowym "Pulsie Biznesu.