Według World Steel Association w 2016 r. na świecie wyprodukowano prawie 1,63 mld ton stali, o 0,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Wzrost to zasługa producentów z Azji, Bliskiego Wschodu i Wspólnoty Niepodległych Państw. W Unii Europejskiej wytworzono 162,3 mln ton stali, o 2,3 proc. mniej niż w 2015 r. Stanowiło to 10 proc. światowej produkcji, czyli o 0,3 proc. mniej niż rok wcześniej. Statystyki World Steel Association pokazują, że produkcja hutnicza przesuwa się na Wschód.



W Polsce w 2016 r. wyprodukowano 8,93 mln ton stali, o 2,8 proc. mniej rok do roku. To skutek kilkumiesięcznego przestoju krakowskiej huty ArcelorMittal. Po 30-procentowym spadku produkcji w Wielkiej Brytanii Polska jest piątym producentem stali w Unii Europejskiej — po Niemczech, Włoszech, Francji i Hiszpanii.
Niepokój hutników
28 lutego Rada ds. Środowiska przyjęła stanowisko Rady Europejskiej w sprawie projektu reformy systemu handlu emisjami (ETS) na czwarty okres rozliczeniowy obejmujący lata 2021-30. Toczą się rozmowy Parlamentu Europejskiego, Rady i Komisji. Od ich wyniku w dużej mierze zależy przyszłość przemysłu w Europie.
— Stanowisko Rady jest bardzo niepokojące i stanowi krok wstecz w stosunku do głosowania Parlamentu Europejskiego z 15 lutego. Nie zapewnia realizacji dwóch podstawowych celów: potrzeby zachęcania europejskiego przemysłu do redukcji emisji i sprawienia, by mógł swobodnie konkurować na arenie międzynarodowej — uważa Sanjay Samaddar, prezes ArcelorMittal Poland (AM P).
Tłumaczy, że Rada rekomendowała zwiększenie proporcji darmowych uprawnień do emisji w porównaniu z pulą praw dostępnych na aukcjach o 2 proc., a nie o 5 proc., za którymi głosował Parlament Europejski.
Oznacza to — według prezesa AM P — że nawet najbardziej wydajne huty będą surowo karane i osłabi skuteczność zachęt finansowych do redukcji emisji dla zakładów, które uzyskują gorsze wyniki, a tym samym ograniczy potencjał redukcji emisji w systemie ETS. Rada nie uwzględniła również korzyści dla środowiska wynikających z wykorzystania gazów hutniczych, których sektor stalowy używa do produkcji energii elektrycznej. Jej członkowie nie porozumieli się też w sprawie ochrony sektorów narażonych na ucieczkę emisji, czyli przenoszenie produkcji i zatrudnienia poza UE, by uniknąć wysokich opłat za emisję CO 2.
— Stanowisko Rady stawia europejskich producentów stali w niekorzystnym położeniu konkurencyjnym. I nie prowadzi do redukcji emisji CO 2 na świecie. Dodatkowe koszty nałożone na przemysł zagrożą inwestycjom, prowadząc do zamykania europejskich hut. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni proponowanym kształtem czwartego okresu rozliczeniowego ETS i będziemy podnosić nasze obawy w rozmowach z instytucjami UE — mówi Sanjay Samaddar.
Patrzeć globalnie
Także Lakshmi N. Mittal, prezes i dyrektor generalny grupy ArcelorMittal, za największy problem uważa to, że unijni biurokraci nie biorą pod uwagę globalnego charakteru przemysłu hutniczego. Kiedy nowa dyrektywa ETS wejdzie w życie, koszty europejskich producentów stali znacznie wzrosną. — Od 2008 roku średni zysk brutto na tonę stali w europejskim hutnictwie wynosi około 35 euro. Musimy zakładać, że średni koszt zakupu uprawnień do emisji CO 2 wyniesie około 30 euro. Wyprodukowanie tony stali powoduje emisję około dwóch ton CO 2, a my musielibyśmy kupić około 50 proc. uprawnień.
Producenci z innych części świata nie będą musieli płacić tego podatku. Zyskają zatem przewagę konkurencyjną — około 30 euro na tonę. Branża boryka się ze światową nadpodażą, więc większości europejskich hut grozi to, że nie utrzymają się na rynku — opisuje Lakshmi N. Mittal.
Europa zużywa około 160 mln ton stali rocznie, z czego 83 proc. wytwarza się na tym kontynencie. Podobnej ilości będzie potrzebowała w przyszłości. Przy tak znacznych różnicach kosztów można założyć, że po 2020 r. spora część będzie pochodziła spoza UE, być może z krajów o niższych standardach środowiskowych.
— Celem systemu nie powinno być obniżenie emisji tylko dla wyrobów produkowanych w Europie, ale również dla zużywanych w Europie. W przeciwnym razie będziemy eksportowali miejsca pracy, a importowali CO 2, a to nie obniży emisji w skali świata — dodaje prezes hutniczego koncernu.
Dla branży ważne jest, aby poprawki, jakie PE przyjął w połowie lutego, zostały utrzymane w ostatecznej wersji dyrektywy. Biorąc pod uwagę stanowisko niektórych państw, w tym Polski, jest ryzyko, że tak się nie stanie. Mogłoby to oznaczać początek końca polskiego hutnictwa, które zatrudnia ponad 20 tys. osób, a pośrednio kilka razy więcej.
Droga energia
ETS to nie jedyny problem branży. Polski przemysł płaci za prąd dwa razy więcej niż niemiecki. — A stamtąd importujemy więcej niż z Chin czy Ukrainy. Nawet proste produkty, np. pręty zbrojeniowe. Niemiecki rząd wspiera swój przemysł — tłumaczy Jerzy Kozicz, prezes Commercial Metals Company Poland. Jak wynika z zestawienia struktury kosztów energii elektrycznej, opracowanego przez Hutniczą Izbę Przemysłowo-Handlową, czarna energia kosztuje w Polsce 36,43 euro za MWh, a w Niemczech — 31 euro.
Opłaty sieciowe — u nas 6,93 euro, u nich 5,73. Koszty regulacyjne — niemieckie firmy płacą 2,08 euro, nasze aż 9,45 euro. Na tę kwotę składa się: 0,13 euro akcyzy, 0,36 euro na zieloną energię, 0,85 euro na wsparcie OZE, 0,44 euro za efektywność energetyczną. Do tego 2,08 euro opłaty przejściowej, 2,9 euro jakościowej i 2,68 za kogenerację. Na dodatek niemiecki przemysł może też na energii zarobić: 5 euro rekompensaty i 6,86 euro zysków z redukcji zapotrzebowania na moc. Dlatego w Polsce jedna MWh kosztuje przemysł w sumie 52,81 euro, a w Niemczech tylko 26,95 euro.
— Nie prosimy o ekstraulgi, ale chcemy mieć porównywalne warunki działania jak w pozostałych krajach wspólnoty. Tym bardziej, że pozwala na to UE — mówi Jerzy Kozicz.
W strukturze kosztów dla hut wykorzystujących piece elektryczne surowiec pochłania 60-65 proc. (to proporcja podobna u wszystkich). Robocizna to 5-10 proc, a energia — 30-40 proc. Oznacza to, że polska stal jest już niekonkurencyjna także na unijnym rynku. Czy zatem huty zostaną w Europie? A może odlecą jak bociany? [FOT. BLOOMBERG]