Aby ratować przedsiębiorstwo przed upadłością z powodu utraty płynności finansowej związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, można zacząć działać już teraz, nie czekając na rozwiązania rządu wspierające biznes w tym trudnym okresie. Tak uważa Marcin Ostaszewski, adwokat, partner w kancelarii Mikulewicz Ostaszewski, który podpowiada, że w Kodeksie cywilnym istnieje przydatny obecnie przepis. To art. 357[1], zawierający klauzulę rebus sic stantibus.
— Zgodnie z nią strona umowy może domagać się modyfikacji dokumentu w razie nadzwyczajnej zmiany stosunków. Przyjęcie nowego sposobu wykonania zobowiązania może nastąpić tylko za zgodą obu stron — wyjaśnia adwokat.
Skorzystanie z klauzuli rebus sic stantibus zależy od spełnienia czterech warunków.
Po pierwsze — zobowiązania muszą wynikać z umowy.
Po drugie, zmiana stosunków pomiędzy stronami kontraktu, czyli sytuacja, w jakiej się znalazły, musi mieć charakter nadzwyczajny — niespotykany w normalnym toku spraw.
Po trzecie, sytuacja ta musi nieść ze sobą nadmierną trudność w spełnieniu świadczenia lub grozi jednej ze stron rażącą stratą, czego przy zawieraniu współpracy nie przewidziano.
Po czwarte, między drugą i trzecią przesłanką musi zachodzić związek przyczynowy. Marcin Ostaszewski podkreśla, że wspomniana nadmierna trudność świadczenia lub zagrożenie rażącą stratą jest następstwem nadzwyczajnej zmiany stosunków. Występuje wtedy, gdy wykonanie świadczenia jest w ogóle możliwe, ale przy jego spełnieniu występują problemy. Mogą być one natury praktycznej, np. brak niezbędnych składników, urządzeń lub maszyn z uwagi na zaprzestanie ich produkcji.
Adwokat wyjaśnia przy tym, że do zastosowania art. 357[1] kodeksu konieczne jest — i jednocześnie wystarczy — aby strony nie brały pod uwagę wpływu zaistniałej sytuacji na ich zobowiązanie.
— Należy natomiast wykazać, że strony w chwili zawarcia umowy nie przewidywały ustawowo określonych następstw nadzwyczajnej zmiany stosunków. Przedsiębiorca może skutecznie powoływać się na klauzulę rebus sic stantibus w kontaktach z kontrahentami, pod warunkiem spełnienia wszystkich jej warunków — mówi Marcin Ostaszewski.
Zwraca jednak uwagę, że w przypadku umów zawartych w ostatnim czasie, kiedy pandemia koronawirusa była już do przewidzenia, powoływanie się na tę klauzulę w zasadzie może okazać się nieskuteczne. Przyznaje przy tym, że możliwość modyfikowania postanowień umownych nie jest receptą na wszystkie problemy, jakie obecne okoliczności niosą dla firm. Uważa, że w tak krytycznym dla biznesu momencie rozwiązaniem może być np. wszczęcie postępowania restrukturyzacyjnego.