Komisja Europejska ogłosiła wprowadzenie dodatkowych ceł na samochody elektryczne importowane z Chin. Do obecnej stawki 10 proc. doliczone zostaną kolejne procenty, których ostateczna wielkość będzie zależeć od indywidualnej decyzji legislatora. Akcje producentów objętych najniższymi opłatami mocno drożały na giełdzie w Hong Kongu. Notowania spółki BYD, której auta będą obciążane najniższą dodatkową stawką 17,4 proc., podrożały o 8,8 proc. w ciągu jednej sesji. Kurs akcji Geely, mającego przypisane dodatkowe opodatkowanie 20 proc., podniósł się o 8 proc.
Zdaniem analityków obie spółki dzięki dyscyplinie kosztowej będą w stanie przyjąć część opłaty bez negatywnych skutków dla wyników, a resztę przerzucić na konsumenta dzięki stosunkowo mocnej marce. Tego samego nie można powiedzieć o SAIC Motor, właścicielu marki MG, który został obciążony dodatkowym podatkiem 38,1 proc. i jednocześnie dominującą część sprzedaży ma w UE. Jego notowania spadły o 3,1 proc.
Wszyscy trzej chińscy producenci rozważają otwarcie fabryk w UE, ale cały proces może potrwać nawet do 2026 r. Tymczasem podobny problem ma Volvo, które produkuje w Chinach swój najpopularniejszy model elektryczny, Volvo EX30. Komisja Europejska obciążyła chińskie auta szwedzkiego producenta najwyższą stawką 38,1 proc., przyporządkowaną dla tych producentów, którzy odmówili współpracy przy tworzeniu prawa. Kurs akcji Volvo spadł w ciągu sesji o ponad 12 proc. Kilka dni temu spółka poinformowała o chęci przeniesienia produkcji elektryków do Belgii. To jednak nie będzie możliwe w tym roku.