Nie zamierzamy oddać ani budżetowego guzika

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-12-08 00:00

Wczoraj prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Kazimierz Marcinkiewicz wystosowali wspólny apel do państw Unii Europejskiej — zwłaszcza do nowych członków, którzy razem z Polską wstąpili 1 maja 2004 r. — o solidarność w walce o większy unijny budżet na lata 2007-13 i przeciwstawienie się brytyjskiemu egoizmowi.

Największą wartością spotkania odchodzącej głowy państwa ze wschodzącym szefem rządu — wywodzących się z przeciwstawnych obozów — była rzadko spotykana w polskim życiu politycznym normalność. Obie strony podkreśliły, iż w żywotnych kwestiach europejskich mniejszościowy rząd PiS musi dysponować ponadpartyjnym poparciem. Powtarza się sytuacja sprzed trzech lat, gdy na pamiętnym szczycie w Kopenhadze premier Leszek Miller czuł poparcie wielu — choć nie wszystkich — środowisk będących na co dzień w głębokiej opozycji wobec rządów SLD.

Podkreślamy tę normalność, albowiem nie jest ona zjawiskiem powszechnym. Oto okazuje się, że w tak nam bliskich państwach Grupy Wyszehradzkiej pogłębił się dualizm poglądów głów państw i szefów rządów. Prezydenci Ivan Gasˇparovicˇ (Słowacja) i Vaclav Klaus (Czechy) zdecydowanie wypowiadają się na temat niedopuszczalności cięć budżetowych i są za stworzeniem zwartego frontu odmowy wobec brytyjskiej propozycji, premierzy Mikulasˇ Dzurinda i Jirˇi Paroubek uznają ją natomiast za „wartą dyskusji” — co z daleka pachnie ich kapitulanctwem. Problem w tym, iż państwa Grupy Wyszehradzkiej nie mają ustrojów prezydenckich i na szczytach Rady Europejskiej reprezentowane są przez szefów rządów...