Wartość Wirecard spadła o ok. 60 proc. w czwartek, a w piątek akcje niemieckiej spółki tanieją o prawie 50 proc. Stało się to po doniesieniach, że audytor nie może doliczyć się 1,9 mld EUR gotówki spółki. Azjatyckie banki, w których miały się znajdować pieniądze, zaprzeczyły w piątek, że Wirecard był ich klientem.
- Robiliśmy krótką sprzedaż akcji Wirecard od lat – powiedział Norris, ujawniając, że do czwartku była to największa tego typu pozycja jego funduszu. – To, co nas zdumiewa, to jak udawało się tej spółce przetrwać ostatnie lata – dodał.
Jego zdaniem to, że audytor nie wykrył wcześniej braku gotówki wynikało z polegania na przedstawianych audytach spółek zależnych.
- Myślę, że prawdopodobnie dlatego trwało to tak długo. Te spółki zależne Wirecarda nie tylko generowały większość jego zysku, ale to w nich była głównie wykazywana gotówka – powiedział Norris.
Problemy niemieckiego fintechu nie zniechęcają go do inwestowania w akcje. Wręcz przeciwnie. Norris podkreśla, że obecna pandemia to nie „grypa hiszpanka” i w miarę słabnięcia obaw aktywność gospodarcza powinna wrócić do normalności.
- Ostatni raz miałem tak bycze nastawienie w 2009 roku kiedy była to, wydawało się, życiowa okazja – powiedział.