Młode Miasto na 73-hektarowej działce w ścisłym centrum Gdańska miało szansę stać się unikatową w Europie nadwodną dzielnicą. Były plany, projekty i budowa, ale wszystko stanęło pod znakiem zapytania, kiedy Agnieszka Kowalska, ówczesna pomorska wojewódzka konserwator zabytków, wszczęła w końcu 2017 r. postępowanie administracyjne w sprawie wpisania terenów postoczniowych do rejestru zabytków. To wstrzymało prace inwestycyjne wartości około 10 mld zł.

— W przeciwieństwie do niektórych naszych sąsiadów ochrona rejestrowa została wprowadzona już po tym, jak nabyliśmy teren. Wpis do rejestru zabytków objął nie tylko budynki, ale również cały teren. W trakcie procedury robiliśmy co w naszej mocy, aby nawiązać współpracę ze służbami konserwatorskimi — mówi Gerard Shuurman, dyrektor projektu Stoczni Cesarskiej w Stocznia Cesarska Development.
Według inwestorów około 80 proc. powierzchni Młodego Miasta objęte jest postępowaniem prowadzonym przez urząd wojewódzkiego pomorskiego konserwatora zabytków, a każdy dzień zwłoki kosztuje firmy miliony złotych.
— Niestety, zamrożenie inwestycji na terenach postoczniowych trwa już dwa lata. To zdecydowanie za długo. Inwestorzy nie mogą działać, jesteśmy sparaliżowani, kluczowe budynki historyczne nie mogą być remontowane — żali się Krzysztof Sobolewski, prezes Shipyard City Gdańsk.
— Fundusze na sfinansowanie remontów i modernizację infrastruktury musimy pozyskać ze sprzedaży i najmu nowo wybudowanych powierzchni w ich sąsiedztwie — mówi Gerard Shuurman.
Szansa na zmiany
Nadzieja na przerwanie impasu pojawiła się w czerwcu, kiedy na fotelu wojewódzkiego konserwatora zabytków zasiadł Igor Strzok.
— Musimy chronić to, co jest dla nas najcenniejsze. Stocznia Cesarska i inne budynki to kolebka Solidarności — ruchu, z którego Polacy są dumni. Dlatego też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego postanowiło o wpisaniu tych terenów do rejestru zabytków. Ubiega się także, aby zostały wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Mam nadzieję, że to się uda — mówi Igor Strzok
Inwestorzy zapewniają, że mają pełną świadomość historycznego znaczenia terenów postoczniowych, ale ta przestrzeń mogłaby być miejscem, w którym współczesna architektura przeplata się z historią.
— Nasze plany mają na celu podkreślenie tego dziedzictwa i ożywienie historii na nowo. Ostatnie 20 lat pokazało, że bez zaangażowania inwestora kondycja starych i ważnych budynków jedynie się pogorszy. Już obecnie są w bardzo złym stanie i przywrócenie im dawnego blasku będzie od nas wymagało olbrzymich nakładów — mówi Gerard Shuurman.
Krzysztof Sobolewski twierdzi natomiast, że życzenia strony konserwatorskiej są sprzeczne z zapisami planu miejscowego zagospodarowania przestrzennego, który został uchwalony w 2004 r. Zaakceptował go też ówczesny wojewódzki pomorski konserwator zabytków.
— Plan jest bardzo ogólny i nie zakładał żadnych limitów wysokości dla nowych budynków. Brak limitów oznacza, że za parę lat przed oczami stojących nad Motławą — na Zielonym Moście — rozpościerałby się las nowoczesnych wieżowców na tle nieba nad ikonicznym gdańskim Żurawiem. Przyćmiewałby także gdański ratusz czy wieżę Bazyliki Mariackiej. Dlatego musieliśmy ograniczyć wysokość zabudowy maksymalnie do 30 metrów, ale są także miejsca, gdzie powinno się budować niżej — tłumaczy wojewódzki konserwator zabytków.
Gdańsk to nie Londyn
W praktyce oznacza to, że budynki nie będą wyższe od Europejskiego Centrum Solidarności, które sięga 30 metrów.
— Gdańsk to nie jest londyńskie City ani Docklands. Pozwolę sobie na żart, że gdyby w Gdańsku była szansa na tak gigantyczne pieniądze, to może bym się zastanowił… To oczywiście żart, bo takich pieniędzy jak w City w Gdańsku nie będzie jeszcze długo, a raczej nigdy — mówi Igor Strzok.
Firmy nadal mają nadzieję, że uda się przerwać impas i znaleźć kompromis.
— Nowy konserwator zabytków wydaje się otwarty na dialog. Sądzę także, że zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji w kwestii terenów postoczniowych — twierdzi prezes Shipyard City Gdańsk.
— Rolą wojewódzkiego konserwatora jest także ochrona zabytkowego krajobrazu oraz tego, co określa się w ustawie jako „ekspozycję”. W przypadku Stoczni Gdańskiej zaproponowałem na przykład możliwość częściowej zabudowy na pochylniach, gdzie wodowano statki. Tam w miejscu budowy i wodowania kadłubów można zlokalizować obiekty „na wodzie”, nawiązujące architekturą do statków, które kiedyś tam stały. Inwestorzy na pewno nie byli zasmuceni moją propozycją, ale też nie tryskali radością ze względu na fakt, że już wcześniej wprowadzono im limity wysokościowe. Żadnych podziękowań z ich strony się więc nie spodziewam — mówi wojewódzki konserwator zabytków.
Zaciągnięty hamulec
Na Młodym Mieście deweloperzy, m.in. Cavatina, RWS, RKD, Echo Investment, Stocznia Cesarska Development i Shipyard City Gdańsk, chcą stworzyć wielofunkcyjną, miastotwórczą przestrzeń i wyremontować zaniedbane nadbrzeże. Grupa Cavatina miała wybudować kompleks siedmiu budynków, z których najwyższy miał mieć 97 metrów. Realizacja najwyższego obiektu została wstrzymana. Stocznia Cesarska Development na początku 2018 r. zaprezentowała projekt utytułowanej duńskiej pracowni architektonicznej Henning Larsen, który nie spotkał się z akceptacją ówczesnej konserwator. Spółce niedawno udało się uzyskać pozwolenie na remont historycznego budynku Dyrekcji. Wkrótce zamierza rozpocząć również remont dawnej Remizy. Tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, chce także ruszyć z budową pierwszych obiektów mieszkalnych.