Niemcy mniej produkują, ale więcej sprowadzają z Polski

Jan Konczewski
opublikowano: 2021-04-19 08:01

Pomimo zakłóceń w łańcuchach dostaw, zarówno eksport jak i import rosną na fali stopniowo odbudowującego się popytu na świecie. Świadczy o tym chociażby mocny, niemal 10-procentowy wzrost eksportu do Niemiec. Ciekawe, ze wzrost ten odbył się w warunkach spadającej w Niemczech produkcji przemysłowej.

Według najnowszych danych GUS eksport wzrósł w lutym rok do roku o 2,4 proc. wobec spadku o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. Z kolei import zwiększył się w ujęciu rocznym o 1,9 proc. w porównaniu do -4,6 proc. spadku w styczniu.

Są to naprawdę optymistyczne dane, biorąc pod uwagę czynniki osłabiającą w ostatnim czasie wymianę międzynarodową, takie jak zakłócenia w łańcuchach dostaw (niedobory komponentów i opóźnienia dostaw) i turbulencje regulacyjne wokół nowej umowy handlowej z Wielką Brytanią. Wygląda na to, że popyt na świecie rzeczywiście jest coraz mocniejszy, na co wskazuje silny 9,4 proc. wzrost eksportu Polski do Niemiec, głównego partnera handlowego Polski. O tym, że globalny popyt się odbudowuje, świadczy również to, że dane o handlu zagranicznym za styczeń zostały mocno zrewidowane w górę – dynamiki były znacznie wyższe niż podano przed miesiącem.

Warto zauważyć, że wzrost eksportu do Niemiec miał miejsce w warunkach spadku niemieckiej produkcji przemysłowej. W lutym niemiecka produkcja w przetwórstwie obniżyła się o 1,8 proc. wobec stycznia (po odsezonowaniu, czyli spadek nie wynika z różnicy w liczbie dni roboczych) oraz aż o 6,1 proc. wobec lutego zeszłego roku. Był to najgorszy wynik od kwietniowego lockdownu z 2020 roku. Za niską dynamikę produkcji odpowiadały prawdopodobnie przerwy związane z brakami komponentów oraz – w niektórych przypadkach – zła pogoda utrudniająca transport.

Dlaczego polski eksport nie zareagował na niższą aktywność w niemieckim przetwórstwie? Odpowiedzią może być charakter kontraktów – dostawy są realizowane w oparciu o zamówienia realizowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Inny powód to struktura branżowa – firmy z Polski mogą dostarczać towary akurat w tych branżach, gdzie nie doszło do spadków produkcji.

Wracając do danych ogólnych, podobnie jak w ostatnich miesiącach głównym motorem eksportu była m.in. sprzedaż baterii do samochodów elektrycznych, katalizatorów, odzieży, urządzeń łączności bezprzewodowej, a także telewizorów i konsoli do gier wideo. W przypadku baterii mamy do czynienia ze wzrostem napędzanym rewolucją elektromobilności – uruchamiane są kolejne inwestycje, a już działające fabryki zwiększają produkcję. Ostatnio np. koreański SK Innovation zapowiedział budowę w Polsce dwóch kolejnych fabryki separatorów do baterii. Z kolei, jeśli chodzi o pozostałe sektory widać, że w lutym utrzymywał się popyt na trwałe dobra konsumpcyjne.

Co dalej? W marcu spodziewamy się przyśpieszenia w handlu zagranicznym, związanego m.in. z poprawą koniunktury przemysłowej u najważniejszych partnerów handlowych. Wkrótce dynamiki roczne będą też bardzo wysokiej ze względu na efekty niskiej bazy. Pomijając ten ostatni czynnik, trend wzrostu eksportu powinien wynosić w Polsce ok. 5-6 proc. Największym ryzykiem dla polskich eksporterów są teraz przerwy w pracach fabryk związane z zakłóceniami dostaw.